To były czasy... Muzułmanie paśli sobie jeszcze spokojnie kozy na Bliskim Wschodzie, World Trade Center jeszcze stało, Budka Suflera robiła "Takie tango" i "Bal wszystkich świętych", a w Warszawie nie było kolorowej tęczy, parady równości, hipsterów, pedałów i wiecznie niezadowolonych z życia słoików. Pałac Kultury, obok którego codziennie przejeżdżał tramwajem Karol Krawczyk, a gdzie w pobliskich kanałach pracował Tadeusz Norek, był wówczas największą atrakcją stolicy. Do kin wchodziły takie filmy jak "Kilerów 2-óch", "Chłopaki nie płaczą", "Ogniem i mieczem" czy "Pan Tadeusz". Dzieci zamiast siedzieć na fejsie i mieć poziom umysłowy pawiana oraz wpie*alać fast foody grały w piłkę na podwórku albo osiedlu lub bawiły się w chowanego. Laski były mądrzejsze, nie było sponsoringu, a mimo tego sobie radziły i spały z mężczyznami, a nie ze swoimi smartfonami. Nie było żadnych instagramów sramów i nikt nie robił sobie żadnych słit foci ani srelfie. Zenek Martyniuk już wówczas brylował na discopolowych parkietach, Boys śpiewali "Jesteś szalona". Nikt nie hejtował nikogo za to, że jest dwumetrowym czarnym Arabem i w dodatku grającym w koszykówkę w NBA i umiejącym powiedzieć ledwie dwa słowa po polsku. Nie było aż tak wielkich, nieustannych sporów o Kościół, Boga, in vitro, eutanazję, aborcję, katoli, ateuszy, itp. Ludzie jeździli wówczas polonezami, fiatami, daewoo, albo golfem 2. Oglądało się filmy na wideo, bo nie było jeszcze DVD. Nie było co miesiąc nowych afer politycznych i skandali obyczajowych, nie było Tuska i PO przy władzy, nie było Smoleńska, nie było tych śmiesznych celebrytów typu Siwiec, Wojewódzki, Doda. Nie byliśmy w UE i nikt nam nie kazał co mamy robić z naszym krajem.
Chyba nie muszę wymieniać co mamy teraz...