Trzy minuty eksterminacji...
nocne przetrzebienie kojotów na życzenie okolicznych farmerów...
Fragment książki H. Pająka pt: „Czas skorpionów” (t. 3 chazarskiej dziczy). Rozdział o chemtrails liczy w niej aż 54 strony.
Jeszcze nie było takiego posła, który by z trybun Knesejmu złożył oficjalną interpelację w sprawie bezkarnego pokrywania polskiego nieba, zwłaszcza nieba nad większymi miastami Polski, „tajemniczymi” smugami przez równie tajemnicze samoloty cywilne, które pojawiają się znikąd i przepadają tam skąd nadleciały. To przecież elementarz tzw. „naruszania przestrzeni powietrznej Polski”, ponoć jeszcze suwerennego państwa.
Chodzi o taką interpelację, w której by zażądano natychmiastowego poderwania eskadry samolotów F-16, za które to rupiecie zapłaciliśmy żydochazarom amerykańskim sześć miliardów dolarów. I które by sprowadziły intruzów na ziemię celem dokonania formalnego śledztwa przeciwko zapluwaniu naszego nieboskłonu „tajemniczym” barszczem o nazwie chemtrails.
Jak takie zapluwanie nieba wygląda w praktyce, pokazuje zestaw ilustracji. Widzimy piracki samolot w trakcie wyrzucania tej gnojowicy. Na pozostałych smugi rozszerzają się w rzedniejące pasma, które po godzinie zlewają się w warstwę barszczu, zmieniając słoneczny zazwyczaj poranek (godziny 5-9, w Warszawie 5-6) w rodzaj gigantycznej opończy, inaczej mówiąc komory gazowej.
Badacze chemtrails znają technologię generowania plazmy przez ogrzewanie substancjami chemtrails elektromagnetyzmem. W atmosferze tworzą one mikroskopijne „kule”. Mogą one być stosowane jako „nadajniki” do śledzenia w szpiegostwie. . Za ich pośrednictwem kierunkuje się i deformuje pracę mózgu. Takie plazmowe satelity mogą służyć do inwigilacji i monitorowania na różnych częstotliwościach, oddziałując na różne części ludzkiego ciała. Te „kule” mogą przebiegunować pola elektromagnetyczne człowieka, kontrolować jego ciało, np. wzrok, słuch. Strumień nakierowany na ludzi jest bronią biologiczną dla zmiany częstotliwości ludzkiego pola elektromagnetycznego. Zmierza to do powolnego przestawiania pracy naszego mózgu z jego spontanicznej indywidualności, w nadający się do sterowania komputer.
Ta antyludzka technologia będzie mogła dowolnie nami manipulować . Robić nas permanentnie wystraszonymi „nie wiadomo czym”. To wszystko w celu zakłócenia naszych osobistych wibracji magnetycznych. Aby te manipulacje okazały się skuteczne, trzeba doskonale rozpoznać bioenergetyczny tajniki pól człowieka. Będziemy laboratoryjnymi szczurami żyjącymi na pozornej wolności, lecz poddawanymi permanentnej kontroli i manipulacji. Elektromagnetyczne cząsteczki stale krążą w atmosferze i tak jak są w stanie kontrolować pogodę, podobnie kontrolują nasze umysły.
Obserwujemy na niebie smugi ciągnące się wzdłuż i w poprzek. Pracują one jak anteny i ekrany. Mają wpływ nie tylko na ultrafioletowe światło słońca, ale za pomocą technologii HAARP kontrolują przestrzeń jonosfery.
Te chemiczne opryski posiadają w swoim składzie m.in. węgiel ,który może służyć do pochłaniania mikrofal. Jedne pyłki składają się z cząsteczek węgla, inne z metali, co czyni dla radarów przeciwnika niewidzialnym nadlatujące obiekty, np. samoloty, pociski.
Chemtrails jest składową programu HAARP, który może spowodować trzęsienie ziemi lub niekontrolowane przez człowieka tsunami. Może wykryć podziemne bazy wojskowe, złoża ropy, kontrolować przyrodę i żywioły, jak np. stymulować gwałtowne deszcze lub nieznośne wyniszczające susze. Mieliśmy w Polsce w ostatnich dziesięciu latach dwie katastrofalne powodzie w dorzeczu Odry i Wisły. Ich nałożenie się w krótkim czasie to niespotykane dotąd klęski żywiołowe.
Zawieszone pod naszym niebem wydzieliny chemtrails służą do demolowania atmosfery. Jest to doskonała, najnowocześniejsza broń w przyszłych wojnach, połączona ze skutkami wyładowań HAARP.
Ludzie pracujący dla tych technologii sami już stali się robotami. Słyszą dźwięki, szumy. Istnieją dźwięki uporczywe, statyczne, nie wiadomo z jakiego pochodzącego źródła. Potrafią uszkodzić układ nerwowy, odpornościowy. Coraz większa liczba ludzi stwierdza, że niekiedy słyszy twarde dźwięki, jakby uderzenia w głowę, nawet słyszą odgłosy, zwłaszcza przez telefony komórkowe. Piszący te słowa już kilkanaście razy został poddany takiemu bombardowaniu podczas rozmów przez telefon komórkowy, ale wielu czytelników zapewne uzna, że to przewrażliwienie, „spiskowa teoria” skutkująca „imaginacjami” dźwięków. Problem w tym, że te „nadania” bywają tak natarczywe, że byłem sam zmuszony odchylać telefon od płaszczyzny ucha do linii bocznej. Wtedy burczenie jest słyszalne, ale nie ma skutku „bombardującego”.
Chemiczna zupa chemtrails truje nas, osacza. Żyjemy już w globalnej komorze gazowej. Jesteśmy bezradni w tym globalnym potrzasku.
Istnieje formalny międzynarodowy traktat o tzw. otwartych przestrzeniach. Powstaje kolejny „Project Peperclip” o broni chemicznej, biologicznej, rakietowej i medycznej.
Kto np. stoi za grupą zbrodniarzy przeciwko ludzkości pod nazwą „New Century” – PNAC? Nie wiemy, ale wiemy. To program totalnej dominacji żydochazarstwa, dotąd nazywanego banalnie „syjonistami”. To apetyt na dominację nad ludzkością, zasobami ziemi, przestrzenią i cybernetyką. Dlatego nazwano ten program „Projektem Nowego Amerykańskiego Wieku”.
To nie program „amerykański”. To program antyludzkiego rabinicznego talmudyzmu z jego tajnych szczytów.
W składzie chemtrails znajduje się m.in. glin i bar, grzyby, bakterie, wirusy czerwonych krwinek, krystaliczne substancje węgla, kationów metali, litu i inne ciężkie metale. Nie jest to żadną tajemnicą, ale wieje grozą z niewiedzy, bezczynności i obojętności.
Rozpylane nad naszymi głowami bakterie mutują pod wpływemświatła ultrafioletowego, to w sumie diabelski program depopulacji ludzkości. ONI stawiają na kontrolę i destrukcję umysłu. Przeznaczają miliardy dolarów na genetycznie modyfikowane nasiona (GMO), które na dystansie jednego pokolenia zepchną ludzkość w depopulacyjny regres, w trzecim pokoleniu powszechną bezpłodność, brak popędu płciowego.
Najważniejszym działaniem obronnym na dziś jest usuwanie z organizmu nagromadzonego glinu, baru i innych toksyn. Jednocześnie należy walczyć o czystość naszego nieba tak, jak niegdyś walczono z eskadrami nieprzyjacielskich bombowców i myśliwców. To wojna. Bezlitosna nowoczesna wojna z Ludzkością. Oni już w Klubie Rzymskim (1986) zaplanowali depopulację ludzkości. Oni jawnie głoszą o pozostawieniu zaledwie 500 milionów ludzi – robotów z obecnych ośmiu miliardów. Nie wierzycie? To popatrzcie na dwie fotografie. Pierwsza to obelisk w stanie Georgia, miasteczko o nazwie Elberton – przy autostradzie nr 77. Na pionowych kolumnach są napisy w ośmiu językach, a największy jest w języku angielskim. Piszą tam, że „na świecie” żyje „obecnie” 500 milionów ludzi. Jest to więc obelisk przyszłości. Zabójcza futurologia.
Wszystko co dotąd pisaliśmy w kontekście chemtrails, a poszarzamy o program HAARP, bronie biologiczne, chemiczne, o ludobójstwo za pomocą szczepień, jest tylko częścią składową tego ludobójczego planu. Wpisuje się w to epidemie AIDS – wirusa wyprodukowanego w ludobójczych „laboratoriach” USA. To także masowa aborcja „grypy”, „wściekłe krowy”.
Na Youtube jest dostępny przejmujący film na ten temat. Celem tego filmu jest zainteresowanie Polaków i Polek nie piłką kopaną (Euro 2012) i Olimpiadą, nie „tańcem z gwiazdami”, tylko tym, co dzieje się w naszym otoczeniu, nad nami i w nas. W tym celu częściej spoglądajmy w niebo. Zwłaszcza w godzinach porannych (5-6), co dotyczy Warszawy, która praktycznie jeszcze śpi, a kto już nie śpi – to gna do sklepów, pędzi z maluchami do żłobków i przedszkoli, aby stawić się w pracy o godzinie 7.30 lub 8.00.
Tak działo się np. na niebie warszawskim 20 kwietnia 2009 roku, kiedy to piszemy – cztery lata wstecz.Nad Lublinem, nad „moim” niebem działo się tak już kilkadziesiąt razy. Zmasowanie „nalotów” miało miejsce zwłaszcza 10 i 11 kwietnia 2012 r. w godzinach 8-9. Dzwoniłem do znajomych. – Spójrz w niebo. Co tam widzisz? – Odpowiadali: – Jakieś smugi za samolotami na trasie Warszawa – Zachód, Kijów – Berlin.
Oni nie widzą żadnej różnicy pomiędzy smugami samolotów pasażerskich (kondensacyjnymi), a monstrami rozpylającymi chemtrails!
Anonimowy mechanik samolotowy omawia wyposażenie „zraszające” – chemtrails
Ze względów, które zrozumiecie po przeczytaniu tego tekstu, nie mogę ujawnić swojej tożsamości.
Jestem mechanikiem samolotów dużych linii lotniczych. Pracuję przy utrzymywaniu jednej z baz znajdujących się w dużym porcie lotniczym. Myślę, że pewne informacje, które tutaj znajdziecie są ważne. Po pierwsze, chciałbym powiedzieć coś na temat „dziobania porządku” wśród mechaników. Jest to ważne dla tej historii z przyczyny, którą powinieneś odgadnąć sam.
Mechanicy pragną pracować przy 3 rzeczach: przy awionice, silnikach lub przy kontroli lotu. Przez mechaników te czynności uznawane są za najistotniejsze. Na samym dole hierarchii zajęć jest praca przy systemach unieszkodliwiania odpadów.
Żaden mechanik nie chce pracować przy pompach, zbiornikach i rurach, które są używane do przechowywania odpadów z toalet. Ale na każdym lotnisku, gdzie pracowałem, zawsze znajdywało się 2-3 takich którzy ‚na ochotnika’ pracowali przy tych systemach.
Pozostali mechanicy są szczęśliwi oddając im to zajęcie. Z tego powodu na jednym lotnisku tego typu rzeczy wykonuje tylko 2-3 mechaników. Nikt nie zwraca szczególnej uwagi na tych facetów, inni mechanicy nie utrzymują kontaktu z tymi, którzy pracują przy systemach odpadów.
Faktem jest, że nigdy nie myślałem wiele o tej sytuacji, dopóki nie zdarzenie z ostatniego miesiąca. Podobnie jak większość linii lotniczych mamy wzajemne porozumienia z innymi liniami, które korzystają z naszego lotniska. Jeśli mają problem ze swoimi samolotami, nasi mechanicy zajmą się tym.
Podobnie, jeśli jeden z naszych samolotów ma problem w innym porcie lotniczym, naprawią go.
Pewnego dnia zostałem przywołany z bazy do pracy w samolocie innego przewoźnika. Otrzymałem telefon od Dyspozytora, który nie wiedział na czym polega problem. Gdy dotarłem do samolotu okazało się, że problemem jest system usuwania odpadów. Nie było innego wyjścia niż się wczołgać i rozwiązać problem.
Gdy wsiadłem do zatoczki zdałem sobie sprawę, że coś było nie w porządku. Było więcej zbiorników, pomp, rur niż powinno. Z początku zakładałem, że zmieniono cały system. 10 lat temu pracowałem na dokładnie tym samym modelu samolotu.
Chcąc zlokalizować problem, szybko zdałem sobie sprawę z tego, że dodatkowe rurki i zbiorniki nie były podłączone do systemu unieszkodliwiania odpadów, w ogóle. Właśnie to odkryłem, gdy pojawił się inny mechanik z mojej firmy . Był to jeden z tych, którzy zwykle pracują na tym rodzaju samolotu. Z wdzięcznością oddałem mu swoje zadanie.
Gdy wychodził spytałem go o dodatkowe wyposażenie. Powiedział mi abym: „martwił się o swoją część samolotu, a on będzie martwić się o swoją!”
Następnego dnia, na firmowym komputerze, oglądałem schematy instalacji. Kiedy tam byłem postanowiłem sprawdzić schematy dodatkowego wyposażenia. Ku mojemu zdziwieniu schematy nie pokazywały instalacji, które widziałem na własne oczy dzień temu. Nawet w plikach producenta niczego nie było. Byłem już zdeterminowany aby dowiedzieć się to to wykonał.
W kolejnym tygodniu mieliśmy okresową kontrole trzech z naszych samolotów. Jest dużo mechaników czołgających się po samolocie w trakcie takich inspekcji. Właśnie skończyłem swoją zmianę i postanowiłem rzucić okiem na system odpadów jednego z naszych samolotów.
Uznałem, że wśród wszystkich mechaników na pokładzie nikt nie zauważy jednego dodatkowego. Jak można się było spodziewać samolot, który wybrałem miał dodatkowe wyposażenie!
Zacząłem iść tropem systemu rur, pomp i zbiorników. Znalazłem to, co wydawało się być jednostką sterowania dla systemu. Wyglądała jak standardowa jednostka kontrolna awioniki, ale nie miała oznaczeń żadnego rodzaju.
Mógłbym wytropić przewody kontrolne z jednostki do pomp i zaworów, ale nie było tam żadnych obwodów elektrycznych wchodzących do jednostki. Jedyne kable z jednostki były podłączone do głównego zasilacza samolotu. System miał duży zbiornik 1 i 2 mniejsze zbiorniki. Trudno było powiedzieć w ciasnych pomieszczeniu, ale to wyglądało, że duży zbiornik może mieć około 50 galonów pojemności (1 galon UK ma ok 4,5l x50 = 225l, USA (mokry) ma ok 3,8l = 190; przyp. Airbag). Zbiorniki byly podłączone do zaworu wypełniania i opróżniania przechodzącym przez kadłub samolotu dokładnie za zaworem opróżniania dla systemu odpadów.
Kiedy miałem okazję by poszukać połączenia pod samolotem znalazłem to sprytnie ukryte za panelem pod panelem używanym do uzyskania dostępu do spływu odpadków.
Zacząłem podążać tropem rurek biegnących od pompy. Te rurki prowadziły do sieci małych rureczek, która kończyła się na końcu krawędzi skrzydła, na poziomie stabilizatorów horyzontalnych .
Jeśli spojrzysz uważnie, na skrzydłach dużego samolotu widać zestaw drutów, o wielkości palca, rozciągający się od opadającej powierzchni boku skrzydła. Są to knoty rozładowujące statyczność. Są one używane do rozpraszania statycznego ładunku elektrycznego, który tworzy się na samolocie w locie.
Odkryłem, że rurki z tego tajemniczego systemu prowadzą do tych knotów (1 na 3 knoty). Zostały „wydrążone” w celu umożliwienia przepływu wszystkiego co dostało się do środka i wypuszczenia tego za pomocą tych fałszywych knotów.
Kiedy byłem na skrzydle, jeden z kierowników dostrzegł mnie. Wyprosił mnie z hangaru mówiąc, że moja zmiana się skończyła i nie jestem autoryzowany do pracy w nadgodzinach.
Następne dni były bardzo pracowite i nie miałem czasu na kontynuowanie mojego śledztwa. Późnym popołudniem, dwa dni od mojego odkrycia, zostałem przywołany do wymiany czujnika temperatury silnika w samolocie mającym startować w przeciągu 2 godzin. Skończyłem pracę i sporządziłem dokumentację.
30 minut później zostałem przywołany do Dyrektora Naczelnego. Gdy wszedłem do jego biura, spostrzegłem, że nasz przedstawiciel związkowy i dwóch nieznanych mi już na mnie czekali. Powiedział mi (przed. zw; przyp. Airbag), że został odkryty poważny problem. Powiedział, że zostałem umieszczony w sprawozdaniu za składanie fałszywych dokumentów.
Zawiesił mnie dyscyplinarnie stwierdzając, że złożyłem fałszywą dokumentację z czujnika temperatury silnika, który zainstalowałem kilka godzin wcześniej. Byłem zupełnie zaskoczony i zacząłem protestować. Mówiłem im, że jest to śmieszne i, że wszystkiego dopilnowałem.
W tym miejscu Przedstawiciel Związkowy zarekomendował oględziny samolotu abyśmy mogli wszystko wyjaśnić. Następnie spytał o dwóch mężczyzn obecnych w biurze. DN powiedział mi, że to inspektorzy bezpieczeństwa linii lotniczych, ale nie poda ich nazwisk.
Podążyliśmy do samolotu, który powinien być w powietrzu a był zaparkowany na ziemi. PZ otworzył silnik i odpiął czujnik z numerem seryjnym, ten, który zainstalowałem. Poinformowano mnie, że zostałem zawieszony na tydzień, bez wynagrodzenia, i, że mam natychmiast opuścić miejsce.
Pierwszego dnia mojego zawieszenia siedziałem w domu i zastanawiałem się co u lich mi się przydarzyło. Wieczorem otrzymałem telefon. Głos powiedział do mnie: „Teraz już wiesz, co dzieje się z mechanikami, którzy grzebią w czym nie powinni. Następnym razem, gdy zaczniesz grzebać przy systemach nie podlegających Tobie, stracisz pracę! Wspaniałomyślnie, mam nadzieję, że będziesz mógł wrócić wkrótce do pracy”.
Ponownie musiałem zbierać się z podłogi. Przebiegło mi przez myśl, że to co mi się właśnie przydarzyło musi być bezpośrednio połączone z moim tropieniem sieci tajemniczych rurek.
Następnego ranka DN wezwał mnie. Powiedział, że z powodu mojej doskonałej zawodowej przeszłości zawieszenie zostało zredukowane do jednego dnia, i, że powinienem wracać natychmiast do pracy. Jedyne o czym mogłem wtedy myśleć to „co oni próbują ukryć” i „kim ONI są”!
Tego dnia w pracy było jak by się nic się nie stało. Żaden z innych mechaników nie wspomniał o zawieszeniu a mój PZ powiedział mi abym o tym nie rozmawiał. Tej nocy zalogowałem się w Internecie, aby spróbować znaleźć odpowiedzi.
Nie pamiętam już jak do tego doszło, ale znalazłem się na stronie wspominającej o chemicznie poskręcanych contrails.
To był moment kiedy wszystko dla mnie się zbiegło. Lecz następnego ranka znalazłem w mojej zamykanej szafce notatkę. Mówiła: „Ciekawość zabija kota. Nie odwiedzaj stron internetowych, które Ciebie nie dotyczą”.
To jest to. Teraz wiem, że mnie obserwują.
Chociaż nie wiem co pryskają, mogę powiedzieć, jak oni to robią. Doszedłem do wniosku, że używają „miodowych ciężarówek” . To ciężarówki opróżniające odpady ze zbiorników toalet.
Porty lotnicze zazwyczaj zawierają umowy na tego typu prace i nikt nie jest w pobliżu tych ciężarówek. Kto chciałby stać obok ciężarówki pełnej gów.. Wydaje się sensowne, że podczas opróżniania tych zbiorników ci faceci mogą łatwo napełniać zbiorniki systemu spryskiwania.
Znają trasę lotu samolotów więc prawdopodobnie programują jednostkę kontrolną, aby rozpocząć opryski w jakiś czas po osiągnięciu przez samolot odpowiedniej wysokości.
Dysze spryskiwania w fałszywych knotach są tak małe, że nikt w samolocie nie będzie w stanie nic zobaczyć.
Boże, pomóż nam wszystkim.
Zaniepokojony Obywatel