Polski turysta udaje się do Rosji, gdzie dzięki silnej złotówce maksymalnie korzysta z tanich usług tamtejszych dziewczynek. Po powrocie do kraju zauważa, że coś złego dzieje się z jego penisem. Idzie do lekarza.
- Niebieskie plamy, różowe wybroczyny i zielone wrzody. Diagnoza jest jednoznaczna: ruski PVSD - mówi lekarz.
- Co takiego? - pyta pacjent.
- Ruski PVSD. Bardzo rzadka, wielce tajemnicza choroba. Mało o niej wiemy. Podejrzewamy, że to kosmiczna mutacja AIDS. Nie ma na to lekarstwa. Jedyny ratunek - amputacja członka.
Przerażony amator cielesnych uciech w te pędy biegnie do rosyjskiego znachora. Ten musi się znać na PVSD - chorobie typowej dla państwa Putina.
- No, tak. PVSD w drugim stadium. Przepraszam, są też początki trzeciego etapu choroby - widzi pan te wybroczyny? Nie mam wątpliwości, ma pan PVSD. Kliniczny przypadek - mówi rosyjski znachor.
- Polski lekarz kazał mi amputować penisa. Czy miał rację? - pyta pacjent.
- Konował z Kasy Chorych! Chce pana naciągnąć na forsę. Po co od razu amputować. Poczekasz pan dwa, no, góra trzy tygodnie i sam odpadnie - pociesza znachor.

Bardzo realistyczny

Tym razem Policja zachowała się prawidłowo na przekór wszystkim hejterom

Akcja od 2:19

+ komentarz prawdopodobnego świadka:
'cała zadyma działa się wokół mnie, bo chodziło o mojego kolegę. Sam siedziałem w radiowozie 15 min i wiem że Ci policjanci wyłapali większość Ruskich w tym tych najbardziej agresywnych. Mojego kolegę napadło 5 Ruskich, a policja zareagowała w kilkanaście sekund, a po 2 min było z 10 radiowozów. Uwierzcie mi że policjanci za wszelką cenę chcieli wyłapać ich wszystkich i cieszyli się słysząc wersję że to Ruscy zaczęli(tak było na prawdę). Nie hejtować policji, bo nie widzieliście wszystkiego.'

Turboskuter z paliwem na bazie bimbru i taniego tytoniu. Ciekawe czy te ruskie go zrobiły czy podpieprzyły...

Ruski na wadzę rozpędza się do 1kg w 32sec

Ryje beret

Nieoczekiwany zwrot akcji.

Nie ma to jak poranny wpierdol na sniadanie

Twarda łepetyna!

A nie tak jak u nas, jacyś fałszujący cyganie...