Wysłany:
2016-08-15, 12:54
, ID:
4659108
4
Zgłoś
Polacy zdobędą maksymalnie 6-7 medali. To zależy jeszcze od tego czy siatkarze coś wywalczą, a są na dobrej drodze. Poza tym zastanawiam się po jaki chuj brać tyle lebieg na Igrzyska, opłacać im przeloty, zgrupowania itd., skoro 90% odpada w eliminacjach eliminacji? Kurwa, znacznie lepiej wyglądałoby, gdybyśmy zabrali tylko medalistów ostatnich imprez międzynarodowych. Zawsze 6 medali na 50 zawodników wygląda lepiej niż 6 na 200. Osobną sprawą jest już sens utrzymywania tworu jakim jest Ministerstwo Sportu. Kurwa w innych krajach nie mają ministerstw a mają medale. U nas związki, ministerstwa, delegaci, misja olimpijska, działacze, chuje muje, węże dzikie a z igrzysk na igrzyska większe dno. Prawda jest taka, że u nas złoto wywalczą tylko kobiety (wiosła i Włodarczyk), ewentualnie siatkarze. Reszta to dzieło farta. Złoto męskie było możliwe w ciężarach, ale okazało się, że z nandrolonem nie pykło. Kszczot też miał szansę, ale zjebał po całości. Patrząc tak na to szerzej to odnoszę wrażenie, że my mamy silnie zakodowany w naszym narodowym DNA gen przegrywu. No ale z drugiej strony nie ma się co dziwić, skoro co chwilę kultywujemy wielkie narodowe porażki i błędne decyzje, ubierając je w wielkie idee, że tak trzeba było, robiąc z siebie ciągle męczenników. Dlatego tak bardzo powinniśmy doceniać, tych którzy pierdolą bycie ciągle walonymi w dupsko przez resztę świata ofiarami i walczą do końca i wygrywają (np. siatkarze, ręczni, wioślarki czy Anita Włodarczyk).