Tym razem dość ciekawy temat o przyszłości rasy ludzkiej. Naukowo można to określić futurologią:
pl.wikipedia.org/wiki/Futurologia
Biologiczna maszyna
Człowiek jest biologicznym mechanizmem, samoświadomą, żywą maszyną o wszystkich pięknych i brzydkich cechach wynikających z tzw. człowieczeństwa. Jeśli uświadomimy sobie ten prosty fakt, dużo łatwiej jest nam dojść do sedna problemu, czyli do pytania, jak tą maszynę usprawnić. Jesteśmy zbudowani z nietrwałego materiału biologicznego. Podczas naszego życia, jedynym mechanizmem który zabezpiecza nas przed rozkładem, jest stała i nieustanna wymiana materii. Musimy bezustannie pożerać martwe zwierzęta i rośliny, przyjmować wodę, oddychać i wydalać resztki, aby utrzymać ten biologiczny mechanizm w stanie dalekim od rozpoczęcia procesów gnilnych. Jednakże jak wiemy, proces ten jest efektywny jedynie do pewnego czasu, po którym powoli zaczyna się załamywać. Ciało starzeje się i obumiera.
Pewnym rozwiązaniem może być tutaj wymiana starzejącego się ciała na nowe. "Wystarczy" w pewnym wieku przenieść sam mózg do nowego, młodego ciała i operację tę powtarzać np. co 30 lat. Wymaga to jednak dwóch rzeczy, obecnie nieosiągalnych, mianowicie :
-hodowli ciał pozbawionych mózgu lub z mózgiem który uznamy za nieświadomy
-umiejętności transplantacji mózgu z uzyskaniem połączenia nerwowego z ciałem
Oczywiście jak zwykle wyłażą tutaj kwestie etyczne. O ile większość ludzi świadoma jest faktu, że ich istota zawiera się w mózgu, o tyle już wizja hodowli ludzkich ciał w celu ich wykorzystywania, może się nie każdemu spodobać. Innym rozwiązaniem może być wytwarzanie ciał sztucznych i ich łączenie z naszym mózgiem. Odpadają kwestie etyczne, lecz mnożą się trudności z budową odpowiednio złożonego androida i jego fuzją z żywym, biologicznym mózgiem. Być może jednak będzie to stanowić etap przejściowy.
Mózg
Wymiana ciała na inne (żywe lub sztuczne) wydłużyłaby ludzkie życie może o 50, może o 100%, lecz na pewno nie byłaby to nieśmiertelność, do której dążymy. Niestety bowiem mózg również ulega procesowi starzenia. Natomiast wymiana mózgu raczej nas nie interesuje, choć w wielu wypadkach prawdopodobnie byłaby wskazana. Mózg jest siedzibą naszego JA, naszej świadomości i pamięci, wiedzy i umiejętności, uczuć i emocji. Cała nasza istota zawiera się kłębku gąbczastej materii o masie nieco ponad 1 kg. Można by zatem użyć skrótu myślowego i powiedzieć że MY ważymy 1300 gram a reszta to tylko biologiczny golem, który wykonuje nasze polecenia i dostarcza informacji z otoczenia za pomocą różnorakich czujników rozlokowanych tu i ówdzie. Golem jest tak doskonale połączony z nami, że aż wydaje nam się jakbyśmy to tym golemem byli, ale nie sobą. Zasadnicze pytanie brzmi zatem :
Jak wymienić mózg, nie tracąc jego zawartości?
Niestety mózg nie jest przystosowany do tego, aby w prosty sposób dało się z niego wyciągnąć informacje o naszej istocie a następnie zgrać je na jakiś ośrodek sztuczny. Choć praca mózgu nadal nie jest w pełni rozumiana, to z dużą dozą pewności możemy stwierdzić, że to kim jesteśmy bierze się nie tylko z pracy samego mózgu, ale także z jego indywidualnej budowy. Znaczenie mają zatem nie tylko sygnały przebiegające przez mózg, ale także to po czym przebiegają. Wydawać by się więc mogło, że nie ma sposobu na zamianę mózgu biologicznego na sztuczny, bo każda próba zamiany skończy się zniszczeniem naszego ja.
Tajemniczy dr. Hayworth
Jakiś czas temu natknąłem się na idiotycznie brzmiącą informację, w stylu "Amerykanin zamierza pociąć swój mózg, aby stać się nieśmiertelnym". Ponieważ kwestia nieśmiertelności interesuje mnie od dawna, postanowiłem rzucić okiem. Artykuł nie był wart funta kłaków, ale poszedłem dalej i odszukałem tegoż człowieka. Jest nim doktor Kenneth Hayworth, naukowiec, były pracownik NASA, myśliciel, obecny pracownik Harvard University. Gdyby tak sensacyjne informacje dotyczyły Pana Józefa spod trójki, nie byłoby o czym mówić. Ale to nie był Pan Józef, lecz wysoce inteligentny, wykształcony człowiek o licznych dokonaniach naukowych. Należało więc sprawdzić to dokładniej.
Dr. Hayworth przy prototypie urządzenia zbierającego warstwy mózgu
Dr. Hayworth opracował metodę stworzenia perfekcyjnej, trójwymiarowej mapy mózgu, mając nadzieję że w przyszłości, technologia pozwoli na odczytanie danej mapy i zasymulowanie jej na ośrodku sztucznym, przywracając w ten sposób świadomość pacjenta do działania. W dużym skrócie metoda polega na odwodnieniu organizmu i wypełnieniu mózgu nieszkodliwą żywicą, tworząc doskonale zachowany organ, który nie ulegnie rozkładowi. Następnie tak przygotowany mózg cięty ma być na ultra-cienkie plasterki a każdy plasterek, punkt przy punkcie, skanowany mikroskopem elektronowym, tworzącym nanometrową mapę 2-wymiarową. Po zeskanowaniu wszystkich plasterków, mapy 2-wymiarowe składane są razem tworząc doskonałą 3-wymiarową mapę mózgu. Mapę, której nie wykorzystamy my, lecz być może wykorzystają ją ludzie za 100-200 lat, gdy pozwoli na to technologia.
Czy jedna osoba może być dwoma ludźmi jednocześnie?
Sama metoda, pomijając różne kontrowersje, wyglądała bardzo ciekawie. Miałem jednak poważne zastrzeżenia co do założeń tego rozwiązania. Napisałem więc list do dr. Haywortha i zadałem mu dwa pytania:
"Co się stanie jeśli za 200 lat naukowcy odczytają mapę Pańskiego mózgu i zasymulują ją na dwóch różnych androidach. Którym z nich Pan będzie?
Co będzie jak jeden z nich umrze?".
Rozumowałem następująco: mamy 2 androidy z naszym mózgiem, android A i android B. Żyją sobie oddzielnie i nagle android A (którym jesteśmy my) umiera. Czy android A może liczyć, że będzie żył nadal, bo żyje nadal android B? Wydawało mi się to absurdem, bo żaden transfer z A do B nie mógł nastąpić a więc jest to dowodem na to, że nie jest to żadna nieśmiertelność a zwykłe oszustwo - człowiek, którego mózg zostanie zniszczony podczas "odczytywania", nie obudzi się potem nagle w ciele androida, tak samo jak zabity android A, nie obudzi się nagle w androidzie B.
Odpowiedź przyszła nadspodziewanie szybko. Była krótka, lecz bardzo treściwa. Mimo że potrafię myśleć po za schematami, nie zrozumiałem słów doktora od razu. Trudność polega na tym, że sprawa jest ekstremalnie nieintuicyjna. Spędziłem wiele godzin na poszukiwaniu jakiegoś przykładu, który w prosty sposób przetłumaczyłby sprawę, drogą analogii, znajdziecie jeden w następnym akapicie, lecz to jedynie przybliżenie, gdyż takie przykłady po prostu nie istnieją. Opiszę więc to wprost. Doktor Hayworth odpisał: "Będę zarówno jednym jak i drugim". Mój przykład z zabiciem "androida A" był tak naprawdę bezsensowny, ponieważ nie ma żadnego znaczenia, którym egzemplarzem androida będziemy, bo będziemy każdym z nich jednocześnie. Nie będziemy w żaden sposób potrafili odczuć tego, że jesteśmy nie tylko sobą, ale także "NIM", lecz de facto będziemy obydwoma naraz.
Przybliżenie. Wyobraź sobie, że jesteś tym "androidem A" i czujesz się zupełnie normalnie, tak jak zawsze będąc sobą, tak jak w tej chwili gdy czytasz te słowa, lub wyobraź sobie że w tej chwili jesteś androidem i że to zupełnie normalne bo zawsze nim byłeś. A więc jesteś "androidem A" i masz na sobie zielony kombinezon. Widzisz go na sobie i myślisz o nim "mam zielony kombinezon, całkiem ładny". Po drugiej stronie stołu widzisz drugą osobę - "androida B", który jest ubrany w czerwony kombinezon. Myślisz sobie "jego kombinezon jest czerwony, ciekawe czemu". Ok. Teraz wyobraź sobie, że Ty to jednak ten "android B", oglądasz swój czerwony kombinezon i patrzysz na tą drugą osobę w zielonym kombinezonie. Myślisz sobie "ładna zieleń, ciekawe czemu on ma inny kombinezon niż ja". Prawda że łatwo było to sobie wyobrazić? Teraz najważniejsze - obie te świadomości, SĄ TOBĄ sprzed operacji odczytania mózgu. Każdy z nich to TY, lecz żaden z nich nie jest w stanie czuć świadomości tego "drugiego". Co więcej, nie ma ŻADNEGO znaczenia, którą świadomość którego androida czuł byś akurat w danym przypadku, ponieważ obydwaj SĄ TOBĄ. Pierwszy to TY myślący "fajny ma czerwony kombinezon", drugi to TY myślący "fajny ma zielony kombinezon". Nawet jeśli jeden z nich strzeli sobie w głowę, to będzie żył ten drugi. Oczywiście - nie ma żadnego transferu martwego "androida A" do żywego "androida B", ale nie jest on wcale potrzebny ! Obydwaj są tobą i nieważne czy jest tylko 1, czy jest ich 10 czy 100. TY będziesz żył nawet jeśli zostanie zabitych 99 ze 100 kopii Ciebie, bo każda z nich będzie Tobą. Każda z nich czuje się dokładnie tak samo jak Ty czujesz się w tej chwili, ze świadomością oryginalności i jedyności samego siebie.
Uświadomienie sobie tego zjawiska jest trudne. Sam Hayworth pisał w swojej pracy o fundamentalnym braku zrozumienia jego idei zdarzającym się nawet w środowiskach akademickich. Jesteśmy tak przyspawani to myśli, że nasza istota może być tylko jedną jednostką jednocześnie, że bardzo trudno jest w ogóle to sobie wyobrazić a jeszcze trudniej zrozumieć, że każdy z nich jest nami i nie ma znaczenia, którego czujemy w danym momencie. Widzicie - nawet język ludzki nie jest do tego dostosowany... Piszę "nie ma znaczenia którym JESTEŚMY w danym momencie", tak naprawdę mając na myśli, że nie ma znaczenia, który z "JA" nagle zacznie skakać lub śpiewać, bo to zawsze będę ja i będę przekonany że to jestem oryginalny ja. Lecz "oni" będą takimi samymi "JA" jak ja... i będą myśleć tak samo i będą mieć rację
Magiel w głowie? Zróbmy kolejny... Wyobraźcie sobie, że W TAJEMNICY kopii nie zrobiono jednej, ani 10, ale 7 miliardów i każdą umieszczono w innych warunkach wychowawczych na różny okres - 5, 10, 20, 30, 50 lat itp. Co więcej, kopie wykonano w dzieciństwie a androidy są doskonałą imitacją rosnącego ciała. Mamy zatem 7 miliardów ludzi, zupełnie różnych od siebie, różnie wychowanych i różnie wykształconych. Obcych sobie i nawet niepodobnych fizycznie, bo androidy są różne. Następnie ludzi tych umieszczono na jakiejś planecie, nazwijmy tą planetę hmm... powiedzmy "Ziemia". Mamy więc na Ziemi 7 miliardów różnych ludzi, z których żaden nie wie, że reszta to też oni. Każdy z nich, jest przekonany o swojej indywidualności i wyjątkowości, lecz tak naprawdę wszyscy oni są jedną istotą, czyż nie?
Można również zastanowić się czy nasza świadomość faktycznie ocknie się gdzie indziej, po zniszczeniu mózgu, tzn. jak działa takie przeniesienie. Gdy idziemy spać, świadomość wyłącza się i aktywuje rano. Podobnie gdy jesteśmy nieprzytomni, lub gdy mózg w wyniku poważnego urazu, przestaje być świadomy a potem powraca. Jeśli rozumiemy świadomość jako sumę funkcji i struktury całego mózgu, a nie jako jakąś magiczną siłę mieszkającą w głowie, to musimy uznać, że dokładne odwzorowanie mózgu obudzi w nim naszą (nie jakąś, ale naszą) świadomość. Gdyby żyły obydwa "oryginał" oraz "kopia", to bylibyśmy obydwoma naraz i żaden z nas nie czułby się inaczej niż drugi. Jeśli "oryginał" umrze, to nie ma znaczenia, bo MY nadal żyjemy. Cholernie nieintuicyjne...
Stopniowa implantacja
Pomysł ten pamiętam jeszcze z czasów naszego nieodżałowanego Stanisława Lema. Chodzi o to, aby nie niszczyć mózgu, by go zeskanować a potem odtworzyć, lecz żeby dokonywać okresowych wszczepów sztucznej materii mózgowej do żyjącego cały czas mózgu. Te maleńkie wszczepy, np 0,1% mózgu każdorazowo, pozostawianoby następnie do czasu ich asymilacji z żywym mózgiem. Sztuczny fragment zaczynałby przejmować funkcje brakującego, podobnie jak to się dzieje w mózgu, pozbawionym jakiegoś istotnego fragmentu - o ile to możliwe mózg przekazuje zadania do innego obszaru i funkcjonuje dalej. Po tysiącu takich operacjach mamy w 100%-tach sztuczny mózg, który nigdy się nie zestarzeje. Jeśli wszczepimy go następnie do robotycznego ciała, to... TADAAAA !!! Jesteśmy nieśmiertelni.
Michelle Mack - ukończyła ogólniak, żyje, porusza się i mówi. Ma tylko jedną półkulę mózgu.
Proces ten wydaje się bardzo atrakcyjny, lecz jest szalenie skomplikowany. Po pierwsze nie mamy takiego materiału. Po drugie istnieją szacunki, że pojedynczy neuron jest takiej złożoności, co kilka tysięcy równań różniczkowych, samych neuronów jest zaś ok. 100 miliardów. Daleki jestem od mnożenia jednego przez drugie, ale pokazuje to pewną skalę problemu. Co więcej, mózg nie jest jednolity strukturalnie. Nasze sztuczne fragmenty musiałyby być dokładnie dostosowane do obszaru, do którego byśmy je wszczepiali.
Inteligencja... sztuczna ?
No właśnie. Czy jeśli skorzystamy z takiej powolnej wymiany, lub poddamy się operacji doktora Haywortha i obudzimy się za 300 lat jako cyborg i będziemy czuć i myśleć dokładnie tak jak dzisiaj... czy będziemy sztuczną inteligencją? Czy będziemy nadal człowiekiem? Jeśli ktoś jest wierzący i pójdzie za 300 lat do kapłana swojej religii (o ile te archaiczne przedsiębiorstwa będą nadal istnieć) i zada pytanie "czy posiadam duszę?", otrzyma pozytywną odpowiedź?
Sądzę, że trudności w zrozumieniu natury tego problemu wynikają wprost z szablonowego podejścia, wynikłego z życia przez tysiąclecia w kulturze, gdzie biologiczne ciało, biologiczny mózg i umysł, były zawsze jednym i tym samym. Czy jeśli stracimy nogę, będziemy kimś innym? Czy jeśli stracimy obie nogi będziemy kimś innym? A nogi i ręce? A nogi, ręce i tułów? A jeśli pójdziemy spać a rano nasza świadomość ocknie się w sztucznym mózgu cyborga? Wystarczy mózg uznać za nośnik a wszystko staje się prostsze. Nie ma najmniejszego znaczenia czym jest ten nośnik. Czy biologiczny, czy sztuczny, liczy się tylko jego funkcja i zawartość. Pytanie czy będziemy sztuczną inteligencją, jest po prostu źle postawione, bo sztuczną inteligencję przywykliśmy rozumieć jako coś innego. Będziemy nadal człowiekiem, z całą swą osobowością, lecz osadzoną całkowicie na ośrodku sztucznym.
Być może nawet do tego typu "sztucznej" inteligencji, dojdziemy prędzej niż do takiej sztucznej inteligencji, którą większość ludzi rozumie jako wytwór programistyczno-inżynierski.
Przeludnienie - rozwiązanie
Nadeszły wreszcie te wspaniałe czasy. Człowiek ostatecznie pokonał swe niesprawiedliwe biologiczne ograniczenia i może żyć wiecznie. Ponieważ prawie nikt już nie umiera, następuje globalna eksplozja demograficzna i ekspotencjalny wzrost liczebności gatunku ludzkiego. Z 15 miliardów robi się 50 miliardów. Zaczyna poważnie brakować pożywienia oraz pitnej wody. Na szczęście jednak jest rozwiązanie. Połączona koalicja kosmiczna od 200 lat rozbudowuje samowystarczalną mega bazę na Marsie oraz prowadzi przygotowania do monumentalnej, wielopokoleniowej misji kolonizacyjnej na super-ziemię odległą o 10 lat świetlnych od nas.
Jeśli technologia kolonizacyjna, zbiegnie się w czasie z technologią zapobiegania śmierci, problem nadmiernej ilości populacji, zostanie rozwiązany poprzez wysyłanie nadmiarów na inne planety. Jeśli zyskamy nieśmiertelność wcześniej, konieczne będą albo blokady dostępu do tego rozwiązania (prawdopodobne bunty i rewolucje), albo drastyczna kontrola ilości urodzeń (prawdopodobne bunty i rewolucje). Jak widać więc, lepiej aby te dwie ścieżki biegły równolegle.
Kwestie psychologiczne i socjologiczne
Ludzki umysł działa na biologicznym mózgu i wraz z nim się starzeje. Wraz z wiekiem zmienia się także nasza osobowość. Stajemy się dojrzalsi, bardziej powściągliwi, ale jednocześnie przeważnie bardziej marudni, stetryczali i niechętni zmianom. Które z cech naszego starzejącego się umysłu wynikają wprost ze starzenia się samego mózgu a które nie? Nie wiadomo jakie konsekwencje psychologiczne może mieć nieustanne życie przez np. tysiąc lat. A milion lat? Czy umysł jest w stanie zachować trzeźwość, psychiczne zdrowie i dyscyplinę jasności myśli przez milion lat? Czy nie rozpadnie się w tym czasie na kawałki z przyczyn stricte psychologicznych, nie biologicznych?
Przemodelowaniu ulegną także struktury rodzinne i społeczne. Nikt nie będzie stary, nikt nie będzie odchodził robiąc miejsce dla młodych. Pradziadek, dziadek, ojciec i syn - wszyscy w tym samym wieku. Pra-pra-pra-pra-babcia w tym samym wieku co pra-pra-pra-pra-wnuk... Taka cywilizacja będzie musiała wypracować diametralnie różne rozwiązania społeczne, niż te z których wyrastała przez dziesiątki tysięcy lat. Będzie to zadanie trudne i fascynujące jednocześnie. Świat za 500 lat może być tak różny od naszego, że trudno to sobie wyobrazić.
Ciekawostka na koniec:
Przeszczepy głowy na inne ciało nie są żadną nowością i były przeprowadzane w XX wieku w różnych miejscach świata. Obok przypadku zaszczepienia głowy szczeniaka na szyję dorosłego psa z jego własną głową obok (słynny dwugłowy pies), nasłynniejszy jest chyba przypadek zamiany głowy małpom (rezusom) podczas operacji przeprowadzanych w latach 70-tych przez doktora Roberta White'a. White z sukcesem przeszczepiał całe głowy małp na inne ciała, w taki sposób że małpy po operacji żyły i normalnie funkcjonowały, przynajmniej przez kilka dni. Były jednak całkowicie sparaliżowane, gdyż łączenie systemu nerwowego to coś o kilka rzędów trudniejszego niż łączenie samych naczyń.
White przeprowadził też eksperyment z powyższej zagadki. Wyjął żywy mózg z czaszki małpy i podłączył go do mechanicznego płuco-serca. Mózg żył po za ciałem i wysyłał impulsy nerwowe. Po latach dr. White twierdził, że nauka doszła już do etapu, gdzie możliwe jest bezpieczne przeszczepienie głowy ludzkiej.
Źródło