właśnie w najnowszym Focusie jest na temat żebractwa i ile tacy zarabiają. Powiem tak: bardziej dochodowe jest żebranie niż uczciwa praca. A najbardziej to mnie wkurwiają cwaniaczki co to bawią się w przebieranki albo żerują na ludziach prosząc o kupienie żarcia (żeby nie wydawać kasy na żarcie). W Poznaniu był koleś, który podłaził na Starym Rynku do każdego jak leci, nieważne czy student, nie student i zagadywał "Czy Pan/i się orientuje?" po czym prosił o kupienie obiadu w barze mlecznym "Apetyt". Nie byłoby w tym nadzwyczajnego gdyby nie to, że kumpel mówił mi, że spotkał go w tym barze. Cwaniaczek chwalił się wypasioną komóreczką, że jakaś dziwka do niego dzwoni i takie tam.
BTW Kiedyś żebrząc na Rynku (jak zwykle) miał plaster przy oku.
Innym razem brat mi opowiadał o kolesiu, który raz zbierał na Polski Związek Głuchoniemych innym razem na Polski Związek Niewidomych. Żeby było śmieszniej, to jak zbierał na Polski Związek Niewidomych to założył ciemne okulary, łaził po tramwaju z laską i ludzi pizgał tą laską go butach, żeby mu wrzucili do puchy. A jak wsiadł kanar to spierdolił. Brat mówił, że jak kiedyś przebieraniec wysiadał z tramwaju to miał buta odciśniętego na plecach.
ooooo i jeszcze nie mogę patrzeć na grubą babę na Półwiejskiej w Poznaniu (taki główny deptak w tymże mieście). Stoi z kilkoma psami i żebrze rzekomo na żarcie dla psów. W rzeczywistości to żebrze na żarcie w luksusowej restauracji dla siebie, bowiem kiedyś pieski były przywiązane przed restauracją na Półwiejskiej. Jak przyszło Euro to nawet po angielsku napisała "FOR DOGS FOOD".