Jeśli w Smoleńsku był zamach, to autorami jego nie byli rosjanie, tylko polskie tajne wojskowe służby.
Prezydent Kaczyński doprowadził do utajnienia aneksu do raportu o rozwiązaniu WSI.
W rezultacie nowelizacji ustawy "Przepisy wprowadzające do ustawy o służbie Wywiadu i Kontrwywiadu Wojskowego"
ww aneks stał się wyłączną własnością prezydenta RP. Co gorsza prezydent Kaczyński dał publicznie do zrozumienia,
że on tą wiedzę ma i nie zawaha się jej użyć w nadchodzących wyborach prezydenckich. Dał to do zrozumienia,
zwracając się do Moniki Olejnik jej pseudonimem operacyjnym Stokrotka.
Ta dostała spazmów, bo takiego noża się nie spodziewała.
Kaczyński na drugi dzień wysłał jej bukiet czerwonych róż dla załagodzenia sprawy,
ale kto miał się dowiedzieć, że nie jest już bezpieczny, to się dowiedział.
Więc jeśli miał miejsce zamach w Smoleńsku,
to właśnie wtedy zapadła decyzja, że skoro tak to trzeba "trzaskać".
Rosjanie co prawda muszą coś wiedzieć na ten temat, bo to że przetrzymują wrak i materiały dowodowe,
to jest dla nich prawdziwy dar niebios i karta przetargowa w polityce dotyczącej naszego kraju,
żeby naszych polityków trzymać za gardło i w każdej chwili móc ich sprowadzić do pionu.
Putin może zrobić to 3 słowami, pogrozi palcem i stwierdzi: "oj bo powiem".