Pamiętam podobną sytuację, jeszcze z czasów liceum. Byłem z laską na jakimś tam pikniku nad wodą i przytrafiła mi się podobna sytuacja. Pomimo buzujących hormonów, alko i wkurwienia, wiedziałem, że nie mogę kaszalotowi tak po ludzku zakurwić w ten spasiony, tępy ryj, bo raz, że bez psów, których było całkiem sporo na tej imprezie się nie obędzie, później łażenie po sądach, a dwa, że mógłbym ją uszkodzić za mocno... Przyjąłem więc strategie pomidora... Co się pluła, odpowiadałem jej tylko pomidor z tak szyderczym uśmiechem na twarzy, jak tylko sobie możecie wyobrazić i patrzeniem się jej prosto w oczy, jak tylko mogłem. Już po 30 sekundach wiedziałem, że strategia działa, bo ona sama kolorem zaczęła przypominać pomidora i to takiego całkiem dojrzałego... Im bardziej się pluła, tym bardziej ją przedrzeźniałem... Po 5 minutach "dyskusji", maciorze wyjebało takie ciśnienie, że zabrała ją karetka, bo dostała wylewu...