Dawne(i jedno moje) wyobrażenia wojen przyszłości
p................a
• 2014-01-01, 18:21
21
Lubię historię uzbrojenia i mega optymistyczne dawne wyobrażenia przyszłości, więc skopiuję temat i dorzucę od siebie.
Futuryści, inżynierowie, a także zwykli ludzie zastanawiali się, jak będzie wyglądała wojna przyszłości. Ile z ich przepowiedni się spełniło?
O tym, jak będzie wyglądać wojna przyszłości, myśleli nie tylko wielcy stratedzy czy konstruktorzy maszyn wojennych, które przez dekady miały dominować na polu walki. O przyszłym polu walki myśleli także futuryści i zwykli fantaści. Niektóre z wizji się sprawdziły, inne do dziś pozostają w fazie planów, jeszcze inne przepadły jako nietrafione.
Największym konstruktorem zastanawiającym się nad tym, w jakim kierunku będzie zmierzał rozwój sprzętu militarnego, był Leonardo da Vinci, który już w XV wieku przewidział powstanie czołgu, śmigłowca i samolotu. Włoski mistrz swój projekt czołgu przedstawił już w 1485 roku.
Miał być to pojazd kształtem podobny do latającego spodka, z okrężnie zamontowanymi armatami odtylcowymi (wówczas również nie produkowanymi). Czołg mógł poruszać się w dowolnym kierunku dzięki mechanizmom zapadkowym i zębatkom. Miał pancerz ze stalowych płyt przykręcanych od wewnątrz do ramy pojazdu. Z zewnątrz obity był deskami. Przestrzeń pomiędzy deskami a pancerzem pozostawała pusta.
Da Vinci pracował również nad czołgiem, który miał być ciągnięty przez sześciokonny zaprzęg. Szybko jednak porzucił ten pomysł, bo stwierdził, że napęd konny może na polu walki zostać szybko utracony.
Projekty Leonarda nie okazały się tak efektywne, jak przewidywał konstruktor, a prototyp - wybudowany współcześnie przez specjalistów dla telewizji BBC - okazał się niesprawny. Napędzany siłą mięśni załogi mógł się ledwie obracać wokół własnej osi, a jego ruch do przodu był bardzo utrudniony.
Jeszcze nawet w 1900 roku futurolodzy byli przekonani, że czas konnicy niechybnie minie, a wojna będzie toczona przez pojazdy mechaniczne uzbrojone w szybkostrzelne karabiny lub działka. Nie przeszkadzało im to, że pojazdy parowe czy spalinowe poruszają się z prędkością idącego piechura. Ledwie została wymyślona lokomotywa parowa, a już zaczęto się zastanawiać, w jaki sposób ją uzbroić i czy przyda się na przyszłym polu walki. Okazało się, że ówcześni wizjonerzy mieli rację, gdyż pociągi pancerne jeżdżą do dziś[znaczy się na defiladach i rekonstrukcjach, bo bojowo już nie].
Żyjący w tym samym czasie co da Vinci słynny francuski lekarz, astrolog, a co najważniejsze autor proroctw - Michel de Nostredame, powszechnie znany jako Nostradamus, przepowiedział wiele z najważniejszych wydarzeń na świecie. Przepowiedział również kierunek rozwoju rodzajów broni i wygląd wojny przyszłości.
W jednej ze swoich makabrycznych wizji zobaczył pilotów ubranych w maski tlenowe, nocną kanonadę artylerii i wybuchy bomb. Opisał to w czterowierszu 64 Centurii I:
"W nocy będą myśleć, że widzieli słońce
Kiedy zobaczą podobnego do świni półczłowieka.
Hałas, krzyk, bitwy widziane w niebie
Będzie słyszany głos dzikich zwierząt".
Słynny prorok z Salon prawdopodobnie przewidział również zrzucenie ładunków atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Przynajmniej tak można wnioskować z czterowiersza 6 Centurii II:
"Niedaleko zatoki i w dwóch miastach
Pojawią się niewidzialne dotąd plagi
Głód, zaraza, które zostały
Zrzucone przez żelazo".
Czy można ufać tym przepowiedniom? Trudno powiedzieć. W tym samym czasie da Vinci pracował nad projektami latających maszyn wojennych - śmigłowca i samolotu. Obie miały być napędzane siłą mięśni, a ich uzbrojenie miały stanowić kusze. Statek powietrzny przypominający śmigłowiec został zaprojektowany przez niego ok. 1493 roku. Da Vinci uważał, że jeśli kiedykolwiek człowiekowi uda się wznieść w powietrze, to na pewno dokona tego za pomocą maszyny podobnej do tej, jaką on zaprojektował.
Mylił się niewiele, bo aż do I wojny światowej twórcy śmigłowców budowali maszyny latające łudząco podobne do projektu sprzed ponad pięciuset lat.
Urządzenia służące do kontrolowania warunków pogodowych wyobrażano sobie już na początku XX wieku. Dziś takie maszyny są testowane przez Rosję, Stany Zjednoczone i Chiny[a nieoficjalnie już mają skrycie gotowe]. Już za czasów zimnej wojny stosowano substancje chemiczne, które wypuszczano w atmosferze, aby pozbyć się chmur deszczowych. Takie działania regularnie prowadzą obecnie Rosjanie nad Moskwą przed każdym większym świętem. Ostatnio przed defiladą z okazji Dnia Zwycięstwa.
Na morzu
Pancerne okręty pojawiły się w połowie XIX wieku, a pierwsza ich bitwa miała miejsce w czasie amerykańskiej wojny secesyjnej, kiedy 9 marca 1862 roku w zatoce Hampton Roads spotkały się USS "Monitor" i CSS "Virginia". Tego dnia ogłoszono powstanie nowej klasy okrętów - okrętów pancernych. Jednak pierwsze ich projekty zostały wykonane przez niezawodnego Leonardo da Vinci pięćset lat wcześniej!
Konstruktor spędził wiele lat na projektowaniu maszyn oblężniczych i pancernych, które miałyby dużą manewrowość na polu walki. Takim projektem była szybka łódź pancerna, która miała zamontowane specjalne skrzydła, których funkcja była podwójna: w czasie ataku chroniły załogę, a po staranowaniu przeciwnika rozkładały się, rozrywając poszycie nieprzyjacielskiego okrętu. Ponadto okręt był uzbrojony w działo.
Na podobne okręty trzeba było czekać aż 400 lat, kiedy to w Royal Navy pojawiły się krążowniki torpedowo-taranowe.
Żołnierz w boju
W latach pięćdziesiątych XX wieku wyobrażano sobie, że żołnierz przyszłości będzie mógł poruszać się za pomocą specjalnych jednoosobowych pojazdów bojowych lub za pomocą odrzutowego plecaka. Nad tym ostatnim zaczęto nawet prowadzić prace badawcze, jednak przerwano je ze względów bezpieczeństwa i niewielkich zalet na polu walki.
Jedyną innowacją, jakiej można się spodziewać w najbliższej przyszłości, jest egzoszkielet, nad którym pracuje laboratorium Systemów Bojowych Piechoty Morskiej USA. Ale to też nie jest nowy pomysł. Pojawiał się w różnych okresach - od czasów renesansu, aż do II wojny światowej.
Jak będzie wyglądał rozwój sprzętu militarnego w przyszłości? Większość specjalistów twierdzi, że pojazdy będą kierowane zdalnie z baz odległych o tysiące kilometrów od pola walki, a żołnierz po skończonej służbie będzie wracał do domu. Piechota ma korzystać ze specjalistycznych kombinezonów albo rozbudowanych egzoszkieletów.
Czy tak się stanie, przekonamy się za kilkanaście lat.
Moim zaś zdaniem, oraz zdaniem wieszczących kres czołgów i reszty wielkich machin pancernych, takie powyższe machiny bojowe itp. nie pojawią się nigdy. Też byłyby łatwym celem dla rakiet a do tego byłaby to kosztowna, trudna do ukrycia i paliwożerna broń, nie tak mobilna jak zwykły piechur. Dlatego zgadzam się z twórcami pewnej serii gier, w których w alternatywnym USA z idei połączenia mobilności piechoty i siły wojsk pancernych powstały:
Pancerze Wspomagane. Na pierwszy rzut oka pomysł jest głupi, bo kto wysłałby do walki wskrzeszonych rycerzy w dzisiejszych czasach? Jednak po namyśle uznałem, że to ma sens. Dzisiejsze pancerze nie są już czysto metalowe. Mamy kompozyty, z których osłony są kilka razy lżejsze i proporcjonalnie kilka razy mocniejsze od stali. Do tego pancerz wspomagany ma serwomotory, działające jak wspomaganie kierownicy, więc użytkownik nie męczy się chodzeniem. Dodatkowo do takiej zbroi można by doczepić cięższą broń, jakieś bajeranckie nanosystemy do autoopatrywania ran oraz zastosować na niej technologię stealth i inne antytermiczne i rozpraszające środki ochrony, na wypadek ostrzału laserowego czy plazmowego (jak fantazjować to bezgranicznie ) Dodatkowo radary widziałyby noszących pancerze wspomagane bez stealth jako małych piechurów a nie wielkie czołgi. Tym sposobem rzeczywiście armie otrzymałyby piechotę-czołgi, 2 w 1.
Futuryści, inżynierowie, a także zwykli ludzie zastanawiali się, jak będzie wyglądała wojna przyszłości. Ile z ich przepowiedni się spełniło?
O tym, jak będzie wyglądać wojna przyszłości, myśleli nie tylko wielcy stratedzy czy konstruktorzy maszyn wojennych, które przez dekady miały dominować na polu walki. O przyszłym polu walki myśleli także futuryści i zwykli fantaści. Niektóre z wizji się sprawdziły, inne do dziś pozostają w fazie planów, jeszcze inne przepadły jako nietrafione.
Największym konstruktorem zastanawiającym się nad tym, w jakim kierunku będzie zmierzał rozwój sprzętu militarnego, był Leonardo da Vinci, który już w XV wieku przewidział powstanie czołgu, śmigłowca i samolotu. Włoski mistrz swój projekt czołgu przedstawił już w 1485 roku.
Miał być to pojazd kształtem podobny do latającego spodka, z okrężnie zamontowanymi armatami odtylcowymi (wówczas również nie produkowanymi). Czołg mógł poruszać się w dowolnym kierunku dzięki mechanizmom zapadkowym i zębatkom. Miał pancerz ze stalowych płyt przykręcanych od wewnątrz do ramy pojazdu. Z zewnątrz obity był deskami. Przestrzeń pomiędzy deskami a pancerzem pozostawała pusta.
Da Vinci pracował również nad czołgiem, który miał być ciągnięty przez sześciokonny zaprzęg. Szybko jednak porzucił ten pomysł, bo stwierdził, że napęd konny może na polu walki zostać szybko utracony.
Projekty Leonarda nie okazały się tak efektywne, jak przewidywał konstruktor, a prototyp - wybudowany współcześnie przez specjalistów dla telewizji BBC - okazał się niesprawny. Napędzany siłą mięśni załogi mógł się ledwie obracać wokół własnej osi, a jego ruch do przodu był bardzo utrudniony.
Jeszcze nawet w 1900 roku futurolodzy byli przekonani, że czas konnicy niechybnie minie, a wojna będzie toczona przez pojazdy mechaniczne uzbrojone w szybkostrzelne karabiny lub działka. Nie przeszkadzało im to, że pojazdy parowe czy spalinowe poruszają się z prędkością idącego piechura. Ledwie została wymyślona lokomotywa parowa, a już zaczęto się zastanawiać, w jaki sposób ją uzbroić i czy przyda się na przyszłym polu walki. Okazało się, że ówcześni wizjonerzy mieli rację, gdyż pociągi pancerne jeżdżą do dziś[znaczy się na defiladach i rekonstrukcjach, bo bojowo już nie].
Żyjący w tym samym czasie co da Vinci słynny francuski lekarz, astrolog, a co najważniejsze autor proroctw - Michel de Nostredame, powszechnie znany jako Nostradamus, przepowiedział wiele z najważniejszych wydarzeń na świecie. Przepowiedział również kierunek rozwoju rodzajów broni i wygląd wojny przyszłości.
W jednej ze swoich makabrycznych wizji zobaczył pilotów ubranych w maski tlenowe, nocną kanonadę artylerii i wybuchy bomb. Opisał to w czterowierszu 64 Centurii I:
"W nocy będą myśleć, że widzieli słońce
Kiedy zobaczą podobnego do świni półczłowieka.
Hałas, krzyk, bitwy widziane w niebie
Będzie słyszany głos dzikich zwierząt".
Słynny prorok z Salon prawdopodobnie przewidział również zrzucenie ładunków atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Przynajmniej tak można wnioskować z czterowiersza 6 Centurii II:
"Niedaleko zatoki i w dwóch miastach
Pojawią się niewidzialne dotąd plagi
Głód, zaraza, które zostały
Zrzucone przez żelazo".
Czy można ufać tym przepowiedniom? Trudno powiedzieć. W tym samym czasie da Vinci pracował nad projektami latających maszyn wojennych - śmigłowca i samolotu. Obie miały być napędzane siłą mięśni, a ich uzbrojenie miały stanowić kusze. Statek powietrzny przypominający śmigłowiec został zaprojektowany przez niego ok. 1493 roku. Da Vinci uważał, że jeśli kiedykolwiek człowiekowi uda się wznieść w powietrze, to na pewno dokona tego za pomocą maszyny podobnej do tej, jaką on zaprojektował.
Mylił się niewiele, bo aż do I wojny światowej twórcy śmigłowców budowali maszyny latające łudząco podobne do projektu sprzed ponad pięciuset lat.
Urządzenia służące do kontrolowania warunków pogodowych wyobrażano sobie już na początku XX wieku. Dziś takie maszyny są testowane przez Rosję, Stany Zjednoczone i Chiny[a nieoficjalnie już mają skrycie gotowe]. Już za czasów zimnej wojny stosowano substancje chemiczne, które wypuszczano w atmosferze, aby pozbyć się chmur deszczowych. Takie działania regularnie prowadzą obecnie Rosjanie nad Moskwą przed każdym większym świętem. Ostatnio przed defiladą z okazji Dnia Zwycięstwa.
Na morzu
Pancerne okręty pojawiły się w połowie XIX wieku, a pierwsza ich bitwa miała miejsce w czasie amerykańskiej wojny secesyjnej, kiedy 9 marca 1862 roku w zatoce Hampton Roads spotkały się USS "Monitor" i CSS "Virginia". Tego dnia ogłoszono powstanie nowej klasy okrętów - okrętów pancernych. Jednak pierwsze ich projekty zostały wykonane przez niezawodnego Leonardo da Vinci pięćset lat wcześniej!
Konstruktor spędził wiele lat na projektowaniu maszyn oblężniczych i pancernych, które miałyby dużą manewrowość na polu walki. Takim projektem była szybka łódź pancerna, która miała zamontowane specjalne skrzydła, których funkcja była podwójna: w czasie ataku chroniły załogę, a po staranowaniu przeciwnika rozkładały się, rozrywając poszycie nieprzyjacielskiego okrętu. Ponadto okręt był uzbrojony w działo.
Na podobne okręty trzeba było czekać aż 400 lat, kiedy to w Royal Navy pojawiły się krążowniki torpedowo-taranowe.
Żołnierz w boju
W latach pięćdziesiątych XX wieku wyobrażano sobie, że żołnierz przyszłości będzie mógł poruszać się za pomocą specjalnych jednoosobowych pojazdów bojowych lub za pomocą odrzutowego plecaka. Nad tym ostatnim zaczęto nawet prowadzić prace badawcze, jednak przerwano je ze względów bezpieczeństwa i niewielkich zalet na polu walki.
Jedyną innowacją, jakiej można się spodziewać w najbliższej przyszłości, jest egzoszkielet, nad którym pracuje laboratorium Systemów Bojowych Piechoty Morskiej USA. Ale to też nie jest nowy pomysł. Pojawiał się w różnych okresach - od czasów renesansu, aż do II wojny światowej.
Jak będzie wyglądał rozwój sprzętu militarnego w przyszłości? Większość specjalistów twierdzi, że pojazdy będą kierowane zdalnie z baz odległych o tysiące kilometrów od pola walki, a żołnierz po skończonej służbie będzie wracał do domu. Piechota ma korzystać ze specjalistycznych kombinezonów albo rozbudowanych egzoszkieletów.
Czy tak się stanie, przekonamy się za kilkanaście lat.
Moim zaś zdaniem, oraz zdaniem wieszczących kres czołgów i reszty wielkich machin pancernych, takie powyższe machiny bojowe itp. nie pojawią się nigdy. Też byłyby łatwym celem dla rakiet a do tego byłaby to kosztowna, trudna do ukrycia i paliwożerna broń, nie tak mobilna jak zwykły piechur. Dlatego zgadzam się z twórcami pewnej serii gier, w których w alternatywnym USA z idei połączenia mobilności piechoty i siły wojsk pancernych powstały:
Pancerze Wspomagane. Na pierwszy rzut oka pomysł jest głupi, bo kto wysłałby do walki wskrzeszonych rycerzy w dzisiejszych czasach? Jednak po namyśle uznałem, że to ma sens. Dzisiejsze pancerze nie są już czysto metalowe. Mamy kompozyty, z których osłony są kilka razy lżejsze i proporcjonalnie kilka razy mocniejsze od stali. Do tego pancerz wspomagany ma serwomotory, działające jak wspomaganie kierownicy, więc użytkownik nie męczy się chodzeniem. Dodatkowo do takiej zbroi można by doczepić cięższą broń, jakieś bajeranckie nanosystemy do autoopatrywania ran oraz zastosować na niej technologię stealth i inne antytermiczne i rozpraszające środki ochrony, na wypadek ostrzału laserowego czy plazmowego (jak fantazjować to bezgranicznie ) Dodatkowo radary widziałyby noszących pancerze wspomagane bez stealth jako małych piechurów a nie wielkie czołgi. Tym sposobem rzeczywiście armie otrzymałyby piechotę-czołgi, 2 w 1.