18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 1:14
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 23:00

#tortury

Opis maszyny do tortur wg F. Kawki dzieło pt."Kolonia k

m................z • 2013-05-01, 18:53
A teraz trochę literatury

Wstawiam urywki dzieła pd "Kolonia Karna" Franza Kawki, w którym opisana jest bardzo ciekawa maszyna do tortur:) Czyli to co każdy szanujący się sadol przeczytać powinien:P ...macie okazje otrzeć się o trochę kultury:P tej pisanej:P
Urywki opisujące samo działanie maszyny, gdyby ktoś jednak chciał przeczytać całość (która jest śmiesznie krótka) to na konću tematu wstawię link do całości;)
miłej lektury;)

"(...)
Dolna część nazywa się "łóżkiem", górna – "rysownikiem", a ta tutaj środkowa, wisząca część nazywa się "broną".
– Broną? – spytał podróżny.
– Tak, broną – odparł oficer. – To odpowiednia nazwa. Igły są umieszczone jak w bronie, a także całość porusza się jak brona, choć tylko w jednym miejscu i o wiele kunsztowniej. Zresztą zaraz pan to zrozumie. Tutaj, na łóżku, kładzie się skazańca. Chciałbym najpierw opisać aparat, a dopiero potem pokazać samą procedurę. Będzie pan ją mógł później lepiej śledzić. Zresztą koło zębate w rysowniku zbyt się już starło i bardzo skrzypi, kiedy jest w ruchu; zaledwie można się wtedy porozumieć; niestety bardzo trudno tu dostać części zapasowe. – A więc tutaj, jak powiedziałem, jest łóżko. Jest ono całkowicie i dokładnie pokryte warstwą waty; dowie się pan jeszcze, w jakim celu. Na owej wacie kładzie się skazańca na brzuchu, oczywiście nagiego; tutaj są rzemienie, aby go przytroczyć za ręce, za nogi i za szyję. Tu u węzgłowia łóżka, gdzie, jak powiedziałem, człowiek kładzie się najpierw twarzą, znajduje się ów mały klin filcowy, który z łatwością można tak wyregulować, aby wepchnąć go człowiekowi wprost w usta. A to w tym celu, aby przeszkodzić krzykom i rozgryzieniu języka. Naturalnie człowiek musi ten filc wziąć w usta, gdyż inaczej rzemień, przytrzymujący szyję, złamie mu kark.(...)

(...)Była to duża budowla. Łóżko i rysownik posiadały jednakowe wymiary i wyglądały jak dwie ciemne skrzynie. Rysownik wznosił się mniej więcej dwa metry ponad łóżkiem; oba przyrządy były na krawędziach połączone czterema mosiężnymi sztabami, które niemal iskrzyły się w słońcu. Pomiędzy skrzyniami na stalowej taśmie wisiała brona.
– A więc tutaj leży człowiek – rzekł podróżny, odchylił się w krześle i skrzyżował nogi.
– Tak – odpowiedział oficer, odsunął czapkę nieco do tyłu i przeciągnął dłonią po gorącej twarzy. – Teraz niech pan posłucha. Zarówno łóżko, jak i rysownik posiadają swoje własne baterie elektryczne; łóżko potrzebuje jej dla siebie, rysownik dla brony. Skoro tylko człowiek zostanie przytroczony, wprawia się łóżko w ruch. Drobnymi, bardzo szybkimi ruchami drga ono równocześnie na boki oraz wprzód i w tył. Podobne aparaty widział pan może w zakładach leczniczych; tylko że przy naszym łóżku wszystkie ruchy są dokładnie obliczone; mianowicie muszą one być dokładnie zestrojone z ruchami brony. Właśnie tej bronie pozostawia się samo wykonanie wyroku. (...)

(...)Za pomocą brony należy skazańcowi wypisać na ciele nakaz, który przekroczył. Temu skazańcowi na przykład – oficer wskazał na mężczyznę – wypisze się na na ciele: "Szanuj swego zwierzchnika!"(...)

(...)
– Widzi pan – mówił oficer – dwojakie igły w wielorakim ustawieniu. Każda długa ma obok siebie jedną krótką. Długa mianowicie pisze, a z krótkiej tryska woda, która zmywa krew, aby zachować pismo w stałej czystości. Woda z krwią zostaje następnie skierowana tutaj do małych rynien i spływa w końcu do tej rynny głównej, której rura odpływowa prowadzi do wykopu.

(...) To pismo oczywiście nie może być proste; nie powinno ono zabijać natychmiast, lecz przeciętnie dopiero w ciągu dwunastu godzin; na szóstą godzinę oblicza się punkt zwrotny. Właściwe pismo musi więc otaczać wiele, wiele ozdobników; prawdziwe pismo otacza ciało tylko wąskim paskiem; reszta tułowia przeznaczona jest na ozdobniki. Czy potrafi pan teraz ocenić pracę brony i całego aparatu? Niech pan tylko spojrzy! (...)

(...)– Pojmuje pan działanie? Brona zaczyna pisać; kiedy z pierwszym napisem na grzbiecie człowieka jest już gotowa, zwija się warstwa waty i powoli obraca ciało na bok, aby dostarczyć bronie nowego miejsca. Tymczasem miejsca z wyrytym aż do krwi pismem kładą się na wacie, która dzięki specjalnemu spreparowaniu natychmiast tamuje krwawienie, co pozwala na dalsze pogłębianie pisma. Te tutaj haczyki na krawędzi brony oddzierają następnie, przy dalszym obrocie ciała, watę z ran, ciskają ją do wykopu i brona znów ma robotę. Tak pisze ona coraz głębiej w ciągu dwunastu godzin. Przez pierwsze sześć godzin skazaniec żyje niemal tak jak dawniej, cierpi tylko z powodu bólu. Po dwóch godzinach odejmuje się filc, gdyż człowiek nie ma już siły krzyczeć. Do tej tutaj elektrycznie ogrzewanej miski u wezgłowia wlewa się ciepłą papkę z ryżu, z której człowiek, o ile ma ochotę, może wziąć tyle, ile zaczerpnie językiem. Każdy korzysta z tej sposobności. Ja wiem, że każdy, a mam duże doświadczenie. Dopiero około szóstej godziny nie znajduje już skazaniec przyjemności w jedzeniu. Zazwyczaj klękam wtedy tutaj na dole i obserwuję to zjawisko. Człowiek rzadko połyka ostatni kęs, obraca go tylko w ustach i wypluwa do wykopu. Muszę się wówczas uchylić, inaczej trafiłby mnie w twarz. Ale jakże spokojny staje się człowiek wtedy, około szóstej godziny! Najgłupszy przychodzi do rozumu. Zaczyna się to koło oczu: stąd się rozszerza. Widok ten mógłby skłonić do położenia się samemu pod bronę. Dalej nic się nie dzieje, człowiek zaczyna tylko odcyfrowywać pismo, otwiera usta, jak gdyby nasłuchiwał. Widział pan, że nie jest łatwo odczytać to pismo oczyma; ale nasz człowiek odcyfrowuje je swymi ranami. Jest to zresztą duża praca. Do jej wykonania potrzebuje on sześciu godzin. Potem jednak brona przekłuwa go całkowicie i rzuca go do wykopu, gdzie z pluskiem pada na wodę z krwią i watę. Wówczas wymiar sprawiedliwości dobiegł końca, a my, ja i żołnierz, zagrzebujemy człowieka. (...)"

a oto link do całości zwoje-scrolls.com/kafka-ploski/kolonia.htm
mam nadzieje ze Wam sie spodoba;) pzdr:)

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

🇬🇧  English version
Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany

Support this website with a small donation

🇵🇱  Polska wersja
Hello guest,

We hope you enjoy our movies. Please consider a small donation to help us to cover the costs of our servers because currently we don't have enough ads to do it.

Currently we accept donations with Polish Zloty (PLN, zł). 1 PLN = 0.23 EUR (this may vary)
Available payment methods: Credit card, debit card, Google Pay

Thank you for your support!

Donate
 already done / not interested

Gruszka udręki

~LeweOkoSaurona2013-04-28, 16:49
To z pozoru niewinne ustrojstwo, dzięki zastosowaniu mechanizmu śrubowego, pozwalało w prosty sposób umieszczać się wewnątrz naturalnych otworów skazanego. Kat, dokręcając śrubę, mógł w dowolnym stopniu regulować rozwarcie się bocznych elementów. Aplikowana doustnie służyła do uciszania szeroko pojętych bluźnierców i heretyków, stąd wizerunki szatana na jej powierzchni ( mówisz w imieniu diabła – my wsadzamy ci go do gęby). Kobiety posądzane o stosunki seksualne z diabłem karano umieszczeniem gruszki w pochwie. To mechaniczne cudeńko stosowano również jako lek na pedalstwo, instalując je w wiadomym miejscu





Moim zdaniem - "must have" każdego kata

Wał do patroszenia

~LeweOkoSaurona2013-04-24, 19:53
Proste zarówno w konstrukcji, jak i w użyciu. Urządzenie niezwykle przydatne w pozyskiwaniu informacji od przestępców i nie tylko.
Wał do patroszenia, bo o nim mowa, budową przypominał korbę studni. Różnica polegała na tym, że zamiast sznura z wiadrem, do korby przywiązywano skazanego… za jelita. Bebeszenie rozpoczynało się nacinaniem brzucha skazańca i wyciąganiem przez powstały otwór fragmentu jelita, który przywiązywano do korby. Cała zabawa polegała na powolnym nawijaniu kiszek. Patroszenie w ten sposób, pozwalało skazanemu rozkoszować się widokiem swoich wnętrzności, powoli oplatających wał. Przy prawidłowym stosowaniu tortury, śmierć następowała nawet po kilkudziesięciu minutach od wykonania zabiegu.



Pierwszy temat

Torturowana

D................k • 2013-04-17, 12:30


Krótki snuff.
Jesusek_Chytrusek • 2013-04-17, 17:38   Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (34 piw)
a sie kurwa wystraszylem ,nie ogladam wiecej sadola na sluchawkach.

Rozciąganie

xgregor2013-03-05, 0:03
Syryjskie tortury.
Tak, wiem że chujowo widać

Oddzial 731. Czyli masakra - ktora przeszla bez echa.

k................n • 2013-02-11, 23:57
Wiele osob nie slyszalo o Oddziale 731 i ich bezwzglednych, okrutnych(az brakuje przymiotnikow) eksperymentach, obserwacjach i operacjach. Hitler i 3 rzesza, cale auschwitz - przy tym to pikus .Sam nie slyszalem az do dzis, wiec postanowilem sie tym z wami podzielic - moim zdaniem warto przeczytac do konca pomimo dlugosci tekstu.



źwięk, jaki wydaje zamarznięta kończyna, przypomina uderzenie w tablicę albo deskę. Bez jedzenia, ale z dostępem do wody, można przeżyć 60 dni. Wiadomo też, jakie ciśnienie jest potrzebne, żeby wysadzić z czaszki gałkę oczną. Skąd to wiadomo? Ktoś musiał to sprawdzić. I sprawdził. Niektórzy mają silną potrzebę przekonania się jak coś działa. W przypadku Jednostki 731, ofiary tej ciekawości można liczyć w tysiącach.

Cesarstwo Japonii w pierwszej połowie XX wieku to horror, fuzja psychopatycznych natur i perfekcyjnej mentalnej tresury. Trudno znaleźć lepsze okoliczności dla masowej zbrodni. Z perspektywy Europy myślimy o nazistowskich Niemczech jako o maksimum przemyślanej, strategicznej eksterminacji na wielką skalę. Nic bardziej mylnego. Imperialne ambicje faszystów po fachu, Japończyków, zbudowały system wojenny nie tylko doganiający nazistów, ale przewyższający ich szczególnego rodzaju finezją. Poziom zwyrodnienia mózgów, które wymyśliły to wszystko, każe wątpić w prawdziwość relacji, ale niestety, to wszystko prawda.

Za powołanie Jednostki 731 w armii cesarskiej odpowiadał generał Shiro Ishii, osobnik, którego można postawić w Sevres jako wzór psychopaty, a jednocześnie idealny żołnierz Imperium Słońca (to nie tak znów odległe od siebie kategorie). Jego życiową pasją była broń biologiczna i inne narzędzia masowej zagłady, czym zainteresował japońskie władze i otrzymał zgodę, by rozwijać nowe, niezawodne narzędzie potrzebne do zdobycia władzy nad światem (a przynajmniej do pokonania ZSRR i USA). Jednostka Togo vel 731 ruszyła w roku 1935 w Pingfan – dzielnicy miasta Harbin w Mandżurii. Logistyką zajęła się niezawodna żandarmeria wojskowa, Kempeitai, przy której SS-mani wydają się malutcy. Z zapałem dostarczała nowych więźniów, głównie chińskich oraz radzieckich cywili i jeńców wojennych. Nikt nie wyszedł stamtąd żywy.



Obszar zainteresowań Jednostki 731: malaria, dżuma, tyfus, cholera, ospa, syfilis, gruźlica, amputacje, operacje na świadomym pacjencie, wpływ temperatury, promieni rentgenowskich, trucizny, ciśnienia i gazów bojowych na organizm. Wszystko zostało sprawdzone przez załogę, w służbie Imperium, z dużym entuzjazmem. Japońscy wojskowi i lekarze, jak wynika z zebranych wywiadów, niespecjalnie się wstydzą czy kryją z faktem, że wycinali bez znieczulenia (anestezja mogła mieć wpływ na wynik operacji) rozmaite części ciała czy wstrzykiwali (z niejasnych powodów) więźniom dożylnie koński mocz. Wszystko da się uzasadnić – żeby zapobiegać epidemiom, trzeba najpierw kogoś zarazić w laboratoryjnych warunkach. Żeby wiedzieć jak radzić sobie z odmrożeniami powszechnymi u dzielnych japońskich żołnierzy, trzeba niestety poświęcić czyjeś kończyny. Wojna to wojna, mówią i chętnie dzielą się detalami.

Cytat:

Lekarze z „Jednostki 731” – na jej czele stał demoniczny mikrobiolog dr Shiro Ishii – zasłynęli m.in. ze skomplikowanych, dziwacznych operacji bez znieczulenia. Wycinali więźniom organy, a ciężarnym kobietom (które często sami wcześniej zapładniali) embriony. Odcinali ręce i nogi, a następnie przyszywali je z drugiej strony ciała, sprawdzając, czy się zrosną.

Innym nieszczęśnikom zamrażali, a następnie rozmrażali członki, badając potem postępy gangreny i gnicia ciała. Dokonywali trepanacji czaszki i operacji wycięcia części mózgu. Usuwali żywym więźniom żołądki i przyszywali przełyk prosto do jelit. Wstrzykiwali końską urynę do nerek lub powietrze do żył. Zabijali ludzi w komorach próżniowych, topili lub wieszali do góry głową.

Jednym z zadań „badaczy” z „Jednostki 731” było testowane na ludziach broni. Granatów, miotaczy ognia, bomb, ale przede wszystkim gazów bojowych. A także broni chemicznej, biologicznej i bakteriologicznej. Celem było m.in. skonstruowanie bomby pozwalającej wywoływać na zaatakowanych terenach epidemie groźnych chorób.



img196.imageshack.us/img196/1343/4375234495049.jpg

Ta mało estetyczna praca, jak wynika z ich relacji, nie była aż taka zła, zwłaszcza, że jeśli komuś się nie podobało, szedł na front. Zatrudnienie w Jednostce 731 gwarantowało spokój, respekt i dużo darmowej sake. Jedynym problemem było codzienne przyglądanie się bliźnim od środka, ale i na to jest sposób – jeśli pozwolisz sobie odpowiednio wyprać mózg, możesz uodpornić się na nawet najbardziej przerażające sceny. Stąd maruta (kłoda) – przezwisko, jakie nadawali Japończycy więźniom – w końcu kompleks w Pingfan oficjalnie był tartakiem. Kłodę czy inny kawałek drewna, można pociąć albo spalić, do tego w końcu służy. „Za pierwszym razem nieco się wahasz, za drugim już jesteś przyzwyczajony, za trzecim zgłaszasz się na ochotnika”, mówił jeden z lekarzy w dokumencie NBC.



Broń biologiczna była flagową dziedziną Jednostki 731. Sam Shiro Ishii, dumny z pionierskich osiągnięć Japonii na tym spektakularnym polu, nader chętnie angażował się w konstrukcję bomb bakteriologicznych. Bomba ceramiczna to jego najdroższa dziecina. Stałą część obiektów w Pingfan zajmowały pomieszczenia na szczury i ich pchły (najskuteczniejsze w przenoszeniu chorób zakaźnych), które następnie wysyłano w stronę rozmaitych chińskich miast. Do tej pory zdarza się, że nieoczekiwanie całkiem zdrowy człowiek w Ningbo czy Quzhou nagle zachoruje na, powiedzmy, tyfus albo dżumę. Zaraza nie ginie tak szybko, 60 lat to za mało. Japońskie pchły powodowały masowe epidemie jeszcze długo po wojnie. Eksperymenty z bronią biologiczną pochłonęły ponad 300.000 ofiar na terenie samych Chin.

„Ludzcy” to ostatnie słowo, jakie można powiedzieć o nazistach, ale jest jeden przypadek, w którym może mieć to jakieś (wątłe) uzasadnienie. Niemcy długo jeszcze będą kajać się za III Rzeszę, ale faktycznie robią to – nie ma zaprzeczania, udawania, że nic specjalnego się nie stało, albo że dr Mengele miał olbrzymie zasługi dla medycyny. Bolesne przeżuwanie i trawienie własnej winy świadczy o resztkach przyzwoitości. Tymczasem rząd Japonii przebąknął coś (to właściwe słowo) dopiero w roku 2002. Podobnie jak masakrę w Nanjing, z której reportaż przeraził nawet Hitlera, również eksperymenty z bronią chemiczną i biologiczną rząd Japonii zbywa dyskretnym milczeniem. Oficjalne stanowisko to „nie mamy dowodów”. Faktycznie, po zakończeniu wojny seria cichych porozumień i umów pozwoliła się pozbyć większości dokumentów. Kompleks w Pingfan wycofująca się armia zniszczyła w 1945. Shiro Ishii wykupił się bezcenną dokumentacją eksperymentów, oferując ją hojnie Amerykanom do celów naukowych i nieniepokojony przez nikogo dożył sobie swoich dni w okolicach Tokio.





W latach 90. polskie dzieciaki dowiedziały się, co to Jednostka 731, dzięki niezawodnym wypożyczalniom video. Film nazywał się „Laboratorium diabła”, a na okładce naklejono rozważnie etykietkę „niewskazane dla kobiet w ciąży”. Film z 1992, produkcji HK, jest sequelem, a może raczej przeróbką bardzo niesławnego „Man behind the Sun” T.F. Mou. Horror gore oparty na faktach, trudno wyobrazić sobie większą makabrę – zwłaszcza, że podobno (choć nie wiadomo, czy to nie legenda miejska), Mou pożyczył sobie kilka autentycznych ciał dla nadania niektórym scenom wiarygodności. „Laboratorium” to dużo uboższa i plastikowo-gumowa wersja, bliższa filmom typu „nazi exploitation” z lat 70., w dodatku z wątkiem przygodowym. „Man behind the Sun” to już nie żarty – zdaniem samego reżysera, to próba wiernego odtworzenia zdarzeń, o których się nie mówi, a więc głównie krew i jelita bez specjalnych zahamowań. Mou miał swoje powody, żeby zaprezentować światu to upiorne widowisko: autentyczny materiał filmowy czy fotograficzny w większości już nie istnieje, zniszczony przez zapobiegliwych Japończyków. Kiedy w 1988 roku kręcono film, nad samymi faktami już nie dyskutowano. W efekcie powstała osobliwa i szokująca hybryda dokumentu, fabuły i filmu mondo.

Jeśli ktoś po obejrzeniu „Man behind the Sun” nie czuje, że jego wiedza została zaspokojona albo wciąż może spać i jeść – powinien zobaczyć prawdopodobnie najbardziej makabryczny film wszech czasów, „Philosophy of a Knife” Andreya Iskanova. Ten uprzejmy i czarujący reżyser z Chabarowska (miasto, w którym odbyły się procesy japońskich zbrodniarzy wojennych) niewielkim nakładem finansowym nakręcił cztery godziny regularnej rzezi. To nie jest przyjemne w oglądaniu kino: łączy zebrane wypowiedzi z pierwszej ręki, zachowany autentyczny materiał dokumentalny i sceny aktorskie w czerni i bieli, nakręcone z surrealistycznym sznytem. Ścieżka dźwiękowa, która dopełnia całości, sprawia, że „POAK” dostarcza podobnych wrażeń, co harsh noise o świcie. To film niskobudżetowy, obrzydliwy i niemożliwy do przyjęcia na jeden seans, ale jak widać, ten świat też nie jest wcale miłym miejscem.

zrodlo : paranormalne.pl
zrodlo zrodla ( )

viceland....ezienie-diabla/

rp.pl/art...stki_731__.html

pl.wikipedia....i/Jednostka_731

ROWNIEZ CIEKAWE INFORMACJE NT. ODDZIALU 731 ZAMIESZCZAM W KOMENTARZU.

Każdy z nas słyszał o zbrodniach wojennych, o łagrach radzieckich czy hitlerowskich obozach koncentracyjnych. Każdy z nas słyszał także o próbie tuszowania tych zbrodni (sprawa Katynia czy „polskich obozów koncentracyjnych” jak to określili Niemcy). Jednak nasze wyobrażenie o wschodnich zbrodniach kończy się często w miejscu, gdzie przebiega granica pomiędzy Rosją a Chinami. A właśnie tam miała miejsce potworna zbrodnia okresu II Wojny Światowej, do dziś rzadko kiedy poruszana, odkryta w atmosferze skandalu i każąca się tłumaczyć jednemu z największych mocarstw współczesnego świata – Stanom Zjednoczonym Ameryki.

Dziś chciałabym przedstawić efekt mojego zainteresowania tą sprawą. Przekopałam się przez wiele książek, publikacji, nagrań i relacji świadków. Ostrzegam, że tekst może szokować i powodować niesmak u wrażliwszych użytkowników forum. Myślę jednak, że warto na ten temat podyskutować, jeśli nie ze względu na ogrom nieszczęścia jakie się tam zdarzyło, to ze względu na konspirację jaka wynikła po zakończeniu wydarzeń jakie opiszę. Tekst jest długi, jednak mam nadzieję, że znajdzie się choć jedna osoba, która dotrwa do końca i podzieli się swoim zdaniem. Poniższy tekst traktuje o najpilniej strzeżonej tajemnicy II Wojny Światowej. O japońskim Oddziale 731.

W 1932 roku oczy świata zwrócone były ku Europie, gdzie Adolf Hitler ze swoją partią NSDAP dochodził do władzy krwawą ścieżką. Skrajne poglądu i bezkompromisowa polityka sprawiły, że sytuacja wewnętrzna III Rzeszy była pilnie obserwowana przez cały świat, a szczególnie przez kraje Zachodu. Te wydarzenia sprawiły, że świat niejako zapomniał o wydarzeniach, które rok wcześniej miały miejsce w Chinach, kiedy to 18 września 1931 roku japońska Armia Kwantuńska sprowokowała sytuację, która przeszła do historii jako „incydent mukdeński” i przemocą zaanektowała Mandżurię, czyli północno-wschodnie terytorium Chin, pod swoje panowanie tworząc marionetkowe państwo zwane Cesarstwem Mandżukuo.

Wykorzystując zainteresowanie świata Europą i opiniami opartymi na zasadzie „Chiny i Japonia zawsze się biły, lepiej niech to robią między sobą bez naszego udziału”, Japonia prowadziła w Mandżurii politykę terroru. Sytuację wykorzystał znany japoński mikrobiolog, dr Shiro Ishii, który na terenie dawnej Mandżurii, otworzył laboratorium, które w teorii miało się zajmować metodami uzdatniania wody na potrzeby armii, w praktyce...cóż w praktyce było inaczej. Ishii dostał kompleks budynków, 300 ludzi do pracy oraz więźniów pobliskiego Zhong Ma Camp Prison do dyspozycji. Tak zaczęły się początki pracy dr Ishii, opętanego wizją broni bakteriologicznej i nacjonalistycznych poglądów. Pracy, która nigdy nie miała ujrzeć światła dziennego.

Zasłaniając się koniecznością pracy nad uzdatnianiem wody, oraz potrzeby tajności projektu w obawie przed wykradnięciem pomysłu dr Ishii zyskał wspaniałe warunki do rozpoczęcia eksperymentów. W 1932 roku oficjalnie przejął dowództwo nad obozem nieopodal Harbinu i ludźmi, którzy ze względu na tajność projektu zostali określeni mianem „Jednostka Togo”. Pierwsze lata działalności Togo skupione były wokół badania wpływu chorób zakaźnych na człowieka oraz odporności na mróz i leczenia odmrożeń. Japonia bowiem na te ostatnie położyła mocny nacisk z racji na planowaną na terenie Syberii wojnę z ZSRR. Nie przebierając w środkach wybierano grupy więźniów, których obóz Zhong Ma dostarczał w ilościach odpowiadających zapotrzebowaniu, po czym wstrzykiwano im zarazki dżumy i wąglika. Obserwowane reakcję organizmu na choroby oraz mierzono czas od momentu zainfekowania do śmierci, zależność szczepień do tego czasu itp.

W opisie jednego z eksperymentów można przeczytać o grupie chińskich jeńców, którym wszczepiono pałeczki dżumy. Po dwunastu dniach większość z nich zmarła w gorączce sięgającej 40oC. Jeden więzień, który niepojętym sposobem przeżył 19 dni został żywcem poddany sekcji zwłok, lub raczej wiwisekcji, mającej na celu wyjaśnienie zagadki jego odporności na dżumę. Eksperymentowano głównie na więźniach narodowości chińskiej, koreańskiej i rosyjskiej. Jednak niekiedy na potrzeby eksperymentów (głównie na odporność różnych nacji na choroby zakaźne) wykorzystywano także jeńców amerykańskich, australijskich, brytyjskich i nowozelandzkich sprowadzonych z obozu jenieckiego w Mukden. Oprócz badań nad chorobami zakaźnymi prowadzono także eksperymenty pod kątem trucia fosgenem, wstrzykiwania cyjanku potasu, wystawiania na działanie prądu o natężeniu dochodzącym do 20 000 wolt, czy sprawdzanie jak duża dawka heroiny jest w stanie zabić człowieka na miejscu.

Jednym ze sztandarowych eksperymentów Jednostki Togo były badania wpływu zimna na ciało człowieka. Prowadzono je w najmroźniejszych miesiącach roku. Badanie polegało na wystawieniu więźnia na mróz, przywiązanego, z odsłoniętymi rękami. Więzień był zmuszany zanurzać ręce w zimnej wodzie po czym stać aż obciekną. Jeśli stawiał opór członkowie zespołu sami polewali mu kończyny, po czym były one regularnie opukiwane deseczką. Kiedy ciało wydawano dźwięk podobny do kawałka drewna, proces zamrażania uznawano za zakończony. Takie samo doświadczenie prowadzono pod kątem nóg, każąc stać ludziom boso na śniegu nocą. Następnie jeniec był zabierany do laboratorium, gdzie odmrożone członki wkładano do wody o temperaturze 5oC i stopniowo podgrzewano. Doświadczenie zawsze kończyło się na dwa sposoby. Po rozmrożeniu albo „ściągano” ciało z kości na oczach przytomnej ofiary, której przerażenia nie sposób sobie nawet wyobrazić, gdy zamiast rąk zostawały gołe kości rąk, lub tak długo okładano pałkami aż podobnie jak sople lodu kruszyły się i odpadały. Takie odmrożone kończyny nie krwawiły a ludzie nie umierali. Wiedzieli przez cały czas co się z nimi dzieje i że cokolwiek by się nie działo nie wyjdą z tego żywi. Ból jaki odczuwali po takich eksperymentach jest niemożliwy do opisania.

Więźniów zamykano w komorze dekompresyjnej i w zależności o rodzaju eksperymentu podnoszono lub obniżano ciśnienie, żeby sprawdzić jakie jest konieczne do zabicia człowieka. Badano także jakie ciśnienie trzeba wytworzyć aby człowiek dostał zapaści a wnętrzności zostały wypchnięte przez naturalne otwory ciała.

Inne grupy więźniów selekcjonowano pod względem płci, wieku, postury oraz stanu zdrowia i zmykano w przeszklonym hermetycznym pomieszczeniu. Do środka tłoczono gaz. Naukowcy obserwowali i zapisywali ile każdej ofierze zajęło uduszenie się . Dodatkową torturą dla ludzi był fakt, że przez szklane ściany cały czas patrzyli w twarze ludzi, którzy ich mordowali.

W innej części kompleksu, przygotowanej na sale operacyjne (trzeba zaznaczyć, że dość prymitywne sale) przywiązywano ludzi do stołów i uśpiwszy ich chloroformem lub odurzając narkotykami do utraty przytomności pobierano wciąż żywe organy do badań anatomopatologicznych lub w celu umieszczania w roztworze formaldehydu. Relacje świadków opisywały słoje z mózgami, płucami, płodami a nawet całymi ludźmi zanurzonymi w roztworze formaliny i przygotowane do dalszych eksperymentów.

Te nieludzkie praktyki ukryte przed światem dawały więźniom jasny sygnał, że nikt się o nich nie upomni. Że żywi nie wyjdą z cel dr Ishii, i że śmierć nie przyjdzie cicho we śnie, ale będzie poprzedzona cierpieniem. Postanowili walczyć o chociaż kilka dni wolności przed śmiercią. W 1939 roku, kiedy Polska odpierała atak hitlerowców więźniowie laboratoriów śmierci zsolidaryzowali się i nastąpiła zbiorowa ucieczka. Tego nikt się nie spodziewał. Dowództwo japońskie od razu wszczęło śledztwo odnośnie zabezpieczeń laboratoriów. W grę wchodziły przecież zeznania, jakie uciekinierzy mogli złożyć i spowodować tym samym upadek całego projektu. Drobiazgowe śledztwo przyniosło nieoczekiwane rezultaty. Wynikało z niego, że dr Ishii oprócz eksperymentowania zajmował się także łapówkarstwem w szeroko pojętym zakresie. Za korupcję oraz niedopilnowanie zabezpieczeń laboratorium zdegradowano go do stopnia porucznika generała (w Japonii funkcjonował inny niż w Europie system stopni wojskowych) i odsunięty od badań. Zapadła także decyzja o przeniesieniu obozu do prowincji Pingfan. Nowa lokalizacja dała zwyrodniałym naukowcom warunki o niebo lepsze niż te, które znali do tej pory. Jednostka została po odsunięciu Shiro Ishiiego przemianowała oficjalnie na Oddział 731.

Nowy obóz zajmował powierzchnię 6 km2. Był ogrodzony drutem pod wysokim napięciem, wokół niego wytyczono strefę ochronną mającą ma celu zasłonięcie go przed oczami ciekawskich. Na jego terenie były zagrody dla zwierząt, krematorium, laboratorium patologiczne, więzienie dla około 400 więźniów, własna elektrownia, kwatery naukowców i wszelkie sekcje niezbędne do kontynuowania eksperymentów. To właśnie tam narodziła się nowa nazwa dla więźniów. Zwano ich „marutas" co po japońsku znaczy „pnie” a obóz określano „tartakiem” co daje wyobrażenie o rozmiarze zbrodni, jaka miała tam miejsce. Dopiero w nowym miejscu skala morderstw przybrała skalę masową. Do 1942 roku trwały prace przygotowawcze, zbieranie zespołu, wyposażanie pomieszczeń oraz gromadzenie dostatecznej ilości ludzi i zwierząt ( w Pinfan zaczęto eksperymentować także na bydle domowym oraz szczurach, których liczebność szła w miliony).

Pełna działalność została przywrócona w roku 1942, kiedy dowódca Oddziału 731 minowano doktora Masaji Kitano. Wtedy także poszerzono arsenał eksperymentów a coraz większa liczba ofiar ginęła z rąk „lekarzy”. Niedługo po dojściu do władzy Kitano faza eksperymentów wyszła poza granice obozu. Od czerwca do lipca 1942 roku na terenie prowincji Zhejiang rozłożono, w ramach doświadczenia o zasięgu, woreczki wypełnione ziarnem i zarażonymi dżumą pchłami. Ziarno zwabiło szczur, które atakowane przez pchły rozniosły zarazę na cywilną ludność okolicznych miejscowości. Rezultaty eksperymentów na tyle spodobały się doktorowi Kitano, że postanowił pójść za ciosem i eksperymentować dalej. Tego samego roku, ludzie mieszkający w Zhejiang, którzy przeżyli epidemię dżumy zostali ponownie zaatakowani przez chore pomysły doktora Kitano. Armia japońska została oddelegowana do rozprzestrzenienia na terenie prowincji zarazków chory, dyzenterii oraz tyfusu. Jednak tym razem coś poszło niezgodnie z planem i zaraziło się i zmarło 1 700 żołnierzy pracujących przy projekcie.

Dr Kitano zaczął tracić uznanie i poparcie zwierzchników. Nawet jego próby odzyskania wizerunku w oczach szefów poprzez przedkładanie im coraz to nowych wyników badań laboratoryjnych nie przyniosły skutków. Po śmierci żołnierzy nastąpiły dwie rzeczy: spowolnienie prac Oddziału 731 nad materiałem ludzkim oraz postępujące porażki Japonii na frontach II Wojny Światowej. Te dwie okoliczności skłoniły niezadowolone dowództwo japońskie do rozglądania się za następcą dla doktora Kitano. Ostatecznie wybór ich padł na odsuniętego niedawno od projektu dr Shiro Ishii. W 1944 roku powrócił on w szeregi Oddziału 731 jako dowódca. Jego żądza eksperymentów na ludziach przytłumiona przez przymusową banicję wybuchła ze zdwojoną siłą, dodatkowo podsyconą porażkami Japonii i chęcią przysłużenia się do zwycięstwa w wojnie. Zwierzchnicy nie stawali mu na drodze do wynalezienia broni mogącej dać Japonii szansę na wygraną. Do Oddziału 731 popłynęły pieniądze i wszelka pomoc o jaką poprosił Shiro Ishii.

Ruszyła maszyna śmierci, która za wiele lat miała zostać określona mianem „Oświęcimia Wschodu”, choć chyba nawet oprawcy faszystowscy pokroju doktora Josefa Mengele pochyliliby głowy przed ogromem okrucieństwa Oddziału 731.

Na więźniach zaczęto przeprowadzać coraz to nowsze i coraz okrutniejsze metody eksperymentów (należy jednak zauważyć, że starym i przeprowadzanych do tej pory nie zaniechano). Do nowych form mordowania należało między innymi:
- zamrażanie i odmrażanie ciał przy użyciu różnego rodzaju technik laboratoryjnych
- wieszanie więźnia głową w dół i obserwowanie ile czasu zajmie mu uduszenie się
- wstrzykiwanie do żył powietrza i powodowanie śmiertelnego zatoru w sercu, celem obserwacji czy metoda ta mogłaby być wykorzystywana jako narzędzie kary śmierci (tą samą metodę powszechnie stosowano w Auschwitz)
- wprowadzenie więźniom do nerek końskiej uryny co powodowało długotrwałą i bardzo bolesną śmierć
- masowo przeprowadzano wiwisekcje bez użycia znieczulenia i narkozy, przywiązując jedynie jeńca do stołu sekcyjnego (środki anestezyjne miały podobno fałszować wyniki badać sekcyjnych). Wiwisekcje były przeprowadzane bez względu ma płeć i wiek (z zeznać świadków wypłynęły zeznania zarówno o sekcjach na kobietach w ciąży, dzieciach jak i niemowlętach)
- amputowano kończyny (górne lub dolne) po czym przyszywano je po przeciwnych stronach temu samemu więźniowi lub innym
- usuwano chirurgicznie żołądek po czym przełyk łączono bezpośrednio z jelitami
- usuwano kawałkami ograny wewnętrzne (głównie mózg, płuca, wątrobę i nerki)i sprawdzano ile może żyć człowiek z częściowo usuniętymi organami wewnętrznymi
- kobiety i mężczyzn w różnym wieku i kondycji zakażano chorobami wenerycznymi, jak kiła czy rzeżączka, a następnie sprawdzano, czy nie leczone mogą doprowadzić do zgonu – a jeśli tak to w jakim czasie
- zakażano dżumą pchły i zrzucano z samolotów na chińskie miasta powodując znaczne spustoszenia wśród ludności cywilnej (Oddział 731 dysponował własną jednostką lotniczą)
- testowano jaka dawka promieni rentgena jest potrzebna do zabicia człowieka
- sprawdzono ile czasu zajmie uduszenie się człowiekowi pogrzebanemu żywcem
- zdrowych więźniów trzymano na diecie składającej się z sucharów i wody po czym dawano im w pełni obciążone plecaki wojskowe i urządzano biegi dookoła obozu obserwując ile czasu zajmie śmierć w skutek skrajnego wyczerpania organizmu
- przywiązywano więźniów do pali rozmieszczonych w koncentrycznych kręgach (rozsuniętych około 5 metrów jeden od drugiego) a następnie w środek wrzucano w zależności od rodzaju eksperymentu: granat, broń biologiczną (zarazki chorób zakaźnych) lub miotacz ognia a następnie notowano czas i zasięg jaki był potrzebny do zabicia wszystkich więźniów
- zdrowych więźniów zamykano razem z zakażonymi i porównywano jaki czas mija do zarażenia się i śmierci w zależności o kondycji, płci i wieku badanych
Żaden więzień nie miał prawa przeżyć eksperymentów. Jeśli ktoś przeżył którykolwiek był tak długo poddawany innym, aż w końcu umierał. Dodatkowo ludzi poddawano próbom na inne choroby takie jak tularemia, botulizm, dyzenteria, burkholderia, żółta febra, szkorbut, błonica, salmonella, beryloza, gruźlica, tyfus (zarówno brzuszny jak i plamisty) czy efekty gangreny. Oczywiście wszystkie próby prowadziły do śmierci.

Nadchodził koniec wojny. Przyszedł przełomowy rok 1945 i żar wojny na świecie zaczął słabnąć. Laboratoria w Mandżurii wciąż jeszcze żyły jakby poza czasem a maszyna śmierci pracowała niezmordowanie. Aż do 6 sierpnia 1945 roku, kiedy Stany Zjednoczone Ameryki postanowiły wziąć odwet na japoński atak na Pearl Harbor z 7 grudnia 1941 i zrzuciły na japońskie miasto Hiroszimę bombę atomową „Little Boy” a trzy dni później – 9 sierpnia 1945 roku na Nagasaki poleciała bomba atomowa „Fatman”. Japonia pogrążyła się w chaosie a plany o zwycięstwie dzięki broni bakteriologicznej legły w gruzach. Zapadła decyzja o natychmiastowej likwidacji Oddziału 731. Ocalić postanowiono jedynie dokumentację dotyczącą eksperymentów. Wszystkie budynki obozu w Pingfan zostały zrównane z ziemią. Żaden z osadzonych jeńców nie przeżył. Natomiast nastąpiło kolejne nieszczęście. Z wysadzonych ruin laboratoriów uciekło setki tysięcy szczurów zainfekowanych różnymi chorobami zakaźnymi. W rezultacie w latach 1945 do 1948 na choroby pochodzące z laboratorium zmarło około 30 000 mieszkańców okolic Harbinu.

W dniach 15-15 sierpnia 1945 roku 15 pociągów przetransportowało uciekających żołnierzy i naukowców Oddziału 731 do miasta Pusan w Korei, gdzie w dniach 18-25 sierpnia 1945 roku odpłynęli oni do Japonii. 2 września 1945 roku zaczęły się aresztowania członków Oddziału 731 przez amerykanów, którzy przez przypadek dowiedzieli się o pracach Oddziału. Również 2 września amerykański dowódca sił alianckich, generał Douglas McArthur złożył naukowcom „propozycję nie do odrzucenia”: immunitet i nietykalność za całość dokumentacji dotyczącej działalności Oddziału 731. McArthur doskonale zadawał sobie sprawę, że na zachodzie podobne eksperymenty nigdy nie mogłyby mieć miejsca a wyniki japończyków mogły posłużyć amerykanom do ich własnych celów. Dodatkowym atutem był pakt milczenia jaki USA zawarło z Japonią. Istnienie Oddziału 731 miało zostać od tej chwili najpilniej strzeżoną tajemnicą II Wojny Światowej.

25 września 1945 generał Shiro Ishii wrócił do stolicy Japonii, Tokio skąd w grudniu tego samego roku wyjechał do Chiby, gdzie niebawem został aresztowany. W zamian za posiadaną przez siebie dokumentację podobnie jak jego koledzy z Oddziału dostał immunitet i sprawa przycichła.

Tymczasem prowincja Pingfan odczuwała nadal skutki obecności Oddziału 731 w swoim sąsiedztwie. W czerwcu 1946 wybuchła tam epidemia dżumy pochodzenia laboratoryjnego, którą ukryto pod przykrywką powszechnych epidemii powojennych.

1 marca 1948 roku przed Trybunałem Wojennym w Jokohamie postawiono przed sądem kila osób z załogi Oddziału 731. W wyniku procesu 25 osób zostało skazane na kroitsze lub dłuższe pobyty w więzieniu, 5 na karę śmierci, 4 na dożywocie. Wyroki śmierci były jednak odwlekane i ostatecznie do roku 1958 wszyscy sądzeni w jokohamskim procesie zostali oczyszczeni z zarzutów i zwolnieni z więzienia. Sytuacja ta pokazała tylko, że cały proces był organizowany jedynie dla publiczności i w celu uspokojenia ludzi.

W międzyczasie dr Ishii cieszący się wolności gwarantowaną przez immunitet wyjechał w 1951 roku na wojnę koreańską. Dziwnym zbiegiem okoliczności (choć w przypadek raczej nikt nie wierzył) 28 stycznia 1952 roku na polu walki pojawiła się broń bakteriologiczna do złudzenia przypominająca zarazki nad którymi dr Ishii pracował w Oddziale 731. Stosowanie jej zakończyło się 17 lutego tego samego roku. Po wojnie dr Shiro Ishii powrócił do Shiby gdzie 9 sierpnia 1959 roku zmarł w domu na raka gardła. Jednak okoliczności jego śmierci były mocno kontrowersyjne, bowiem cześć historyków jest zdania, że zbiegł do Ameryki gdzie pod fałszywym nazwiskiem kontynuowała swoje eksperymenty pod okiem i z błogosławieństwem amerykańskiego rządu. Tej jednak wersji stanowczo sprzeciwiła się córka doktora Ishii.

10 kwietnia 1971 roku (czyli już po śmierci dr Ishii) amerykański wywiad wystosował notatkę wewnętrzną, która informowała, że zarówno dr Ishii jak i pozostali naukowcy zatrudnieni przy projekcie pod kryptonimem Oddział 731 zaginęli w związku z czym nie można ich oskarżyć i osądzić za zbrodnie wojenne.

Wszelka dokumentacja przekazana amerykanom po wojnie została odesłana do Japonii jeszcze przed rokiem 1960. Na szczególna uwagę zasługuje fakt, iż żadne z tych dokumentów nie zostały skopiowane i w USA nie pozostał żaden ślad po pakcie z drugiego września. Można by przypuszczać, że plan się powiódł i sprawie, kolokwialnie mówiąc, ukręcono łeb, a ludzie mający przed oczami, to co Hitler zrobił w Europie nie przypomną sobie o wydarzeniach na Dalekim Wschodzie.

Jednak historia bywa złośliwa a im bardziej człowiek stara się coś ukryć, tym większe prawdopodobieństwo, że to się wyda. Dwa zasadnicze wydarzenia przyczyniły się do ogólnej porażki zmowy amerykańsko-japońskiej. Jedno to odkrycie japońskiego studenta, który w jednym z tokijskich antykwariatów w roku 1989 natrafił na kartotekę z opisem eksperymentów Oddziału 731. Druga okoliczność to odkrycie ekipy budowlanej, która robiła wykop pod fundamenty w jednej z energicznie rozwijających się dzielnic Tokio. W pewnym momencie natrafili oni na zbiorową mogiłę. Wtedy wyszło na jaw, że zaledwie kilkanaście metrów dalej w czasie II Wojny Światowej była placówka dr Ishii.

W odniesieniu do zaistniałej sytuacji zarówno rząd amerykański jak i japoński solidarnie zaprzeczyły jakimkolwiek doniesieniom o tym, że w czasie wojny na terenie Japonii były przeprowadzane eksperymenty na ludziach. Pomimo tej polityki kłamstw kilku więźniów, którzy w 1939 roku uciekli z obozu i przeżyło do roku 1989 zaczęło głośno mówić o tym co widzieli, jakie eksperymenty na nich przeprowadzano i jaką śmiercią zginęli ich koledzy. W otwarty sposób zarzucili obu rządom piramidalne kłamstwo. W końcu, w roku 1993, kiedy wzburzenie ujawnionymi faktami osiągnęło wśród ludności zenit, ówczesny sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych – William Perry potwierdził pogłoski i obiecał odtajnienie dokumentów dotyczących eksperymentów z bronią biologiczną w czasie II Wojny Światowej. Niewiele tego było, bowiem amerykanie albo odesłali dokumenty do Japonii albo je zwyczajnie zniszczyli. Jednak z Japonii zaczęły wyciekać informacje i dokumenty Oddziału 731, które otrzymane od amerykanów a niedostatecznie zabezpieczone trafiły do rąk kolekcjonerów, historyków, zwykłych ludzi i zbiory antykwaryjne. Tak oto świat poznał historię Oddziału 731, szwadronu śmierci, Oświęcimia Wschodu. Historię, która na zawsze miała pozostać tajemnicą amerykańskiego wywiadu, lecz wyszła na jaw tak, jakby ofiary zbrodni Oddziału 731 domagały się, aby świat poznał ich cierpienie.

Tworząc powyższy tekst korzystałam z wielu źródeł: książek, artykułów prasowych, odpisów zeznań świadków. Poniżej umieszczam słownik terminów medycznych jakie przewinęły się w tekście oraz bibliografię pozycji, z których korzystałam. Mam nadzieję, że nikt nie zasnął przy lekturze. Zapraszam do dyskusji. Co sądzicie o tym Oddziale? O idei eksperymentowania na ludziach? Jakie są Wasze wrażenia po przeczytaniu tekstu? Jakie jest Wasze stanowisko odnoście zmowy milczenia pomiędzy USA a Japonią? Czekam na Wasze przemyślenia.

SŁOWNIK TERMINOLOGII MEDYCZNEJ:

BERYLOZA – choroba spowodowana wystawieniem na działanie berylu i jego związków.
Atakuje płuca i powoduje tworzenie ziarniaków.
BŁONICA (DYFTERYT) – choroba zakaźna. Atakuje głównie gardło, krtań, nos, spojówkę
oka lub skórę. Może powodować porażenie mięśni oddechowych. Nie leczona prowadzi do śmierci.
BOTULIZM – zatrucie jadem kiełbasianym. Wywołuje w ciężkich przypadkach
niewydolność oddechową, zachłystowe zapalenie płuc i zatrzymanie akcji serca. Zarażenie następuje drogą pokarmową a w nielicznych przypadkach przez zakażenie bakteryjne rany.
BURKHOLDERIA – choroba wywoływana przez bakterię powszechną w warunkach
szpitalnych. Powoduje m.in. posocznicę, zapalenie wsierdzia i zapalenie dróg moczowych.
CYJANEK POTASU – nieorganiczny związek chemiczny pod postacią higroskopijnych
kryształów, dobrze rozpuszczalny w wodzie. Blokuje oddychanie na poziomie komórkowym. Uduszenie następuje pomimo zachowania transportu tlenu z płuc do tkanek.
DYZENTERIA (CZERWONKA) – Ostra choroba zakaźna jelita grubego. Objawia się krwią
i śluzem w stolcu. Nie leczona prowadzi do śmierci.
FOSGEN – tlenochlorek węgla. Bezbarwny, silnie trujący gaz o zapachy skoszonej trawy i
zgniłych owoców. Od I Wojny Światowej stosowany jako gaz bojowy.
GANGRENA (ZGORZEL) – rozkład żywych tkanek przez bakterie gnilne. Jeśli miejsce
Zainfekowane gangreną nie zostanie chirurgicznie oczyszczone (wycięcie,
amputacja) następuje gwałtowne rozprzestrzenienie się choroby na cały
organizm i bardzo bolesna śmierć. Gangrenie towarzyszy typowy dla rozkładu,
słodko-duszący zapach gnijącego mięsa.
GRUŹLICA – powszechna i potencjalnie śmiertelna choroba płuc wywołana prątkiem gruźlicy.
Zakażenie drogą kropelkową przez układ oddechowy. Nie leczona wyniszcza organizm i prowadzi do śmierci.
SALMONELLA – bakteria powodująca ostre zatrucie pokarmowe. Zatruciu towarzyszy
Biegunka i wymioty mocno osłabiające organizm.
SZKORBUT (AWITAMINOZA) – choroba wielonarządowa. Wywołana brakiem kwasu
askorbinowego we krwi. Powoduje samoistne krwawienia, bóle mięśni i stawów, patologiczne złamania ogólne osłabienie, utratę zębów. W skrajnych przypadkach doprowadza do oddzielania się nasad kości od trzonów.
TULAREMIA – choroba zakaźna zwierząt i ludzi. W 80% przypadków występuje razem z
zapaleniem płuc o ostrym przebiegu. Często także towarzyszy jej posocznica.
TYFUS BRZUSZNY – powodowany przez zakażoną wodę. Objawy są głównie ze strony
układu pokarmowego. Po dwóch tygodniach na tułowiu pojawia się wysypka durowa. Leczenie konieczne w warunkach szpitalnych, w innym przypadku
prowadzi do śmierci.
TYFUS PLAMISTY – roznosi się za pomocą kału wszy odzieżowej. Objawy przypominające
infekcję górnych dróg oddechowych. Po ok. 3-8 dniach pojawia się wysypka.
Może przechodzić w wysypkę krwotoczną i krwiomocz. Także nie leczona w
Warunkach szpitalnych prowadzi do śmierci.
WĄGLIK – choroba zakaźna. Występuje głównie u zwierząt domowych(krów, koni, owiec i
kóz). U człowieka wnika do ustroju drogami pokarmową, oddechową lub przez skórę. Występuje również w trzech postaciach: krosty skórnej (95% przypadków), jelitowej i płucnej. Od 1916 roku używana jako broń biologiczna.
WIWISEKCJA – zabieg operacyjny wykonywany na żywym organizmie w celach
badawczych.
ŻÓŁTA FEBRA – choroba wirusowa. Określenie „żółta” pochodzi od żółtaczki, która
towarzyszy większości przypadków. Przenoszona przez komary. Może
prowadzić do śmierci.

zrodlo: paranormalium.pl
Kod:
Niniejszy temat, został znaleziony na portalu Hej-kto-Polak.pl nie weryfikowałem w żadnym stopniu tych wiadomości. Temat stworzony pod dyskusje, może ktoś ma jakieś dane lub informacje o prawdziwości tego co zostało opisane.


Izaak Stolzman

Był Żydem rosyjskim w stopniu pułkownika NKWD, „wcielony” w Polaka do organizowania nadzoru UB na terenach Pomorza Zachodniego i Północnego. Pod koniec lat czterdziestych zmienia nazwisko na Kwaśniewski i przyjmuje imię Zdzisław. NKWD zaopatruje go w dyplom ukończenia medycyny w Poznaniu i niezbędne dokumenty dla uwiarygodnienia wykonywanego zawodu lekarza.

Izaak Stolzman oskarżony jest o mordowanie patriotycznej ludności polskiej na Kresach Wschodnich oraz grabież i popełnianie zbrodni na Żydach w gettach w okresie okupacji niemieckiej Wileńszczyzny i Białorusi.
Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Polski, Stolzman dowodzący oddziałem NKWD w latach 1945-1947 – dopuszcza się zbrodni ludobójstwa na: jeńcach niemieckich, marynarzach szwedzkich, żołnierzach AK, NSZ i innych formacji zbrojnych. Dokonuje egzekucji w okolicach Borne, Sulinowo (Gross Born), w nie istniejącej obecnie wsi Doderlage, w Berkniewie (Barkenbrucke) koło Bornego Sulimowa, po którym zostały szczątki fragmentów zniszczonych domów. Na terenie tym, będącym poligonem wojsk sowieckich, w okolicznych lasach grzebał swoje ofiary, których kości jeszcze obecnie są odnajdywane.

Stolzman vel Kwaśniewski pod koniec lat 40 -tych i na początku 50 -tych, z rozkazu władz NKWD nadzorował i koordynował zbrodniczą działalność powiatowych i miejskich urzędów bezpieczeństwa publicznego w: Drawsku, Białogardzie, Szczecinku, Wałczu, Kołobrzegu, Połczynie, Jastrowie i Okonku. Uczestniczył również w zbrodniach UBP w Gdańsku, Słupsku, Szczecinie, Ustce, Koszalinie i Elblągu. Oprawca ten pozbawiał życia więźniów przez rozstrzeliwanie, wieszanie, a także gazowanie, jak np. w gdańskiej siedzibie NKWD i przez wstrzykiwanie trucizny, co było wyłączną jego specjalnością.

Pułk. Izaak Stolzman dał się też poznać w 1947 r. uczniom gimnazjum w Wałczu. „Nadzorował” z ramienia UB sprawę założenia nielegalnej organizacji młodzieżowej na terenie Gimnazjum Ogólnokształcącego, której przywódcą konspiracyjnym był Bogdan Szczucki. Działalność tej grupy polegała m.in. na zdejmowaniu flag wywieszanych z okazji komunistycznych rocznic, rozrzucaniu ulotek, głośnym skandowaniu :”Precz z komuną!!!” lub „Pachołki Rosji”. Próbowali oni zwrócić uwagę na stalinowskie zbrodnie, których m.in. dopuszczał się Stoltzman.
Poczynania Izaaka Stoltzmana vel Kwaśniewskiego były częścią działań sowieckich grup operacyjnych w likwidacji członków polskiego ruchu oporu. Były to grupy kontrwywiadu sowieckiego, działające na terenie Polski zawsze i przede wszystkim przez przydzielonych specjalnie agentów. W czasie okupacji niemieckiej wywiad sowiecki rzucił na teren Polski tysiące swoich agentów, wśród których był Stolzman. Zadaniem ich było ustalenie osób oraz danych o polskim ruchu podziemnym po to, aby mieć adresy i nazwiska osób do likwidacji po wkroczeniu wojsk sowieckich. Byli oni nazywani „łowcami AK-owskich głów”.
Izaak Stolzman vel Kwaśniewski podejmuje się zacierania swojej zbrodniczej działalności zamykając usta świadkom pod groźbą utraty życia.



W roli lekarza zamieszkał w Białogardzie przy ul. Bohaterów Stalingradu 10 (obecnie Dworcowej). Przepoczwarza się w katolika, co wynika z księgi zawartych małżeństw kościoła parafialnego w Białogardzie, w którym 6 lutego 1954 r. zawarł związek małżeński. Zdzisław Kwaśniewski, ur. w 1921 r. w ZSRR poślubił Aleksandrę Pałasz, ur. 28 grudnia 1929 r. w Wilnie, z zawodu pielęgniarkę. Z małżeństwa tego w domu przy ówczesnej ul. Bohaterów Stalingradu 10, urodził się 15 listopada 1954 r. Aleksander – były prezydent i jego siostra Małgorzata Sylwia, o której wiadomo tylko tyle, że jest w Szwajcarii dyrektorem banku. A Kwaśniewski nie mówi o niej nic. W miejscowym kościele NMP nie ma ich metryki chrztu. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że nie zostali oni ochrzczeni.

Ojciec A. Kwaśniewskiego zmarł w 1990r i bez rozgłosu został pochowany na cmentarzu żydowskim w Warszawie. Matkę pochowano w 1995 przed wyborami prezydenckimi. Miała ona pogrzeb katolicki na cmentarzu warszawskim, dzięki uzyskaniu zaświadczenia od proboszcza kościoła parafialnego w Białogardzie. Fakt ten A. Kwaśniewski, bez zachowania prywatności, sprytnie wykorzystał w kampanii prezydenckiej, by zyskać na wiarygodności jako katolik.

Były kierownik UB w Drawsku Pomorskim, Wacław Nowak, wyjawił, że Zdzisław Kwaśniewski, ojciec byłego Prezydenta R.P., to sowiecki zbrodniarz wojenny winny zbrodni przeciwko narodowi polskiemu.

Nowak mieszkał jako emeryt w Koszalinie przy ulicy Powstańców Wielkopolskich 22. Kilka miesięcy przed śmiercią w 1994 roku wyznał, że UB i NKWD zamordowało AK-owców, NSZ-owców i uczestników ruchu oporu na Pomorzu Zachodnim w 1945 roku, do czego on sam się przyczynił.

Nowak kierował operacjami UB w rejonie Drawsko, Czaplinek, Jastrowie, Połczyn, Białogard i Kołobrzeg. Otrzymywał rozkazy bezpośrednio od NKWD z placówek w Gross-Born (Borne-Sulimowo), Białogardzie i Rawiczu. Występował on pod przybranym nazwiskiem „Wacław Nowak” nadanym mu przez NKWD w trakcie nominowania go na stanowisko kierownika UB w Drawsku w 1945 roku. Jego prawdziwe nazwisko zdradzało jego rodowód żydowski.

Z nakazu NKWD Nowak wychwytał żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i organizacji antysowieckich, ukrywających się na podległym mu terenie. Uczestniczył on w obławach na grupy żołnierzy Wileńskiej 5-tej Brygady AK oddziału majora Zygmunta Siendzielerza ps. „Łupaszka” (wcześniej należącego do 4-tej Brygady), które przedostawały się do lasów Pomorza Zachodniego. Złapanych odstawiał do obozu koncentracyjnego NKWD w Barkenbryge (Barkniewo) koło Gross-Born Borne (Sulimowo). (Nowak znał tylko niemieckie nazwy miejscowości.) Był to obóz przejściowy. Stamtąd były dla AK-owcóow tylko dwa wyjścia: do Rosji albo na „rozwałkę”.

NKWD-zistą, który nadzorował zbrodniczą działalność UB, w tym zbrodnie Nowaka, był Izaak Stolzman. AK-owców rozstrzelano we wsi Doberlage położonej około 5 km na północ od Nadarzyc. Wieś ta jest opuszczona od tamtego czasu, nawet jej nazwa wyszła z użycia. Zostały po niej tylko resztki murów i fundamenty. Zwłoki zakopano w okolicznych lasach. Jedne przykryto niewypałami, inne także minami i zasypano ziemią.

Nowak zapamiętał tylko trzy nazwiska spośród zamordowanych żołnierzy AK: Jerzy Łoziński, Stanisław Subotrowicz i Witold Milwid, (ich przesłuchiwano najdłużej). UB-owcy zastrzelili ich w Doberlage w obecności Nowaka i Stolzmana.

Stolzman przygotowywał również procesy polityczne młodzieży szkolnej.
W Wałczu doprowadził do skazania uczniów Bogdana Szczuckiego, Mariana Baśladyńskiego i Feliksa Stanisławskiego, a w Białogardzie Pszczółkowskiego i Tracza na więzienie i pracę w kopalniach węgla.
Wacław Nowak spotkał Stolzmana kilka lat później w Urzędzie Bezpieczeństwa w Białogardzie, ale on nazywał się już inaczej. Zmienił nazwisko na Zdzisław Kwaśniewski.

Zeznanie złożone pod przysięgą przez Dominika Dzimitrowicza :

Cytat:

Gdzieś w połowie 1945 r. wraz z rodzicami przyjechałem do Gdańska. W domu rodziców mieściła się Komorka Kontrwywiadu w dzielnicy Gdańsk-Wrzeszcz, ul. Wallenroda 4. Do Komórki przychodziły wiadomości, że w kierunku Gdańska są kierowani więźniowie, którzy nie docierają do miejsca przeznaczenia tzn. do więzienia.

Aby rozpoznać „sprawę” ojciec mój postanowił pójść do pracy UBP Gdańsk jako kierownik warsztatu krawieckiego, a mnie wziął jako ucznia. Podjęto szczegółowa penetrację UBP w Gdańsku. Rzeczywistość okazała się koszmarem.

Do gdańskiego UB przywożono tygodniowo od jednej do dwóch grup żołnierzy AK. Przesłuchiwania prowadzili NKWD-ziści w formie łamania rak, nóg, wyrywanie paznokci itd. Ww. przesłuchania były nadzorowane przez Stolzmana. Następnie przesłuchanych „więźniów” wysyłano transportem samochodowym w kierunku Słupska. Od 1947 r. zaczęto stopniowo likwidować obóz Barkniewo, gdzie byli rozstrzeliwani żołnierze Armii Krajowej.

W związku z tym część więźniów była kierowana do podziemi przy ulicy Jaracza w Słupsku, gdzie była mordowana, następnie zasypywana wapnem, gdzie do tej pory leżą ich prochy. W związku z tym, że Stolzman znał mego ojca, z którym uzgodnił, ze w rezerwie zawsze będzie wyprasowany mundur. Gdy był w Gdańsku, dzwonił do Konsumu, żeby wysłać mundur, wtedy ojciec posyłał mnie z mundurem do Stolzmana.

Wziąłem mundur i poszedłem do urzędu bezpieczeństwa w Gdańsku. Niosąc mundur dla Stolzmana nie spodziewałem się, ze w przeciągu 48 godzin znajdę się w przedsionku piekła. Gdy weszłem do pomieszczenia, gdzie znajdował się Lebe Bartkowski, który przygotował narzędzie do torturowania ludzi, zamiast zameldować swoje przybycie, to ja stanąłem i przyglądałem się, co Bartkowski robi. Tenże nie zastanawiając się uderzył mnie w twarz. Natychmiast odwzajemniłem Bartkowskiemu. Z opresji wybawił mnie Stolzman, który wszedł prowadząc dwie kobiety, jedna młodsza, druga starsza.

Okazało się, ze to była żona i córka jednego z uciekinierów, który przyznał się, że u niego w domu przechowywana jest część narkotyków – zabrano narkotyki i obie panie. Przez pół dnia Szwedzi i Polacy byli przesłuchiwani przez Stolzmana i Bartkowskiego.

Interesowało ich, kto i skąd dostarczył opium na statki, gdzie znajduje się miejsce składowania na terenie Trójmiasta, Ustki, Słupska. Gdy skończono ustne przesłuchiwanie i Stolzman nie dowiedział się, skąd brano tak duże ilości narkotyków, wtedy przystąpiono do fizycznego przesłuchania. „Na tapetę” wzięto więźnia, który na piersi miał zawieszony krzyż.

Bartkowski kazał zdjąć krzyż, lecz przesłuchiwany odmówił. Stolzman kazał Bartkowskiemu powiesić go na haku na łańcuszku od krzyża. Postawiono delikwenta na taborecie i ręce i nogi miał związane, głowę przełożono za łańcuszek powieszony na haku. Następnie Bartkowski raptownie wyrwał ławkę spod nóg. Łańcuszek pękł pod naprężeniem i jednocześnie przeciął prawdopodobnie tętnicę. Krew zaczęła lać się jak z „kranu”. Po kilku minutach człowiek nie żył.

Kazano mi pomóc wynieść zwłoki oraz zmyć podłogę. Krzyż zmywał NKWD-zista. Osobiście słyszałem jak Stolzman mówił do Bartkowskiego, ze krzyż ten weźmie do domu na pamiątkę. Następnym do przesłuchania był młody Polak. Związano mu ręce i nogi oraz powieszono jak świniaka na haku. Obnażono dolną część ciała i Bartkowski szczypcami zaczął ściskać przyrodzenie. Nastąpił niesamowity krzyk bólu torturowanego człowieka. Stolzman kazał przerwać tortury i zapytał czy juz sobie przypomniał, skąd mieli na statku narkotyki. Młody człowiek wskazał na małżeństwo z córką, którzy prawdopodobnie mieli się zajmować transportem narkotyków na statki.

W pierwszej kolejności wzięto seniora rodu. Żonę i córkę ze związanymi rękoma posadzono w bliskiej odległości od ojca i męża. Zaczęto mu zrywać paznokcie z rak i nóg, żeby nie krzyczał zaplombowano mu usta. Torturowany człowiek kilkakrotnie mdlał. Łamano mu palce u rąk i nóg, i ręce. Gdy zdjęto opaskę z ust Bartkowski zapytał go czy będzie zeznawał, odpowiedział, że tak.

Narkotyk – opium został przywieziony do miasta Ustka samochodem MO, a eskortę stanowili milicjanci. Gdy samochód pojechał pod statki, żołnierze, którzy pilnowali statki szwedzkie zniknęli na czas rozładunku towaru. Izaak Stolzman zagroził, ze jeżeli nie będzie mówił prawdy, to żona i córka zostaną zgwałcone a później zastrzelone.

Torturowany mężczyzna ‚przypomniał sobie’, że narkotyk był przywieziony z Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Szczecinie. Stolzman jak to usłyszał, to sie wściekł, zawołał dwóch NKWD-zistow, tez żydów, którzy zgwałcili 15-letnią córkę oraz żonę. Po zgwałceniu kobiet, Stolzman wziął ze stołu aparat, rozerwał pochwę a Bartkowski wepchnął nagrzany pręt do czerwoności w skrwawiona pochwę dziewczyny. Nastąpił niesamowity krzyk bólu. Tak samo postąpiono z matką dziewczyny. Niepotrzebne kobiety wyniesiono do następnego pomieszczenia, gdzie zostały zastrzelone.

Stolzman w dalszym ciągu prowadził śledztwo w stosunku do torturowanego mężczyzny, nie wierzył jego zeznaniom, ze ten z uporem maniaka powtarzał, że narkotyki zostały przywiezione z UB w Szczecinie. W pewnym momencie kazał nagrzać pręt, a Bartkowski z cała siła wepchnął w odbytnicę, powtórzył sie ten sam scenariusz – ryk człowieka mordowanego. Po zakończeniu „eksperymentu” został zastrzelony, w tył głowy. Wykonawca był Lebe Bartkowski.

Stolzman zarządził przerwę na obiad. Gdy chciałem opuścić przybytek zbrodni zapytałem czy mogę pójść do domu. Stolzman powiedział, że zostanę i pójdę, gdy przyjdzie czas. Po jakimś czasie powrócił z obiadu Lebe Bartkowski, stanął w rozkroku i powiedział do mnie: „Nu ty Goj, czy wiesz, że nasze kamienice a wasze szubienice, za chwile zawiśniesz na tym haku !!!”

Po chwili przyszedł Izaak Stolzman i zarządził przesłuchanie pozostałych Polaków przez Bartkowskiego, a mnie kazał pozostać w pokoju. Natomiast Stolzman wziął dwóch pomocników i rozpoczął przesłuchania marynarzy szwedzkich, zastosował stopniowa metodę torturowania, zaczęto od zdzierania paznokci z rak i nóg oraz łamania palców. Następnie rozgrzanym prętem , prętami ciągnięto po całym ciele, plecach, nogach, brzuchu, piersiach itd.

Krzyki bólu, rozpaczy męczonych marynarzy szwedzkich. Gdy torturowano Szwedów i Polaków, Izaak Stolzman stał i przyglądał sie, gdy torturowani ludzie krzyczą. On uśmiechał się, wydawało się, ze Stolzman znajduje się w jakiejś „ekstazie”, która dawała mu niesamowita przyjemność.

Lebe Bartkowski podczas przesłuchania uciekinierów polskich nie uzyskał żadnych dodatkowych wiadomości. Stolzman kazał odprowadzić i rozstrzelać. Dla mnie dano siennik i koc do spania i tak przesiedziałem całą noc do następnego ranka.

Rano następnego dnia Stolzman kazał Bartkowskiemu załadować do samochodu rozstrzelonych Polaków, zawieźć do Brzeźna i zakopać. Sam natomiast przy pomocy dwóch NKWD-zistow rozpoczął kontynuację wczorajszych przesłuchań marynarzy szwedzkich, dochodzenie przeprowadzone było w języku niemieckim tak, że nic nie rozumiałem. Tyle mogłem zrozumieć, że gdy nie było po myśli Stolzmana, to wzmogło się znęcanie.

Gdy przyjechał Bartkowski, polecił, aby przygotować do drogi samochód, jeżeli będą pytać, dokąd zabiera – powiedzieć, że Szwedzi są wiezieni na statek, który ich zawiezie do Królewca-Kalingradu. Było to kłamstwo i wyprowadzenie wszystkich „zainteresowanych” w pole.

Następnie wszystkich porwanych Szwedów wsadzono do samochodu uprzednio wiążąc ręce i nogi. Konwojenci siedli razem z więźniami. Natomiast Naczalstwo w Gaziku, a ja z nimi ruszyliśmy w stronę Gdynia-Lębork-Słupsk. W Słupsku po kilku minutach pojechaliśmy pod budynek. Na zewnątrz budynku kształty półokrągłe, od podwórka wklęsłe. Po chwili stania na zewnątrz wyszło kilku ludzi. Bartkowski na czele ze swoimi ludźmi zaczął wyładowywać Szwedów. Po wyładowaniu ustawiono ich „gęsiego” i poprowadzono do budynku. Gdy ostatni zniknął w drzwiach, Stolzman kazał mi przejść na siedzenie obok niego.

”Dominik” – zwrócił się do mnie: „Przekroczyłeś próg swojego bezpieczeństwa. Zobaczyłeś i usłyszałeś to, co nie powinieneś… widzieć i usłyszeć. W związku z tym musiałbym ciebie zabić, ale tego nie zrobię. Zawdzięczasz swoje życie Dyrektorowi Konsumu, panu Kamińskiemu, który wstawił się za tobą. Jeżeli zaczniesz rozpowiadać, co słyszałeś i widziałeś, to zginie cala twoja rodzina i ty w podziemiach. Teraz zejdziemy na dół do podziemi to zobaczysz, ze ja ciebie nie okłamuję.”

Rozkazał, abym szedł za nim, tak mnie sprowadził do podziemia. W pierwszej kolejności poczuło się niesamowity zapach rozkładających ciał ludzkich oraz zobaczyłem leżących pokotem marynarzy szwedzkich, którzy przed kilkoma minutami zeszli do podziemi.

Dobijano z pistoletów tych, którzy dawali oznaki życia. Gdy chciałem opuścić przedsionek piekła, Stolzman złapał mnie za ramię, mówiąc mi, że muszę jeszcze zobaczyć krematorium i zwłoki, które są zasypane wapnem: „Jak ty nie będziesz posłuszny, to spotka ciebie to samo co tamtych.”

Podszedłem bliżej do zwłok zasypanych wapnem. Widok był straszny, usta otwarte, powieki nie zamknięte, wyraz twarzy wykazywał grymas – obraz był niesamowity. Do tej pory mam obraz tego nieboszczyka. Gdy tak przyglądałem się twarzy nieboszczyka, która mnie zafascynowała, do Stolzmana podeszło dwóch ludzi, którzy okazali się prokuratorami prokuratury powiatowej w Słupsku.

Przyszli do Stolzmana, aby uzgodnić ilu mają przysłać więźniów do zamordowania, spalenia lub zasypania wapnem. Po uzgodnieniu z nimi, ilu ludzi-więźniów mają dostarczyć, pociągnął mnie za NKWD-zistami, którzy ciągnęli zwłoki szwedzkiego marynarza. Raptownie trafiliśmy na kotłownie, piece krematoryjne. Widok wkładającego ciała do pieca oraz drugiego palącego ciała marynarza szwedzkiego spowodował, że straciłem przytomność, dopiero odzyskałem ją w samochodzie, w drodze powrotnej do Gdańska.


z listu Jana Krawca do redakcji tygodnika „Gwiazda Polarna”

Z wywiadu Aldony Zaorskiej z Tadeuszem M. Płużańskim:

Cytat:

Aldona Zaorska [...] Nie ma np. prze­świe­tle­nia ro­dzi­ny Alek­san­dra Kwa­śniew­skie­go. A prze­cież upar­cie krą­ży in­for­ma­cja, że je­go oj­cem nie był Zdzi­sław Kwa­śniew­ski, le­karz, tyl­ko Iza­ak Stolt­zman – sa­dy­stycz­ny ubek od­po­wie­dzial­ny za be­stial­skie tor­tu­ro­wa­nie i mor­do­wa­nie lu­dzi przez gdań­ski urząd bez­pie­czeń­stwa…



Tadeusz M. Płużański: –
Cytat:

Je­śli cho­dzi o oj­ca Alek­san­dra Kwa­śniew­skie­go to są du­że wąt­pli­wo­ści, czy „ten” Stolt­zman, któ­ry bar­dzo ak­tyw­nie nisz­czył Po­la­ków w Gdań­sku, to ten sam Stolt­zman, któ­ry żył w Bia­ło­gar­dzie. W ogó­le nie ma pew­no­ści, czy Zdzi­sław Kwa­śniew­ski to ja­ki­kol­wiek Stol­zman, choć tak mó­wi­li i mó­wią o nim miesz­kań­cy mia­sta. Ale przy­sło­wio­wej „me­try­ki” nie ma. Szcze­rze mó­wiąc, bar­dzo wąt­pię, czy uda się to kie­dy­kol­wiek wy­ja­śnić. Mo­im zda­niem oso­by z dzi­siej­sze­go świecz­ni­ka nie do­pusz­czą do prze­pro­wa­dze­nia śledz­twa i wy­ja­wie­nia, co to są za lu­dzie i kim by­li ich ro­dzi­ce. To wła­śnie je­den z wy­ni­ków okrą­gło­sto­ło­we­go pak­tu. Efekt „gru­bej kre­ski” Ma­zo­wiec­kie­go i ochro­ny ży­cio­ry­sów lu­dzi naj­waż­niej­szych. Wła­śnie ta­kich, jak Alek­san­der Kwa­śniew­ski. Mu­sia­ła­by chy­ba wy­buch­nąć re­wo­lu­cja, że­by­śmy do­tar­li do praw­dy o uczest­ni­kach Okrą­głe­go Sto­łu.

mjolnir • 2013-01-11, 13:19   Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (38 piw)
Nie od dziś wiadomo że kwach to żyd i syn zbrodniarza wojennego, taki człowiek był prezydentem polski. Kurwica mnie bierze że ludzie są tak ślepi i nie widzą rzeczywistości: PO powstało z inspiracji spec służb, redaktor naczelny pewnej gazety ma ojca i brata którzy mordowali polaków sam też w mojej opinii był agentem, zdobywca nobla "wielki polak" z wąsami który jak to mówi rozwalił układ warszawski był agentem, w sądach i urzędach też "byli" słudzy systemu, wszędzie kolesiostwo, korupcja i kopanie, ruchanie, jebanie przeciętnego polaka w dupę bez wazeliny.

Egzekucje

kroenen2013-01-10, 11:31
Powieszenie

Znane już w starożytności, ale powszechnie – jako kara śmierci – stosowane od czasów średniowiecza.

Pętla zaciskająca się na szyi skazańca powodowała uduszenie (spowodowane zahamowaniem przepływu w tętnicach szyjnych i niedotlenienie mózgu) albo natychmiastowe przerwanie rdzenia kręgowego pod wpływem ciężaru ciała.

W praktyce stosowano wiele sposobów mających zapobiec komplikacjom – gdyby w czasie egzekucji nie udało się przerwać rdzenia kręgowego. Namydlano i gotowano sznury, aby łatwiej się zaciskały, ważono tez skazańców aby odpowiednio dobrać długość stryczka.

Kara śmierci przez powieszenie była stosowana w Polsce do 1988 roku.


Rozstrzelanie

Pojedynczy strzał lub częściej kilka albo kilkanaście ma za zadanie zniszczyć narządy wewnętrzne skazanego.
Obecnie strzałem w tył głowy uśmierca się skazanych w Chinach i na Białorusi.


Ścięcie

Odcięcie głowy pozbawia życia natychmiast i wydaje się, że praktycznie bezboleśnie. Głowy ścinano powszechnie w starożytności i średniowieczu, a także później. Szczyt stosowania dekapitacji przypada chyba na czasy wynalezienia gilotyny i jej powszechnego wykorzystywania w XVIII i Xix wieku.


Spalenie na stosie

Kara ta była stosowana już w starożytności, ale stała się szczególnie popularna w średniowieczu i później – w czasach prześladowań heretyków i osób posądzanych o czary.


Łamanie kołem

Skazanego przywiązywano do koła rozciągając jego kończyny. Następnie kat łamał nogi i ręce skazańca uderzając w nie pałką lub prętem. Ostatnim elementem wymierzania kary było złamanie kręgosłupa.


Obdarcie ze skóry

Obdarcie ze skóry mogło być formą tortur, ale jeśli usuwano jej dużą powierzchnię – kończyło się to śmiercią.
Kat rozcinał skórę skazanego człowieka i zdzierał ją – zwykle rozpoczynając od nóg, a kończąc na głowie.


Rozerwanie końmi

Każdą kończynę skazańca przywiązywano do konia. Konie ciągnące nogi i ręce w cztery strony rozrywały ciało, co kończyło się masywnymi krwotokami prowadzącymi do zgonu.


Łamanie słoniem

To egzotyczna metoda wykonywania wyroku kary śmierci najbardziej rozpowszechniona (jeszcze do XIX w.) w Indiach. Polegała na dosłownym zmiażdżeniu ciała skazanej osoby przez specjalnie wyszkolonego do takich zadań słonia.


Krzesło elektryczne

Napięcie elektryczne około 2000 V działające na ciało skazańca przez 5 do 15 sekund powoduje śmierć – uszkodzenie mózgu i zatrzymanie pracy serca. Niestety w praktyce zdarzało się, że podczas wykonywania egzekucji pojedynczy impuls nie wystarczał i skazany umierał dużo dłużej.


Komora gazowa

Oczywiste jest skojarzenie z wykorzystywaniem gazu do mordowania ludzi przez hitlerowców podczas II Wojny Światowej. Zagazowanie jest też jednak metodą egzekucji stosowaną obecnie w kilku stanach USA (jeśli tę metodę wybierze skazaniec).
Skazańca przywiązuje się do krzesła lub łóżka znajdującego się w szczelnej komorze. W komorze znajduje się też pojemnik, w którym – po wprowadzeniu kwasu solnego oraz cyjanku potasu lub sodu - zachodzi reakcja chemiczna uwalniająca gaz – cyjanowodór. Wdychanie go przez skazanego powoduje blokadę oddychania komórkowego.


Zastrzyk

W USA karę śmierci wykonuje się w 36 stanach. W 34 z nich dokonuje się jej za pomocą wstrzyknięcia substancji powodujących zgon. Metoda została zaproponowana w 1977 roku przez lekarza, który chciał „ucywilizować” sposób wymierzania kary i zastąpić ówcześnie stosowane krzesła elektryczne.




Kara śmierci była stosowana jeszcze przed powstaniem systemów prawnych w ich dzisiejszym rozumieniu. Dopiero w XX wieku zaczęto znosić możliwość orzekania wyroków śmierci.

Obecnie kara śmierci stosowana jest głównie przez niedemokratyczne reżimy oraz USA, Japonię, Koreę Południową, Singapur, Tajwan, Malezję i Indie.[/b]
Krwawy Opiekacz • 2013-01-10, 11:57   Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (77 piw)
Wszystko by się zgadzało ale zapomniałeś o egzekucji poprzez samobójstwo.
Stosowane z powodzeniem do dziś głównie przez demokratyczne reżimy.

The Far Cry Experience

Michtusek2013-01-02, 19:45
The Far Cry Experience to wyprodukowany przez Ubisoft internetowy mini-serial skupiający się wokół postaci Christophera Mintz-Plasse i Vaasa (granego przez Michaela Mando, który notabene podkładał głos pod tą postać w grze), który zaskarbił sobie wielu fanów. Nie przedłużam.




Reszta tradycyjnie w komentarzach.

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem