aldous@ może i to ma sens ale z jednym się nie zgadzam. Pomnik małego powstańca w Warszawie trochę przeczy twojej tezie
Wiele dzielnic zostało przez to odciętych od reszty miasta. Załamało to również komunikację miejską. Miejscowi dowódcy AK, wobec niewielkiej ilości żołnierzy, zgłaszających się na koncentrację, rozpoczęli werbunek do swoich oddziałów, przyjmując do służby młodych mężczyzn, mieszkających na miejscu tworzenia oddziału lub niedaleko takiej koncentracji. Byli to często też akowcy, ale mający przydział do oddziałów, tworzonych w innych dzielnicach, do których teraz już nie można się było dostać. Była wśród dowódców powszechnie przestrzegana zasada, że do linii nie przyjmuje się chłopaków poniżej 16-go roku życia. Ale chłopaki oszukiwali i niektórym, szczególnie tym wyższym i mocniej zbudowanym, nie jeden raz udawało się dowódcę nabrać.
Do służb pomocniczych przyjmowano już chłopaków 13–to, lub 14-to letnich. Poszczególne przypadki chłopaków jeszcze młodszych zdarzały się, ale na zasadzie wyjątkowego fenomenu. Generalnie, dzieciaki nie mieli szans na walkę zbrojną choćby dlatego, że nikt nie chciał dać im broni. Broni było wściekle mało i miała wartość już nie złota, a diamentów.
Chłopak nazywał się Witold Modelski. W czasie Powstania nie miał jeszcze ukończonych 12 lat. Jego rodzice zginęli pierwszego dnia Powstania, zasypani podczas bombardowania. Chłopak był sam, bez domu i rodziny. Do oddziału przyszedł z własnym karabinem. No i co mieli z nim zrobić żołnierze oddziału? – Przyjęli go! Teraz, razem z żołnierzami miał większe szanse przeżycia, niżby nadal pozostawał samotny. Teraz miał przynajmniej co jeść.