Miałem taką sytuację ze 25 lat wstecz. Facet jadący przede mną trupem Opla Omega w automacie wyprzedzał TiR-a, a jak już wyprzedził to ja za nim (cała rodzina w samochodzie) tego TiR-a wyprzedziłem. Było to tak ze 40 km przed Włocławkiem jadąc dawną 1-ką z południa Polski, jak ktoś panięta - ni chuja tam nie można było wyprzedzić bo górki i inna chujnia i jak była okazja to każdy cisnął bo inaczej za TiR-exem flaki się ciągnęły z godzinę dłużej... kurwa mać! Już witałem się z gąską na, teoretycznie, pustej drodze (Opel się ładnie oddalał), przyspieszam żeby odstawić trochę ciężarówkę a tu nagle chmura dymu i pisk hamulców jak jasny chuj! Żona wrzeszczy, dzieciaki wrzeszczą a ja widzę tego Opla jak na drodze mi tańczy dupą zarzucając... Patrzę: na lewo ruch, na prawo rów płytki i skarpa... za mną TiR wali już pod górkę... śmierć w oczach miałem bo ze 100km/h już jechałem. W końcu jakoś wyszło, ominąłem Opla z prawej ale mnie dupą trącił w lewy kierunkowskaz. Dymu kupa, śmierdzi jak chuj zdartą gumą, za nami TiR prawym bokiem w skarpie wyhamował - o mało w nas nie pierdolnął...Uff, prawie się zesrałem ze strachu.
Po 2 h czekania na jaśnie jebniętą drogówkę, okazało się że facio z opla pożyczył samochód od brata a nie umiał jeździć automatem i sobie chciał redukcję przed górką zrobić... Wyniku "interwencji" niebieskich, niedojebanych, skurwesynków nie podam bo mnie do tej pory chuj strzela na samo wspomnienie.
Tak mi się skojarzyło z tym dymem na filmie bo taki sam dym w oczach miałem wtedy... Uff, sorry za ten wywód, ale czuję że mi trauma przechodzi jak się z wami podzieliłem...