Zaczynam się ostatnio mocno zastanawiać nad dostępem do broni w naszym pięknym kraju. Zawsze byłem przeciwnikiem posiadania broni przez każdego obywatela, bo w naszym państwie dominuje ciemnota i cwaniactwo. Jednak ostatnio moje zdanie zaczyna się zmieniać. Myślę, że choćby ze względu na nasze położenie na mapie obywatele mogliby posiadać po sztuce, dwie broni. Zawsze przecież będziemy mieli Ruska z "prawej", Niemca z "lewej" i nie wiadomo co im do łba strzeli za 20-30 lat, albo jak jakiś dres będzie chciał zrobić komuś kuku to kupi sobie za 200zł bez problemu jakiegoś gnata u cygana, a w sytuacji zagrożenia mojego życia, a tym bardziej mojej rodziny chciałbym mieć czym zajebać bydlaka.
Ułatwiony dostęp do broni nie powinien zostać jednak wprowadzony z dnia na dzień. Proces powinien trwać kilka, 5-10 lat. Edukacja o broni powinna obejmować szkoły podstawowe, żeby uczulić dzieciaki na zagrożenia związane z bronią, tak samo jak się ich uczy rozglądać przed przejściem na drugą stronę jezdni. W szkołach średnich mogłaby wrócić obsługa np. KBKS'ów, dodatkowo jakieś przepisy.
Ostatecznie masowa sprzedaż broni przyspieszyłoby rozwój polskiej gospodarki, powstałyby strzelnice sportowe, ośrodki szkoleniowe, masy sklepów z amunicją.
Na razie jednak pozostaniemy tanią siłą roboczą Europy, Holendra, Szwaba albo Norwega. Tępy naród łatwo daje się ciągnąć za pysk i sterować. Będziemy sobie nadal żyli w Ciemnogrodzie na Zielonej Wyspie Tuska, Kaczora czy kto tam po nich jeszcze przyjdzie.
Eż kurwa, idę spać bo mi się wzięło na jakieś pierdolenie od rzeczy 1000km od domu.