Kwarantanna, dzień 278510.
Wstaję rano, piję kawę i już 16-ta. Tak od paru długich dni płynie życie moje i moich sąsiadów...
W pierwszej kolejności poznałem dobowy rytm wypróżnień sąsiada z dołu. Niesie się odgłos przez szyb wentylacyjny. Sranko jest zawsze o tej samej porze. Dobrze, że chłop nie ma problemu z perystaltyką jelit. Pozazdrościć! Co drugi dzień woła starą, żeby mu podała papier toaletowy. No leniuszek z niego jest niezły.
Po boku małżeństwo w średnim wieku po wspólnym kilkudniowym siedzeniu w domu doszło do wniosku, że się nienawidzą. A wszystko przez to, że po kilkunastu latach małżeństwa kapnęli się, że razem mieszkają. On się jej tak wystraszył, że chciał, żeby się wyprowadziła. Ona jednak mu szybko przypomniała, że to jest jej mieszkanie, więc ciężko będzie. Ich rozmowy bardzo często kończą się słowami „pierdol się” - i zdecydowanie nie chodzi o prokreację.
U góry bombelek jeździ codziennie po domu na zmianę na rowerze i na rolkach. No ale przecież co biedny ma robić, jak nie może wyjść? Sąsiadom z dołu żyrandol już spadł dwa razy, głęboka rana na głowie, ale dziecko ma swoje prawa. Kto bogatemu zabroni...
Sąsiadka z 1-go jest w ciąży w 9 miesiącu. Ale się nie przygotowuje do rozwiązania. Dostała oficjalne pismo, że rząd wstrzymuje porody na następne 1,5 roku. Poczeka zatem.
Klatkę obok napakowany młodzian z milionem mięśni codziennie chodzi z psem. Pies co prawda jest rozmiarów szczura, ale gość chodzi z nim 20 razy dziennie, żeby go wybiegać. No co?! Z psem przecież można! Zwierzę już pierdoli tę kwarantannę, nie ma siły więcej na spacery, zapiera się wszystkimi łapami i ogonem. Ostatnio udawał, że zdechł. No ale kto powiedział, że tylko z żywymi można wychodzić?
Naprzeciwko sąsiadka odkryła u siebie nowe skille. Zbudowała sobie małą dochodzeniówkę. Wisi w oknie i cyka foty wszystkim, którzy chodzą po dworze. Potem wstawia te zdjęcia na forum komentując - „Nie to, że donoszę, ale Pan w czerwonej czapce był już w sklepie 4 razy. I drugi raz dzisiaj kupił fasolkę z Pudliszek!”. Zdjęcia dokumentuje w specjalnym zeszycie.
Następna sąsiadka, z góry... Matka trójki dzieci siedząca w domu – zawsze z bananem na twarzy. Czasem się nawet zastanawiałem, jakie tabletki bierze. Parę dni temu wstawiła sobie na fejsa opis: „Zostań w domu z dziećmi. To niepowtarzalna okazja, żeby spędzić czas z rodziną”. Wpisu już brak, dostała za niego bana na fb. Ostatnio widziano ją w sklepie około 16-ej, w piżamie i z rozbieganym wzrokiem. Miała pełen koszyk alkoholu i waleriany. Nie jestem pewny, czy dzieci jeszcze są, bo jakoś u niej ciszej. Podobno dwójkę chciała oddać do okna życia, ale kolejka w Wilanowie była na 6 godzin stania…
Wstaję rano, piję kawę i już 16-ta. A może umyję zęby ? Za wcześnie, trzeba dawkować wyzwania. O 18ej zastanawiam się czy przebrać się z piżamy w dres. Dobrze, że lekcje każą dzieciom odrabiać - przynajmniej odróżniam weekend od tygodnia. No i jeszcze Hubert Urbański pomaga. Zawsze taki ładny w tym gajerku w telewizorze, a ja w tym rozciągniętym, wypierdzianym dresie. I tak mija kolejny dzień kwarantanny…