Już na wstępie uprzedzę, że nie będę opisywał technicznych aspektów walki wręcz, czyli nie będzie malowniczych opisów o biciu po mordzie. Skupię się na aspekcie psychologicznym, o którym zdecydowana większość "instruktorów" sztuk walki zapomina.
Część techniczna wszystkich sztuk walki sprowadza się zwykle do kilku punktów - czasem jest to zwykła siła (boks, sumo), siła połączona z techniką (karate, kung-fu), szybkość i siła (tajski boks) lub szybkość i zręczność (judo). Większość technik wykorzystuje pewne słabości w fizyczności ludzkiego ciała. I tak w boksie mamy oszałamiające uderzenia (po ciosie mózg otrzymuje wstrząs), w karate wykorzystany jest naturalny sposób poruszania się i ograniczenia w ruchomości stawów. W innych sztukach wykorzystujemy punkty witalne (pewne punkty na ciele, których uderzenie powoduje ból lub utratę równowagi). Wszystko to jednak kręci się wokół siły mięśni oraz zręczności, która dalej jest sprawnością fizyczną. Jak już wspomniałem na początku - nie będę się wgłębiał w to, jak rzucić przeciwnikiem o ziemię czy złamać mu nogę.
Większość "instruktorów" mylnie zakłada fakt, że przeciwnik walczy technicznie. Błąd - wyszkolonego człowieka łatwiej jest pokonać, bo jego ruchy są płynne i wyuczone. Bardziej doświadczony człowiek jest w stanie rozpoznać styl oraz dopasować swoją technikę do przeciwnika. Człowiek niewyszkolony polega głównie na sile i szybkości, nie ma żadnej techniki, a jego atak jest nieprzewidywalny. Co więcej - karate na przykład jest bardzo automatyczne. Wybicie z równowagi ruchów jest dla karateki zgubne - bo ruchy są automatyczne i wyuczone mięśniowo, a brak synchronizacji i harmonii utrudnia walkę. Kolejnym błędem, który jest nagminnie popełniany na wszelakich kursach i tak dalej, jest to, że przeciwnik znajduje się od frontu i jest jeden, ewentualnie z kolegą, czyli napastników jest maksymalnie dwóch. Idąc dalej - błędnym przekonaniem jest to, że w przypadku ataku musi dojść do konfrontacji i walki. Tacy, którzy nie wiedzą, kiedy uciec, albo leżą na cmentarzu, albo w szpitalach. Sprawa jest prosta - nie zgrywaj bohatera. Nawet, jeżeli przeciwnik jest tylko jeden. Nigdy nie wiesz, czy nie ma swoich kumpli w pobliżu. Natomiast temat nawiązuje do walki, a nie do ucieczki, zatem bardzo ostrożnie pozwolę sobie założyć, że ucieczka jest niemożliwa i musi dojść do walki.
Człowiek instynktownie wyczuwa strach u drugiego człowieka. Nie trzeba do tego żadnej obserwacji, chociaż mistrzowie psychologii są w stanie wyczytać wszystko nawet z pokerowej, kamiennej twarzy. Strach jest naturalną reakcją na sytuację stresową i przygotowuje organizm na dwie opcje - walcz lub uciekaj. Kilka zdań temu odrzuciłem drugą opcję. Niezależnie od tego, jak dużo jest przeciwników lub jak pewnie się oni czują, oni też odczuwają strach - jest to odruch, nad którym nie można do końca zapanować. Jest on pierwotny, zatem nie może być w pełni kontrolowany. Jak już wspomniałem wcześniej - strach jest dla organizmu motywacją do działania. W związku z tym zwiększa się ciśnienie, wątroba wyrzuca glikogen do krwi, mięśnie napinają się, a skóra zaczyna się pocić, by przygotować ciało do wzmożonego wysiłku. O tym bardzo często zapomina się na szkoleniach i szkółkach sztuk walki - że nawet największy agresor czuje strach. Różnica polega na tym, w jaki sposób napastnik reaguje na ten strach i jak korzysta z przestawienia się organizmu w tryb "bojowy".
Pozwolę sobie założyć następującą sytuację - osobnik X idzie sobie ulicą. Wraca do domu po godzinie 1:00 w nocy. Gdy przechodzi przez park, którym zawsze skraca drogę, zostaje dostrzeżony przez grupkę czterech dresów. Są oni delikatnie podchmieleni, każdy z nich wypił około dwóch piw. Nie zmienia to faktu, że alkohol w żaden sposób nie odbiera sił ani nie zmniejsza grupy napastników. Z nudów postanawiają zaczepić X, ukraść mu telefon, a następnie pobić.
Sytuacja nieciekawa, lecz zakładamy dwa ogólne scenariusze:
A) X jest uzbrojony w broń palną, dajmy na to - Sig Sauer p226
B) X nie jest uzbrojony
A. Tutaj coś dla miłośników broni (do których również się zaliczam). W tej sytuacji mamy kilka możliwości, natomiast dla uproszczenia opiszę dwie.
1) Grupa napastników otacza X i żąda oddania telefonu. X ma wrażenie, że jeden z agresorów wyciągnął nóż. Posiadając dobre wyszkolenie wyciąga broń i strzela pierwszemu przeciwnikowi w nogę, by jedynie go zranić. Trafia, dres się przewraca, w międzyczasie pozostali rzucają się na niego i X kończy z 14 kulami w czaszce.
2) Jak wyżej, tylko X strzela w głowę pierwszego napastnika. Kula rozrywa tył czaszki, a napastnicy, przerażeni dość brutalną śmiercią kumpla uciekają. X zachował telefon, całe zęby, a być może i życie. Pomijam fakt, że w Polsce X poszedłby siedzieć za zabójstwo.
B. X nie jest uzbrojony. Sytuacja - jak wyżej. Tutaj opcji jest więcej.
1) X widząc zbliżających się dresów ucieka. Dociera bezpiecznie do domu, zachowując telefon, całe zęby i być może i życie.
2) X nie ma jak uciec, gdyż napastnicy go otaczają. Gdy rzuca się na niego pierwszy agresor, X nie chce mu zrobić krzywdy. Bije pięścią w twarz. Ułamek sekundy później do ataku rusza drugi napastnik i on też dostaje w twarz. Reszta grupy widząc połamane nosy kolegów rzuca się na X i zaczyna go tłuc. X stracił telefon, 7 zębów, ma złamaną lewą rękę, wszystkie palce prawej, połamane żebra oraz dużo rozcięć i siniaków.
3) X wie, że chodzi od 8 roku życia na karate. Gdy pierwszy napastnik rzuca się na niego, wykonuje przepiękne kopnięcie z półobrotu oraz drugim, celnym prostym strzałem kasuje drugiego agresora. X jest pewien swoich umiejętności. Pozostałych dwóch dresów rzuca się na niego jednocześnie, jeden go trzyma, a drugi kopie. X stracił nie tylko telefon, ale i śledzionę.
4) X się boi, ale wie, że jest w dupie i musi się bronić. Gdy agresorzy rzucają się na niego, robi unik, całym ciężarem ciała kopie w kolano jednego z napastników. Noga wygina się w drugą stronę z głośnym trzaskiem. W międzyczasie X sadzi potężnego kopa w jaja drugiemu napastnikowi. Pozostała dwójka jest oszołomiona, więc usiłują chaotycznie rzucić się na X. Jeden z dresów się przewraca, więc X łamie mu kopnięciem szczękę. Ostatni napastnik ucieka. X jest trochę poobijany, ale ma telefon, całe zęby i poza drobnymi siniakami jest cały.
Do czego zmierzam - i Herkules dupa, kiedy ludzi kupa. Sytuacje A2 i B4 wykorzystują nie piękną technikę, ale brutalność i terror. W przypadku walki z grupą napastników nie pomoże technika - pomóc może to, co siedzi w głowie. Cały czas trzymam się zasady - jeżeli naprawdę nie musisz, to nie walcz. Uciekaj, nie ma co ryzykować. Natomiast warto zauważyć, że wykorzystany został mechanizm strachu. Nawet podpity człowiek go czuje - chociaż walka z pijanym do trudnych nie należy. W tych sytuacjach X sprawił, że napastnicy zaczęli dawać przewagę strachowi. A2 - mało kto nie zareaguje na rozpryskujący się mózg kolegi. B4 - złamanie otwarte, but na szczękę oraz niehonorowy, ale skuteczny kop w jaja skutecznie wyprowadziły z równowagi napastników. W jednej i drugiej sytuacji X odwrócił role - to on stał się agresorem. I dobra rada - szukanie zwady to nie sztuka. Pójść i sprowokować do dania w ryj każdy głupi potrafi. Najmniej topielców jest wśród ludzi, którzy nie umieją pływać.
Jak się spodobało, to dajcie znać. Jeśli nie - to temat do kosza.
Trzymajcie się ciepło! Albo zimno, biorąc pod uwagę aktualne temperatury...