Drewniane armaty mogły być bronią niebezpieczną, choć głównie dla własnej obsługi. Specyfika materiału oraz pośpiech przy ich wykonywaniu sprawiały, że wiele armat wybuchało i rozpadało się już przy pierwszej salwie. Dla obsługi, która nie zachowywała ostrożności, takie wybuchające działo mogło stanowić niemałe zagrożenie. W swej „Nocie do Rządu Narodowego w przedmiocie powstania i wojny roku 1863” Krystyn Ostrowski, pisarz i publicysta, a także uczestnik powstania listopadowego, być może na podstawie własnego doświadczenia stwierdzał: „Co do dział drewnianych, sądzimy, że są zupełnie nieużyteczne i niebezpieczne tylko dla tych, którzy się nimi posługują”. Nawiasem mówiąc, w Serbii opowiadano w związku z tym stosowny dowcip. Otóż walczący z Turkami powstańcy przygotowali drewnianą armatę, nabili ją i podpalili lont. Wystrzału jednak nie było, ponieważ armata wybuchła, zabijając stojące w pobliżu osoby. Jeden z powstańców przeżył wybuch, wstał, otrzepał się z kurzu i zaczął skakać z radości. Na pytanie, z czego się cieszy, odpowiedział: skoro ta armata zabiła u nas tyle osób, to ilu musiała zabić Turków?