Witam.
Na wstępie zaznaczę, że osoby, których nie interesuje temat powinny scrollować w dół.
Chciałbym zaprosić do czytania mojej własnej serii artykułów poświęconych szeroko dostępnym środkom odurzającym i halucynogennym, przeżyciach i ostrzeżeniach związanych z używkami.
Mam przyjemność zaprezentować gałkę muszkatołową, przyprawę o właściwościach psychoaktywnych, stosowaną m. in. w medycynie i kuchni. Teraz trochę wikipedii:
'Spożyta w ilości 5-15 gramów ma działanie psychoaktywne z powodu obecności mirystycyny. Ze względu na towarzyszące nieprzyjemne efekty uboczne, rzadko jest stosowana w celach rekreacyjnych. Duże ilości, rzędu 60 g (~12 łyżeczek) i więcej, są niebezpieczne, powodując konwulsje, palpitacje, nudności, w niektórych przypadkach odwodnienie i ogólne uczucie bólu. Po zażyciu dużych ilości doświadczano silnego działania delirycznego. Osoby spożywające gałkę w znacznych ilościach mówią o nieprzyjemnych, trudnych doświadczeniach, włączając w to zaburzenia widzenia (halucynacje) i w wielu przypadkach stany lękowe'
No to tyle z teorii, czas przejść do praktyki i opisu. Gałkę można kupić praktycznie w każdym sklepie, w moich nie mogłem znaleźć całego nasiona, tylko wersję od razu zmieloną. Jeżeli macie dostęp do świeżych odpowiedników, to o wiele lepiej dla was.
Ile należy wziąć tego świństwa? Ja sam, w 0,4 litra wody, rozpuściłem dwa opakowania po 20g każdy. Jest to optymalna dawka jak na fabrycznie zmielony towar, traci on wtedy swoje właściwości, ale zyskuje na smaku i aromacie (oczywiście w kuchni). Powyżej 50-60 można już zaobserwować skutki uboczne naszego tripu, lub nawet przedawkować.
Smak roztworu jest okropny, to po prostu trociny z wodą. Wypicie wszystkiego nie jest miłym doznaniem, polecam zapijać go colą lub sokiem z cytrusów.
Co dalej? Do naszej fazy trzeba będzie kawałek poczekać, zwykle następuje ona w 3-4 godzinach po zażyciu. W tym czasie najlepiej ulokować się w domu, samemu lub z towarzystwem, polecam zakupić wcześniej sporą ilość picia, jedzonka i ew. puszczanie nastrojowej muzyki. Teraz najważniejsze, czyli opis tripu.
Na początku jest... pozytywnie. Przy każdej z pięciu prób po około czterech godzinach towarzyszyło mi odprężenie, rozluźniałem się na całego. Znajomi zaczynali się śmiać, rozmawialiśmy o głupotach typu siłownia, kalendarz i o różnych innych pierdołach. Po upływie 5. godzin zaczynałem widzieć kolory, żółte i niebieskie wzory na ścianach. Po półgodzinie od pierwszych znaków pojawia się uczucie chłodu, nie ważne czy ma się na sobie bluzę, kurtke lub sweter- zawsze było mi zimno. Po około 6 godzinach pojawiły się pierwsze haluny, czasami były większe, czasami mniejsze, im więcej się rozmawiało, tym 'głębszych' doznań można było dostać, niektórzy opisują uczucie lęku, pamiętajcie, że każdy inaczej przeżyje takie coś. Ogółem sądziłem, że biała ścierka się rusza i chce mnie zaatakować, ale nie był to strach, lecz powód do śmiechu. Po upływie 8 godzin zaczynamy już wracać do naszego pierwotnego stanu, gałka schodzi ustępując miejsce zamuleniu. Po takim czasie kładłem się spać. 'After dej' jest różny, czasami boli głowa, czasami nic się nie chce, czasami jest się nadal wyluzowanych, choć przeważają niemiłe odczucia.
Jaki jest cel opisu rzeczy, przez wielu uznawanych za głupotę? Otóż jest on jeden: rozpisać wszystko, co typowy dwudziestolatek może dostać od ręki, zrobić taki długi spis, tak, nawet na sadisticu. Uczulić innych na świństwa i na te naturalne i przyjemne rzeczy, przekazać wiedzę.
Końcowa ocena: pozytywne doznanie ogólnodostępne, spora szansa wkręcania czegoś, skutki uboczne w postaci bólów określonych partii ciała, wstrętny sposób przyjęcia (ten smak
)
Do odważnych świat należy.