Historyjka pożyczona z piekielnych, opowiada o studentce i młodym wilku
"Jestem studentką drugiego roku medycyny. Chyba sporo osób wie, jak jest ze stypendiami - mimo pomocy rodziców byłoby "trochę" ciężko, więc znalazłam sobie robotę, mianowicie udzielam korepetycji z języka angielskiego. Pomagam głównie dzieciom z podstawówek. Historia jest o piątoklasiście.
Jest to chłopiec - niech będzie Bartek - uczący się z nieszczególnymi rezultatami, chodzi do mnie na korki już 10 miesięcy i jak w mordę strzelił jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby odrobił pracę domową czy nauczył się słówek, mimo że to, co zadaję, dla ucznia przeciętnego nigdy nie przekracza 15 minut niezbyt wytężonej pracy.
Nie powiem, żeby ta godzina z Bartusiem była czymś, o czym marzyłam przez resztę tygodnia, ale to, co ostatnio usłyszałam, zdjęło mnie z nóg.
Otóż stałam na przystanku, kiedy usłyszałam rozmowę owegoż Bartusia z kimś, kto mi wyglądał na jego kolegę z klasy. Usłyszałam swoje nazwisko, więc postanowiłam po chamsku podsłuchać. Wyglądało to mniej więcej tak:
K(olega): Będziesz dzisiaj na facebooku?
B(artuś): Nie ma ch*ja, dzisiaj idę na anglika do tej dupy.
K: I co, jak tam z nią?
B: A ch*jowo jak zawsze.
K: Przypędza cię do galopu?
B: Jak ch*j, niby nie jest tego dużo, ale jak można coś robić, jak ci laska przez godzinę cycki w mordę wpycha!
K: Ciągle do ciebie startuje?
B: No, ona chyba nie ogarnia, że nie może liczyć na jeb*nko, ja już mam dupę!
W tym momencie głośno odchrząknęłam. Obydwaj "kobieciarze" zaklęli i zmyli się z przystanku bez słowa, może dlatego, że na korepetycje zawsze zakładam dość luźne, zapięte pod szyję koszule, a może dlatego, że nie jara mnie pedofilia."
Enjoy!
"Jestem studentką drugiego roku medycyny. Chyba sporo osób wie, jak jest ze stypendiami - mimo pomocy rodziców byłoby "trochę" ciężko, więc znalazłam sobie robotę, mianowicie udzielam korepetycji z języka angielskiego. Pomagam głównie dzieciom z podstawówek. Historia jest o piątoklasiście.
Jest to chłopiec - niech będzie Bartek - uczący się z nieszczególnymi rezultatami, chodzi do mnie na korki już 10 miesięcy i jak w mordę strzelił jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby odrobił pracę domową czy nauczył się słówek, mimo że to, co zadaję, dla ucznia przeciętnego nigdy nie przekracza 15 minut niezbyt wytężonej pracy.
Nie powiem, żeby ta godzina z Bartusiem była czymś, o czym marzyłam przez resztę tygodnia, ale to, co ostatnio usłyszałam, zdjęło mnie z nóg.
Otóż stałam na przystanku, kiedy usłyszałam rozmowę owegoż Bartusia z kimś, kto mi wyglądał na jego kolegę z klasy. Usłyszałam swoje nazwisko, więc postanowiłam po chamsku podsłuchać. Wyglądało to mniej więcej tak:
K(olega): Będziesz dzisiaj na facebooku?
B(artuś): Nie ma ch*ja, dzisiaj idę na anglika do tej dupy.
K: I co, jak tam z nią?
B: A ch*jowo jak zawsze.
K: Przypędza cię do galopu?
B: Jak ch*j, niby nie jest tego dużo, ale jak można coś robić, jak ci laska przez godzinę cycki w mordę wpycha!
K: Ciągle do ciebie startuje?
B: No, ona chyba nie ogarnia, że nie może liczyć na jeb*nko, ja już mam dupę!
W tym momencie głośno odchrząknęłam. Obydwaj "kobieciarze" zaklęli i zmyli się z przystanku bez słowa, może dlatego, że na korepetycje zawsze zakładam dość luźne, zapięte pod szyję koszule, a może dlatego, że nie jara mnie pedofilia."
Enjoy!