Mighty Morphin Europe Rangers
a jak nie to
Belgijskie ZOMO użyło armatek wodnych i spałowało w niedzielę członków organizacji anty-imigranckich, którzy manifestowali na Placu Giełdy w Brukseli przeciwko zamachom terrorystycznym dżihadystów. Doszło do zamieszek. Nie wykluczone, że burdy zostały sprowokowane, bowiem prawicowych demonstrantów zaatakowali pałkami policjanci w cywilu. W ślad za nimi wkroczyły do akcji oddziały specjalne oraz armatki wodne. Tak są tłamszone odruchy samoobrony u tej części społeczeństwa, której mózgi nie zostały sprane przez lewackie media.
Zamachy terrorystyczne w Europie (i tylko w Europie) uruchamiają rytualne zachowania. Po każdej takiej tragedii zwyczajem stało się zbijanie kapitału politycznego, w tym przypadku jest to lament nad eurolewactwem, które w imię chorej ideologii multi-kulti i politycznej poprawności nie chce dostrzec oczywistego: że islam to śmiertelny wróg Europy.
Takie wzmożenie będzie się pojawiać w przyszłości przy okazji kolejnych zamachów, a te na pewno się zdarzą. Podobnie jak dzisiaj, wybrzmiewać będzie dzikie zadowolenie w tonie: A NIE MÓWIŁEM, odrobinę jedynie skrywane troską o Europę. Co głupsi przywoływać będą słowa ludzi, którzy sprzeciwili się rasistowskiej nagonce na muzułmanów, pytając retorycznie, gdzie teraz jesteście?!
Jednak co takiego kolejne zamachy nam mówią nowego? Że w Europie są radykalni muzułmanie, którzy współpracują z ISIS? No pewnie, że są, wszyscy to wiemy. Że gdyby Niemcy nie wpuścili miliona uchodźców to by do zamachów nie dochodziło? To oczywista bzdura. Zamachy w Europie (Londyn, Madryt) się zdarzały gdy nie było fali uchodźców. A może akty terroru udowadniają, że uchodźcy to zamachowcy? W zdecydowanej większości nie, chociaż żołnierze ISIS mogą wykorzystać okazję i się do nich dołączyć. Warto też zauważyć, że kraj, który przyjął ich najwięcej nie padł ofiarą terroru (oby jak najdłużej to trwało).
No więc nie dość, że kolejne zamachy nie przynoszą żadnej nowej wiedzy o naszej sytuacji, lamenty nacjonalistów nie mówią nic jak można tę sytuację rozwiązać. Bo kretyńskie recepty a'la Miriam Shaded nawet jako żart przestały bawić. Odesłać 40 milionów obywateli UK, Francji, Belgii, Szwecji i Niemiec, z których większość to normalni pracujący ludzie do nie-wiadomo-gdzie? Ludzi, którzy są potomkami migrantów w 2, 3 pokoleniu i nie mają żadnej innej ojczyzny poza Europą? Otoczyć całą Europę murem i uczynić z niej twierdzę? Doświadczenia amerykańskie pokazują, że nie ma takiego muru, którego nie można pokonać. Czy może nie wpuszczać żadnego muzułmanina nawet jako turystę?
Opowiadając o wojnie cywilizacji, nacjonaliści próbują zaciemnić skomplikowany obraz geopolityczny, gdzie USA i Europa, w tym Polska odegrały swoją rolę i który jest przyczyną obecnych wydarzeń. Nacjonaliści nawołują, żeby Europa wyrzekła się swoich wartości - liberalizmu, otwartości i tolerancji - żeby rzekomo zachować swoją tożsamość. Fałszywą tożsamość opartą na wartościach antyeuropejskich.
Przekreślenie projektu europejskiego i powrót do Europy nacjonalizmów będzie skutkowało końcem pokoju na naszym kontynencie (poczekajcie na przebudzenie niemieckiego nacjonalizmu) i to jest dopiero prawdziwe zagrożenie, a nie islamizacja. Bezpieczeństwo Polski jest możliwe jedynie w silnie zintegrowanej Unii Europejskiej, nabieranie się na prawicowe populizmy będzie prowadziło do jej rozkładu, na czym głównie wygra Rosja.