Rozpierdalają mnie, szczerze mówiąc, komentarze ludzi, którzy na co dzień obnoszą się na prawo i lewo ze swoją homofobią i najchętniej to spaliliby wszystkich "homosiów" na jednym stosie, ale w tym wypadku mówią "Hmm, co z tego, że pedał, lubiłem jego utwory". Dla mnie nie ma różnicy czy pedałem jest ksiądz, piosenkarz, czy pan mietek z budki z kebabami. Wszyscy ci ludzie budzą we mnie odrazę, a homoseksualizm jest zboczeniem podobnym do zoofilii, mylnie tylko nazywany odmiennością. Drodzy hipokryci. Gardzę wami bardziej niż zapinającymi się w dupala ćpunami.
I uprzedzając wasze śmieszne w tym momencie argumenty:
Tak, nie słucham Queen i nie mam zamiaru.
Nie słucham Justina Biebera (którego nazywacie (sic!) pedałem).
Chuj wam do mojego gustu muzycznego złamasy.