Dobra zmiana nie taka dobra.
Supermarkety działające w Polsce zamierzają ciąć koszty. Szefostwa uznają, że aby utrzymać się na rynku, sklepy wielkopowierzchniowe muszą przeprowadzić reformy. Na pierwszy ogień idą kasjerki.
Supermarkety zamierzają zwolnić kasjerki i zastąpić je znacznie tańszymi w utrzymaniu urządzeniami służącymi do samodzielnego skanowania produktów przez klientów. Kasjerki i kasjerzy są załamani, ponieważ jeśli eksperyment się powiedzie, to na pewno stracą prace.
W niektórych marketach już funkcjonują kasy samoobsługowe, ale supermarkety chcą pójść o krok dalej i rozpocząć prawdziwą rewolucję na polskim rynku. Na start automaty zamierzają wprowadzić takie sieci jak Piotr i Paweł oraz Tesco. Sieci uruchamiają pilotażowe programy, by upewnić się, że eksperyment nie tylko ograniczy koszty, ale również zostanie pozytywnie odebrany przez klientów.
O co chodzi? Klienci będą otrzymywać przenośne skanery, które zidentyfikują towary włożone do koszyków. Następnie będzie trzeba zapłacić zsumowaną kwotę choćby za pomocą karty płatniczej powiązanej z kontem lojalnościowym w sklepie. Na koniec zwraca się urządzenie. Wszystko bez udziału kasjerów.
Podwyżki sklepów, zakaz handlu w niedzielę, nowe podatki i postępująca automatyzacja. Te powody skłaniają supermarkety do wdrażania innowacyjnych rozwiązań. Wydaje się, że zmiany są nieuniknione, szczególnie, że wielcy handlarze patrzą za granicę. W Szwecji wspomniane skanery są powszechnie wprowadzane do sieci marketów.
Bo przecież najważniejsze, żeby "Misiewiczom" żyło się lepiej...