Murzyn w Hitlerjugend
T3RMINATOR
• 2018-03-13, 20:15
8
Życie czarnoskórego w III Rzeszy przypominało bieg przełajowy po polu minowym i to pod ostrzałem. Przekonał się o tym Hans-Jürgen Massaquoi, zmarły przed pięcioma laty afrykański książę, który dorastał w nazistowskich Niemczech.
Urodził się w 1926 r. w Hamburgu ze związku Niemki, pokojówki Berthy Baetz, ze studentem prawa – Liberyjczykiem, księciem Al-Haj Massaquoi. Pierwsze trzy lata życia chłopiec spędził w pałacu dziadka Momolu, króla ludu Vai, pełniącego funkcję konsula Liberii w Hamburgu.
– Centralne miejsce w moim życiu zajmował zdecydowanie czarny dziadek; wszyscy zaś biali grali w nim zdecydowanie podrzędne lub neutralne role. Uznałem więc czarną karnację i kędzierzawe włosy za atrybuty ważnych osób, a fakt, że składano mi publiczne hołdy, za coś, co mi się naturalnie należy – wspominał Hans - Jürgen w biograficznej książce „Neger, Neger...”.
Wiódł to bajkowe życie aż do 1929 roku. Wtedy to Liga Narodów ujawniła, że członkowie rządu Liberii, czyli państwa założonego przez wyzwolonych niewolników, czerpali zyski z… pracy przymusowej.
W grudniu 1929 r. król Momolu musiał wyjechać z Niemiec, a książę Hans - Jürgen – przenieść się z pałacu do robotniczej dzielnicy Barmbek. Centralne miejsce w jego życiu zajęła teraz mama, Bertha Baetz.
– Życie „nowego na dzielni” nigdy nie jest łatwe, ale ja w swojej byłem nie tylko nowy. Wyróżniałem się dodatkowo najbardziej egzotycznym wyglądem – wspominał Hans - Jürgen.
Łobuziaki wołały za nim „Neger, Neger, Schornsteinfeger”, czyli „Murzynie, Murzynie, idź grzebać w kominie”. Chłopiec starał się nie wychylać i nie wchodzić innym w drogę. To było trudne.
Hamburg ok. 1935 r., Hans-Jürgen z przyjacielem Karlem Morellem. Zdjęcie z kolekcji H.-J. Massaquoia.
Pewnego dnia matka zabrała go na wycieczkę do słynnego hamburskiego ogrodu zoologicznego Hagenbecków. Przewodnik zaproponował jej, by zaprowadziła chłopca na „pokaz kulturowy” przedstawiający wystawę afrykańską.
– Po obejrzeniu małp, żyraf, lwów, słoni i innych dzikich zwierząt doszliśmy do afrykańskiej wioski złożonej z kilkunastu glinianych, krytych strzechą chat, zaludnionej przez „autentycznych Afrykanów”. Podobnie jak wybiegi zwierząt, wioskę otoczono wysokim płotem, aby oglądający nie mogli tam wejść, a oglądani – wyjść. Od wybiegów zwierzęcych różnił ją tylko brak głębokiej fosy – opisywał Hans - Jürgen.
Chłopiec starał się pozostać niewidoczny, ale bezskutecznie. Jeden z Afrykanów wypatrzył go w tłumie, a wkrótce potem zainteresowała się nim cała wioska. Wszyscy wytykali malca palcami, szczerząc zęby w uśmiechu.
Ktoś z tłumu widzów spojrzał w kierunku młodego Massaquoi. – Zobacz! Tu jest ich dzieciak! – krzyknął do swojej towarzyszki. Zaczęło się robić gorąco. Bertha Baetz złapała syna za rękę i zabrała z zoo. To była ich ostatnia wizyta w ogrodzie Hagenbecków. Nie tylko ze względu na atmosferę.
Jak zostać Niemcem
30 stycznia 1933 r. Adolf Hitler został kanclerzem Niemiec. Siedmioletni patriota Hans - Jürgen pokochał nazistów, bo urządzali najbardziej widowiskowe parady wojskowe, mieli wspaniałe mundury, świetne orkiestry wojskowe oraz najlepiej wymusztrowane kolumny marszowe.
Z zachwytem wysłuchiwał przemów Führera, obiecującego, że „zrobi wszystko, by zdobyć bezgraniczne oddanie” młodzieży. Wierzył w te słowa.
Hamburg 1933 rok. Hans-Jürgen Massaquoi na dziedzińcu szkolnym. Zdjęcie z kolekcji H.-J. Massaquoia.
Gdy szkoły zaczęły masowy werbunek do Hitlerjugend, natychmiast postanowił dołączyć do tej organizacji. Nauczyciele co prawda usiłowali go przekonać, że nie kwalifikuje się do „Młodzieży Hitlera”, jednak chłopak uprosił matkę, by zaprowadziła go do głównej siedziby hamburskiej Hitlerjugend. Zdołali nawet wejść do gabinetu dowódcy i poprosić o przyjęcie Hansa-Jürgena do ich organizacji, ale natychmiast zostali wyrzuceni za drzwi.
Sytuacja Massaquoi stawała się dramatyczna. Ustawy norymberskie z 1935 r. zdegradowały go do kategorii podludzi.
Nie miał szans na naukę w liceum. Kierownik pośredniaka zastanawiał się, czy nie posłać go do pracy do Afryki. W końcu chłopak znalazł zatrudnienie w warsztacie produkującym przyczepy do ciężarówek.
Kiedy we wrześniu 1939 r. Niemcy rozpoczęły agresję na Polskę, postanowił się zaciągnąć do Wehrmachtu. Uważał się za Niemca i był gotów oddać życie za ojczyznę. Nie wiedział jeszcze o istnieniu obozów koncentracyjnych ani planowanej zagładzie Żydów, Polaków, Romów.
Udał się do hamburskiej rejonowej komendy wojskowej i przedstawił niezbędne dokumenty. – Niemcy nie są i nigdy nie będą w takiej potrzebie, żeby musiały wygrywać wojnę przy pomocy takich jak wy – usłyszał w odpowiedzi.
Po 1939 r. był już świadom istnienia niemieckich obozów zagłady i tego, że sam w każdej chwili może do nich trafić. Napięcie odreagowywał trenując boks. Sport pomógł mu rozładować złość i zapomnieć o frustracji wywołanej brakiem perspektyw, nauczył żelaznej samodyscypliny i walki do końca.
Być może dzięki temu przetrwał. Przeżył operację „Gomora”, czyli dywanowe naloty aliantów na Hamburg w lecie 1943 roku. Bombardowanie zrównało z ziemią 74 proc. miasta, w tym kamienicę, w której mieszkał Massaquoi. Wprowadził się więc do piwnicy.
Massaquoi głodował, ocierając się o śmierć. Mimo to uważał się za szczęściarza – hitlerowcy wymordowali przecież około 3000 czarnoskórych obywateli III Rzeszy, a on wciąż żył.
Szok kulturowy
Wiosną 1945 r. w Hamburgu pojawili się amerykańscy żołnierze, mieli różne kolory skóry. Nagle pochodzenie Massaquoi przestało być przekleństwem, a stała się błogosławieństwem. Ciemnoskórzy wojskowi obdarowywali go papierosami i czekoladą, które w owym czasie były cenne niczym złoto i jako produkty poszukiwane świetnie nadawały się do wymiany.
Massaquoi nareszcie mógł odetchnąć. Grał w zespole jazzowym, swobodnie spacerował po ulicach, odnowił kontakty z rodziną. Uzyskał liberyjski paszport i w 1947 r. wyjechał z Niemiec do Afryki.
Nie mógł się doczekać, aż postawi stopę na afrykańskiej ziemi. Liczył na ekscytujące przygody. Zamiast tego przeżył w Monrowii potężny szok kulturowy.
Hamburg 1947 r. Muzyczne trio Ah-Ju Hon Lous - Hans-Jürgen Massaquoi z partnerami: Ilse Hadje i i Ju w Hansa Theater. Zdjęcie z kolekcji H.-J. Massaquoia.
Liberyjskie realia po prostu go przerastały. To były zwyczajne, a nawet niby miłe sytuacje, jak ta, gdy podczas wycieczki z kuzynem pękła im opona w samochodzie i szukali gościny w małej wiosce. Gospodarze podjęli ich niezwykle ciepło, zaoferowali nocleg i kolację – wszyscy zasiedli wokół garnka i nabierali z niego potrawę palcami. Przerażony chłopak zobaczył, jak pan domu ociera obfity pot z czoła dłonią, a potem sięga nią do wspólnego naczynia po kolejną porcję jadła...
Trudne były też jego spotkania z rodziną, m.in. z ciotką Fatmą, uwielbiającą fryzury afro i ubrania ze skór lamparcich. „Odwiedziny ciotki Fatmy doprowadzały mnie do szału. Nie chodziło o to, że jej nie lubiłem, tylko o to, że mieliśmy zupełnie odmienne cele. Ja robiłem wszystko, by pozostać niewidocznym, bo chciałem uniknąć poniżających żartów. Za to ciotka Fatma uwielbiała znajdować się w centrum uwagi. Celowo ubierała się i zachowywała w taki sposób, że nie można było jej nie zauważyć” – wspominał.
Wreszcie, co najgorsze, Hans - Jürgen nie mógł się dogadać z ojcem.
Fort Bragg, Karolina Północna, 1952 r. Z kolegami spadochroniarzami z 82 Dywizji Powietrznej. Zdjęcie z kolekcji H.-J. Massaquoia.
W 1950 r. wyjechał do USA. Początki nie były łatwe, pracował w fabryce i uczył się wieczorowym liceum. Gdy wybuchła wojna w Korei, zaciągnął się do wojska. Po przejściu do cywila ukończył dziennikarstwo.
Po studiach zaangażował się w walkę z segregacją rasową. Przeprowadzał wywiady ze sławnymi Afroamerykanami, m.in.: bokserem Muhammadem Alim, Malcolmem X oraz Martinem Lutherem Kingiem. Odniósł sukces zawodowy, zostając redaktorem naczelnym miesięcznika dla czarnoskórych Amerykanów „Ebony” (obecnie: 1,3 mln nakładu).
Nigdy nie zapomniał swego koszmarnego dzieciństwa. Napisał autobiografię, która stała się bestsellerem, przetłumaczonym na kilkanaście języków, w tym polski – „Destined to Witness: Growing Up Black in Nazi Germany” (w Polsce ukazała się pod tytułem „Neger, Neger… Opowieść o dorastaniu czarnoskórego chłopca w nazistowskich Niemczech”). W Niemczech książka doczekała się ekranizacji.
Hans - Jürgen Massaquoi zmarł 19 stycznia 2013 r.
– Małgorzata Borkowska
W tekście wykorzystałam fragmenty wspomnień Massaqoui pt. „Neger, Neger… Opowieść o dorastaniu czarnoskórego chłopca w nazistowskich Niemczech ”. Książka została wydana nakładem Ośrodka KARTA w serii „Świadectwa XX wieku” , tłumaczenie Anna Bańkowska.
Urodził się w 1926 r. w Hamburgu ze związku Niemki, pokojówki Berthy Baetz, ze studentem prawa – Liberyjczykiem, księciem Al-Haj Massaquoi. Pierwsze trzy lata życia chłopiec spędził w pałacu dziadka Momolu, króla ludu Vai, pełniącego funkcję konsula Liberii w Hamburgu.
– Centralne miejsce w moim życiu zajmował zdecydowanie czarny dziadek; wszyscy zaś biali grali w nim zdecydowanie podrzędne lub neutralne role. Uznałem więc czarną karnację i kędzierzawe włosy za atrybuty ważnych osób, a fakt, że składano mi publiczne hołdy, za coś, co mi się naturalnie należy – wspominał Hans - Jürgen w biograficznej książce „Neger, Neger...”.
Wiódł to bajkowe życie aż do 1929 roku. Wtedy to Liga Narodów ujawniła, że członkowie rządu Liberii, czyli państwa założonego przez wyzwolonych niewolników, czerpali zyski z… pracy przymusowej.
W grudniu 1929 r. król Momolu musiał wyjechać z Niemiec, a książę Hans - Jürgen – przenieść się z pałacu do robotniczej dzielnicy Barmbek. Centralne miejsce w jego życiu zajęła teraz mama, Bertha Baetz.
– Życie „nowego na dzielni” nigdy nie jest łatwe, ale ja w swojej byłem nie tylko nowy. Wyróżniałem się dodatkowo najbardziej egzotycznym wyglądem – wspominał Hans - Jürgen.
Łobuziaki wołały za nim „Neger, Neger, Schornsteinfeger”, czyli „Murzynie, Murzynie, idź grzebać w kominie”. Chłopiec starał się nie wychylać i nie wchodzić innym w drogę. To było trudne.
Hamburg ok. 1935 r., Hans-Jürgen z przyjacielem Karlem Morellem. Zdjęcie z kolekcji H.-J. Massaquoia.
Pewnego dnia matka zabrała go na wycieczkę do słynnego hamburskiego ogrodu zoologicznego Hagenbecków. Przewodnik zaproponował jej, by zaprowadziła chłopca na „pokaz kulturowy” przedstawiający wystawę afrykańską.
– Po obejrzeniu małp, żyraf, lwów, słoni i innych dzikich zwierząt doszliśmy do afrykańskiej wioski złożonej z kilkunastu glinianych, krytych strzechą chat, zaludnionej przez „autentycznych Afrykanów”. Podobnie jak wybiegi zwierząt, wioskę otoczono wysokim płotem, aby oglądający nie mogli tam wejść, a oglądani – wyjść. Od wybiegów zwierzęcych różnił ją tylko brak głębokiej fosy – opisywał Hans - Jürgen.
Chłopiec starał się pozostać niewidoczny, ale bezskutecznie. Jeden z Afrykanów wypatrzył go w tłumie, a wkrótce potem zainteresowała się nim cała wioska. Wszyscy wytykali malca palcami, szczerząc zęby w uśmiechu.
Ktoś z tłumu widzów spojrzał w kierunku młodego Massaquoi. – Zobacz! Tu jest ich dzieciak! – krzyknął do swojej towarzyszki. Zaczęło się robić gorąco. Bertha Baetz złapała syna za rękę i zabrała z zoo. To była ich ostatnia wizyta w ogrodzie Hagenbecków. Nie tylko ze względu na atmosferę.
Jak zostać Niemcem
30 stycznia 1933 r. Adolf Hitler został kanclerzem Niemiec. Siedmioletni patriota Hans - Jürgen pokochał nazistów, bo urządzali najbardziej widowiskowe parady wojskowe, mieli wspaniałe mundury, świetne orkiestry wojskowe oraz najlepiej wymusztrowane kolumny marszowe.
Z zachwytem wysłuchiwał przemów Führera, obiecującego, że „zrobi wszystko, by zdobyć bezgraniczne oddanie” młodzieży. Wierzył w te słowa.
Hamburg 1933 rok. Hans-Jürgen Massaquoi na dziedzińcu szkolnym. Zdjęcie z kolekcji H.-J. Massaquoia.
Gdy szkoły zaczęły masowy werbunek do Hitlerjugend, natychmiast postanowił dołączyć do tej organizacji. Nauczyciele co prawda usiłowali go przekonać, że nie kwalifikuje się do „Młodzieży Hitlera”, jednak chłopak uprosił matkę, by zaprowadziła go do głównej siedziby hamburskiej Hitlerjugend. Zdołali nawet wejść do gabinetu dowódcy i poprosić o przyjęcie Hansa-Jürgena do ich organizacji, ale natychmiast zostali wyrzuceni za drzwi.
Sytuacja Massaquoi stawała się dramatyczna. Ustawy norymberskie z 1935 r. zdegradowały go do kategorii podludzi.
Nie miał szans na naukę w liceum. Kierownik pośredniaka zastanawiał się, czy nie posłać go do pracy do Afryki. W końcu chłopak znalazł zatrudnienie w warsztacie produkującym przyczepy do ciężarówek.
Kiedy we wrześniu 1939 r. Niemcy rozpoczęły agresję na Polskę, postanowił się zaciągnąć do Wehrmachtu. Uważał się za Niemca i był gotów oddać życie za ojczyznę. Nie wiedział jeszcze o istnieniu obozów koncentracyjnych ani planowanej zagładzie Żydów, Polaków, Romów.
Udał się do hamburskiej rejonowej komendy wojskowej i przedstawił niezbędne dokumenty. – Niemcy nie są i nigdy nie będą w takiej potrzebie, żeby musiały wygrywać wojnę przy pomocy takich jak wy – usłyszał w odpowiedzi.
Po 1939 r. był już świadom istnienia niemieckich obozów zagłady i tego, że sam w każdej chwili może do nich trafić. Napięcie odreagowywał trenując boks. Sport pomógł mu rozładować złość i zapomnieć o frustracji wywołanej brakiem perspektyw, nauczył żelaznej samodyscypliny i walki do końca.
Być może dzięki temu przetrwał. Przeżył operację „Gomora”, czyli dywanowe naloty aliantów na Hamburg w lecie 1943 roku. Bombardowanie zrównało z ziemią 74 proc. miasta, w tym kamienicę, w której mieszkał Massaquoi. Wprowadził się więc do piwnicy.
Massaquoi głodował, ocierając się o śmierć. Mimo to uważał się za szczęściarza – hitlerowcy wymordowali przecież około 3000 czarnoskórych obywateli III Rzeszy, a on wciąż żył.
Szok kulturowy
Wiosną 1945 r. w Hamburgu pojawili się amerykańscy żołnierze, mieli różne kolory skóry. Nagle pochodzenie Massaquoi przestało być przekleństwem, a stała się błogosławieństwem. Ciemnoskórzy wojskowi obdarowywali go papierosami i czekoladą, które w owym czasie były cenne niczym złoto i jako produkty poszukiwane świetnie nadawały się do wymiany.
Massaquoi nareszcie mógł odetchnąć. Grał w zespole jazzowym, swobodnie spacerował po ulicach, odnowił kontakty z rodziną. Uzyskał liberyjski paszport i w 1947 r. wyjechał z Niemiec do Afryki.
Nie mógł się doczekać, aż postawi stopę na afrykańskiej ziemi. Liczył na ekscytujące przygody. Zamiast tego przeżył w Monrowii potężny szok kulturowy.
Hamburg 1947 r. Muzyczne trio Ah-Ju Hon Lous - Hans-Jürgen Massaquoi z partnerami: Ilse Hadje i i Ju w Hansa Theater. Zdjęcie z kolekcji H.-J. Massaquoia.
Liberyjskie realia po prostu go przerastały. To były zwyczajne, a nawet niby miłe sytuacje, jak ta, gdy podczas wycieczki z kuzynem pękła im opona w samochodzie i szukali gościny w małej wiosce. Gospodarze podjęli ich niezwykle ciepło, zaoferowali nocleg i kolację – wszyscy zasiedli wokół garnka i nabierali z niego potrawę palcami. Przerażony chłopak zobaczył, jak pan domu ociera obfity pot z czoła dłonią, a potem sięga nią do wspólnego naczynia po kolejną porcję jadła...
Trudne były też jego spotkania z rodziną, m.in. z ciotką Fatmą, uwielbiającą fryzury afro i ubrania ze skór lamparcich. „Odwiedziny ciotki Fatmy doprowadzały mnie do szału. Nie chodziło o to, że jej nie lubiłem, tylko o to, że mieliśmy zupełnie odmienne cele. Ja robiłem wszystko, by pozostać niewidocznym, bo chciałem uniknąć poniżających żartów. Za to ciotka Fatma uwielbiała znajdować się w centrum uwagi. Celowo ubierała się i zachowywała w taki sposób, że nie można było jej nie zauważyć” – wspominał.
Wreszcie, co najgorsze, Hans - Jürgen nie mógł się dogadać z ojcem.
Fort Bragg, Karolina Północna, 1952 r. Z kolegami spadochroniarzami z 82 Dywizji Powietrznej. Zdjęcie z kolekcji H.-J. Massaquoia.
W 1950 r. wyjechał do USA. Początki nie były łatwe, pracował w fabryce i uczył się wieczorowym liceum. Gdy wybuchła wojna w Korei, zaciągnął się do wojska. Po przejściu do cywila ukończył dziennikarstwo.
Po studiach zaangażował się w walkę z segregacją rasową. Przeprowadzał wywiady ze sławnymi Afroamerykanami, m.in.: bokserem Muhammadem Alim, Malcolmem X oraz Martinem Lutherem Kingiem. Odniósł sukces zawodowy, zostając redaktorem naczelnym miesięcznika dla czarnoskórych Amerykanów „Ebony” (obecnie: 1,3 mln nakładu).
Nigdy nie zapomniał swego koszmarnego dzieciństwa. Napisał autobiografię, która stała się bestsellerem, przetłumaczonym na kilkanaście języków, w tym polski – „Destined to Witness: Growing Up Black in Nazi Germany” (w Polsce ukazała się pod tytułem „Neger, Neger… Opowieść o dorastaniu czarnoskórego chłopca w nazistowskich Niemczech”). W Niemczech książka doczekała się ekranizacji.
Hans - Jürgen Massaquoi zmarł 19 stycznia 2013 r.
– Małgorzata Borkowska
W tekście wykorzystałam fragmenty wspomnień Massaqoui pt. „Neger, Neger… Opowieść o dorastaniu czarnoskórego chłopca w nazistowskich Niemczech ”. Książka została wydana nakładem Ośrodka KARTA w serii „Świadectwa XX wieku” , tłumaczenie Anna Bańkowska.