Dywagacje o polskich żulach
PanPaciu
• 2017-06-12, 14:36
281
Pod postem o żulku, który próbował wydębić kasę od księdza napisałem komentarz o moich przygodach z menelami polskimi w czasie pracy w budce z fastfoodem. Pojawiły się komentarze, że mam otworzyć osobny temat o tym. No to proszę. Dla przypomnienia wrzucam treść swojego komenta.
Pracowałem prawie dwa lata w budce z fast-foodem w pewnym większym mieście w Polsce. Wieczorami, szczególnie weekendy, kręciło się sporo żulków, bo ciężko ich nazwać bezdomnymi. Często byli dość dobrze ubrani, pewnie dostawali ciuchy z jakiejś pomocy społecznej. Gęby typowo przechlane, często poobijane zapewne po walce żuli. Do nas, pracowników, bardzo rzadko przychodzili. Czasem jeden czy drugi się trafił. Znacznie częściej podchodzili do klientów czy zwykłych przechodniów prosząc o pieniądze. Najczęściej ludzi im po prostu kupowali, nie dając kasy, bo wiadomo- "na jedzenie, na jedzenie", a zaraz wróci z flachą jakiegoś jabola.
jednak w mojej pracowniczej "karierze" kręciciela zapiekanek zdarzyło się kilka kwiatków. Był jeden, który chodził wiecznie o kulach z jedną nogą w gipsie i żebrał, bo jest niepełnosprawny itd. Ludzie się dawali nabrać i hajs zgarniał. Raz mi się zaśmiał w twarz, że on tak sobie tu godzinę postoi pod budką i "zarobi" 30-40 zł, a ja tu śmigam za dyszkę na godzinę. Inny chciał wejść w układ z jednym z pracowników. Miał niby ktoś kupić mu jedzenie, ale kumpel miał nie kasować zamówienia tylko poudawać i po odejściu osoby podzielić się zostawionym hajsem z żulem po połowie. Nikt na to nie poszedł. Inny znowuż miał pewien układ z nami. Był dosyć miły, grzeczny, nie wyglądał źle. Dostawał trochę jedzenie spod lady, ot nic wielkiego. Pewnym razem przyszedł i akurat miałem ruch, więc nie mogłem mu podarować czegoś na ząb. Tak się wkurwił, krzyczał, że on czekać nie będzie, że co to ma znaczyć. To go grzecznie skurwiłem. Za kilka dni przyszedł i udając głupiego prosi o to co zawsze. Ja mu na to, że nie dam, bo odjebał manianę i koniec układu. Znowu się wkurwił, awantury narobił i polazł.
Jak widzicie, te chujki kombinują na różne sposoby by wykiwać ludzi dobrego serca. Ja również po pracy w tamtym miejscu mam zasadę, że nie daje im kasy i chuj. Doskonale wiem co z nią robią.
Się rozpisałem, jak wam nie będzie odpowiadać moja opowieść to wyjebcie do pieca. Przynajmniej sam mogłem wylać tutaj żale na żulerków polskich miast.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do dyskusji.
Pracowałem prawie dwa lata w budce z fast-foodem w pewnym większym mieście w Polsce. Wieczorami, szczególnie weekendy, kręciło się sporo żulków, bo ciężko ich nazwać bezdomnymi. Często byli dość dobrze ubrani, pewnie dostawali ciuchy z jakiejś pomocy społecznej. Gęby typowo przechlane, często poobijane zapewne po walce żuli. Do nas, pracowników, bardzo rzadko przychodzili. Czasem jeden czy drugi się trafił. Znacznie częściej podchodzili do klientów czy zwykłych przechodniów prosząc o pieniądze. Najczęściej ludzi im po prostu kupowali, nie dając kasy, bo wiadomo- "na jedzenie, na jedzenie", a zaraz wróci z flachą jakiegoś jabola.
jednak w mojej pracowniczej "karierze" kręciciela zapiekanek zdarzyło się kilka kwiatków. Był jeden, który chodził wiecznie o kulach z jedną nogą w gipsie i żebrał, bo jest niepełnosprawny itd. Ludzie się dawali nabrać i hajs zgarniał. Raz mi się zaśmiał w twarz, że on tak sobie tu godzinę postoi pod budką i "zarobi" 30-40 zł, a ja tu śmigam za dyszkę na godzinę. Inny chciał wejść w układ z jednym z pracowników. Miał niby ktoś kupić mu jedzenie, ale kumpel miał nie kasować zamówienia tylko poudawać i po odejściu osoby podzielić się zostawionym hajsem z żulem po połowie. Nikt na to nie poszedł. Inny znowuż miał pewien układ z nami. Był dosyć miły, grzeczny, nie wyglądał źle. Dostawał trochę jedzenie spod lady, ot nic wielkiego. Pewnym razem przyszedł i akurat miałem ruch, więc nie mogłem mu podarować czegoś na ząb. Tak się wkurwił, krzyczał, że on czekać nie będzie, że co to ma znaczyć. To go grzecznie skurwiłem. Za kilka dni przyszedł i udając głupiego prosi o to co zawsze. Ja mu na to, że nie dam, bo odjebał manianę i koniec układu. Znowu się wkurwił, awantury narobił i polazł.
Jak widzicie, te chujki kombinują na różne sposoby by wykiwać ludzi dobrego serca. Ja również po pracy w tamtym miejscu mam zasadę, że nie daje im kasy i chuj. Doskonale wiem co z nią robią.
Się rozpisałem, jak wam nie będzie odpowiadać moja opowieść to wyjebcie do pieca. Przynajmniej sam mogłem wylać tutaj żale na żulerków polskich miast.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do dyskusji.
C.Z.E.S.I.E.K
• 2017-06-12, 15:21
Najlepszy komentarz (38 piw)
Ostatnio trafiłem na ciekawego osobnika. Słyszałem już kilkanaście tekstów jakimi posługują się kloszardzi, ale ostatnio mnie lekko zamurowało...
Chodził typ za babką z dwójką dzieci po parkingu tesco. Gość wyglądał znajomo (jak każdy sługus Menelaosa) więc sądziłem, że chodzi o standardowe odprowadzanie wózka... i tu niespodzianka. Nagle facet zaczyna w mniej więcej ten sposób:
- Jak ty ode mnie pożyczałaś to było dobrze, a teraz cipo oddać nie chcesz!?!
Baba zdziwiona, dzieciaki to samo, a ten nie czekając gada dalej:
- I co udajesz, że mnie nie znasz... (tutaj był spory monolog o życiu) Daj 50 i możesz o mnie zapomnieć.
Żul, żulem, ale żeby tak z grubej rury o 50 wołać. Szok.
A tu baba (czerwona jak cegło [sporo ludzi się przyglądało]) wyciąga z portfela (na moje ok) 80,- Trochę pokrzyczała i zwiała.
Władca parkingu pozbierał zarobek i dołączył do kompanii.
Morał. Z żulami się nie dyskutuje, nie tłumaczy, że nie ma kasy przy sobie (zwłaszcza wyjeżdżając ze sklepu). Proste "spierdalaj" jest najlepszą obroną.
Pozdrawiam.
Chodził typ za babką z dwójką dzieci po parkingu tesco. Gość wyglądał znajomo (jak każdy sługus Menelaosa) więc sądziłem, że chodzi o standardowe odprowadzanie wózka... i tu niespodzianka. Nagle facet zaczyna w mniej więcej ten sposób:
- Jak ty ode mnie pożyczałaś to było dobrze, a teraz cipo oddać nie chcesz!?!
Baba zdziwiona, dzieciaki to samo, a ten nie czekając gada dalej:
- I co udajesz, że mnie nie znasz... (tutaj był spory monolog o życiu) Daj 50 i możesz o mnie zapomnieć.
Żul, żulem, ale żeby tak z grubej rury o 50 wołać. Szok.
A tu baba (czerwona jak cegło [sporo ludzi się przyglądało]) wyciąga z portfela (na moje ok) 80,- Trochę pokrzyczała i zwiała.
Władca parkingu pozbierał zarobek i dołączył do kompanii.
Morał. Z żulami się nie dyskutuje, nie tłumaczy, że nie ma kasy przy sobie (zwłaszcza wyjeżdżając ze sklepu). Proste "spierdalaj" jest najlepszą obroną.
Pozdrawiam.