Rzecz dzieje się na dzikim zachodzie.
Do saloonu wchodzi wysoki, chudy facet z cygarem w gębie, ubrany w ponczo i kowbojski kapelusz. W mgnieniu oka wyciąga spod ponczo rewolwer, strzela przed siebie trafiając korek od whisky i mówi:
-I'm Jesse James
Siada do baru i bierze butelkę, z której zestrzelił korek.
Po chwili do saloonu wchodzi wysoki, postawny facet ze skręconym papierosem w gębie, ubrany w ponczo i kowbojski kapelusz. W mgnieniu oka wyciąga spod ponczo obrzyna, strzela przed siebie trafiając korki z dwóch butelek od whisky i mówi:
-I'm Martin Morose
Siada do baru i bierze butelki, z których zestrzelił korki.
Po kilku kolejnych minutach do saloonu wchodzi niski, wychudzony facet z dwoma zębami w gębie, ubrany w łachmany i sombrero. Grzebiąc się i blokując o pas wyciąga spod łachmanów strzelbę, celując niepewnie strzela przed siebie trafiając prosto w głowę barmana i mówi:
-I'm sorry..