Dobra opowiem swoją historię.
Raz jeden w całej mojej historii edukacji (czytaj męki),
gdzie wszystkie moje szkoły, które ukończyłem były jakieś niespecjalne.
A do dwóch nawet miałem pod górkę.
Za coś w technikum zostałem wyróżniony.
I dostałem nagrodę na apelu w postaci pięknej, jak na owe czasy modnie malowanej piłki do siaty.
Zadowolony z trofeum napompowałem ją na kamień,
a potem jeszcze podchodziłem i poprawiałem kilkukrotnie aby jeszcze kilka pompek powietrza wepchnąć do środka
Przed ważną rozgrywką jutro na osiedlowym boisku z kumplami. (Internetu nie było inaczej się żyło)
Po czym piłeczkę na regał z książkami położyłem i o niej zapomniałem.
W nocy wybuch zbudził chyba wszystkich sąsiadów z bloku, a pokój z rozwalonym regałem.
Na książki i książkami rozrzuconymi wszędzie wyglądał jak po wybuchu bomby atomowej.
Z małej piłki do siaty był balon wielkości piłki plażowej odpowiedzialny za tą całą demolkę.