Jeszcze za czasów mojej pracy na stacji O. pamiętam taką sytuacje - stoję sobie przy oknie (nie mam co robić jak to na stacji) i widzę blondynkę (tak to jest ważne) miota się przy aucie, miota, w końcu wchodzi na sklep kupuje lejek i wraca do auta, bierze ON i leje tak za 250 zł co na tamte czasy oznaczało pełny bak, płaci wsiada do auta, a autko przejechało może z 5m metrów i staje wchodzi na sklep robi burdę, że paliwo jest xyz... no to zabieram dupsko jako jedyny facet na całej stacji otwieram klapke od wlewu a tam jak wół Pb 95/98 i pytam się blondynki jak pani wcisnęła tutaj pistolet od ON (diesel ma grubszą końcówkę, żeby nie wszedł do baku benzyniaka), a ona na to, że nie chciał wejść to lejek kupiła moja mina bezcenna