Pewien rolnik z Rosji pozwał rosyjską agencję kosmiczną. Mężczyzna domaga się odszkodowania za to, że na teren jego posesji spadł ponad trzymetrowy kawał metalu, który oderwał się od rakiety. Jak zaznacza poszkodowany, niewiele brakowało, by zniszczeniu uległ drewniany wychodek.
Borys Urmatov mieszka w małej wiosce w Kraju Ałtajskim. Nad okolicą latają rakiety, które wystrzeliwane są z kosmodromu w Bajkonurze na terenie Kazachstanu.
Jak relacjonuje siostra Borysa - Marina, pewnej nocy potężny huk zbudził jej brata. Było ciemno, więc na początku nie zorientował się, co wpadło do jego ogródka. Dopiero nad ranem Borys zobaczył przed swoją chatą dziwną, metalową obudowę, gładką niczym jajko - powiedziała Marina.
Mieszkańcy sąsiedniej wioski twierdzą, że takie kawałki metalu regularnie spadają na te tereny. Cześć okolicy jest nawet oznaczona jako specjalna strefa, gdzie podczas odpalania rakiet zakazuje się przebywać ludziom. Czasami są to gładkie, metalowe osłony, czasami jakieś śruby. Pamiętam jak kiedyś spadło coś, co wyglądało jak silnik - opowiada Anatolij Kazakov.
Urmatov domaga się od agencji Roskosmos w przeliczeniu ok. 95 tys. złotych odszkodowania. Te pieniądze - jak zaznacza siostra Borysa - mają mu zrekompensować stres, jaki przeżył w związku z całą historią. (zel)
Źródło