Kiedyś, akurat tak się trafiło, że 10.04.10
Na trasie Hajnówka-Białystok, kolega podniecił się i chciał pokazać mi i mojemu kumplowi co "potrafi" jego Vectra 2,2. Przy około 190km/h wypierdolił nam na jezdnię żubr. Ja z wrażenia położyłem się na tylnym siedzeniu, a kumpel z przodu (pasażer) będący w pasach zapiszczał jak dziewczynka. Zatrzymaliśmy się kilka metrów, nie więcej niż 10 przed królem puszczy, a ten zupełnie nic, stał i patrzył się na trzech zjebów niewzruszony. Po paru sekundach odszedł sobie w las. Od tamtej pory za każdym razem, kiedy jadę w kierunku białowieskim, bądź biebrzańskim (łosie) w lesie noga z gazu, przynajmniej tam, gdzie nie ma sporego pobocza. Aha, jakiś miesiąc temu byłem u blacharza i widziałem auto po zderzeniu z łosiem. Kabina w jednym poziomie z maską, tylko drzwi sterczały nienaruszone:]