- Halo... Nie mogę rozmawiać, bo odprawiam mszę. Ale jak potem przyjedziesz do mnie, umyję ci plecy - tak Krzysztof S. przedstawiający się "ksiądz Colunga" zachęcał 14-letniego Mateusza do odwiedzin w swojej sypialni. Pod nastolatka podszył się reporter "Gazety".
Pierwsze ofiary "ks. Colungi" zgłosiły się do wrocławskiego dominikańskiego centrum informacji o sektach kilka miesięcy temu. Opowieści są podobne: chłopcy poznają w portalu Nasza-klasa.pl sympatycznego księdza z Krakowa. "Ks. Colunga" ma blisko tysiąc internetowych przyjaciół, głównie chłopców z małych wsi.
Nawiązaliśmy z nim kontakt, zakładając w Naszej-klasie profil fikcyjnego 14-letniego Mateusza. Krzysztof S. zaproponował SMS-y. "Wyślij mi swoje zdjęcie" - pisał. A potem: "Nie wiem, czy zasnę dziś, patrzę na twoje zdjęcie. Całuję i ściskam...".
Po kilku dniach "Mateusz" dostaje zaproszenie do Krakowa: "Powiedz tacie, że jedziesz na rekolekcje".
Na spotkanie delegujemy współpracownika "Gazety" - jest pełnoletni, ale wygląda na nastolatka, zagra "Mateusza". Dostaje ukryty mikrofon, śledzimy go razem z ekipą TVP.
14 stycznia spotyka się z "ks. Colungą" w kawiarni. Krzysztof S., ubrany jak ksiądz i w koloratce, stawia ciastko. Prowadzi "Mateusza" do kościoła franciszkanów. - Tu studiowałem - pokazuje klasztor. - Lubię odprawiać tutaj mszę.
- Szczęść Boże - zagaduje odśnieżających chodnik prawdziwych zakonników. Ci grzecznie odpowiadają: "Bóg zapłać". - To moi ludzie - mówi "Colunga".
W rzeczywistości ma wykształcenie podstawowe, trzy razy był skazany, m.in. za podrabianie kościelnych dokumentów. Prowadzi Stowarzyszenie Braci Altruistów i Sióstr Altruistek, które według rejestru opiekuje się trudną młodzieżą. Nazwisko "Colunga" wziął od aktora gejowskiego porno.
"Colunga" wiezie "Mateusza" do swego mieszkania. W autobusie całuje go w policzek i częstuje piwem: - Żebyś się rozluźnił, bo dzisiaj pojeździmy na koniku.
• Po naszej prowokacji „ksiądz Colunga” zdjął swój profil z Naszej-klasy.
źródło