Zakładając rasowo-światopoglądowo-religijno-seksualnoorientacyjne parytety, tak jak wskazał Smutas doszedłem jakiś czas temu do wniosku, że bez swoistego "Wielkiego Brata" w postaci zaawansowanego technologicznie systemu strażniczego ci "wybrańcy" się w parę tygodni, miesięcy pozarzynają. Przecież nie do pomyślenia byłoby, że na tej kolonii zapanuje inny ustrój niż jedyny, cudowny i słuszny, mianowicie demokracja. Do tego dojdą choroby, ciąża, awarie systemu przetwarzania wody/powietrza/żywności itp. Zaprawdę powiadam wam. Będziemy świadkami wielkiej farsy.
PS: Od razu odbijam piłeczkę osobom, które uważają, że czarnuchy nie rozwijały się w żaden sposób z powodu środowiska, w jakim dane im było/ jest żyć. Otóż jest to wierutna bzdura. Cywilizacje prekolumbijskie żyły w identycznych warunkach, lecz nie przeszkodziło im to rozwinąć zaawansowanego rolnictwa na bazie irygacji, astronomii, sieci dróg, budownictwa z kamienia a niekiedy granitu (tak, granitu!). Wszystko to bez wynalezienia koła.