Panowie, a z tymi porzeczkami to nie jest czasem tak, że plantatorzy sami sobie pętlę ukręcili? Spójrzcie: parę lat temu faktycznie te porzeczki kosztowały 4-6 zyla za kilo. Jeden posiał i zarobił. Sumsiady zobaczyły (to skurwysyn, ale się obłowił!) i też chcieli pieniążki zarobić (ludzka rzecz), posiali więc też u siebie. W następnym roku tych porzeczek było 10 razy tyle co w zeszłym roku, to i cena spadła do 1 zł za kilo - nieco powyżej granicy opłacalności. Chłopy dalej więc te porzeczki siały, kosiły, pryskały (ot, fortuny się nie zrobi, ale wyżyć się da) no i... w trzecim roku podaż była już tak duża, że kilo spadło do 10 gr. I zaczął się płacz. Sami bata na dupe ukrecili, tak to trochę wygląda, nie? Ponoć podstawowym problemem w Polsce jest to, że chłop z chłopem dogadać się nie może - jakby założyli spółdzielnię, całym powiatem szli do skupu to ONI dyktowaliby ceny. Tylko trzeba się dogadać i skoordynować, ale z tym ciężko, oj, ciężko.
Jak mnie coś takiego wk*rwia! Niektórym wydaje się, że tylko oni mają problemy. Nie podoba im się jakaś reforma to myślą, że daje im to prawo żeby zachowywać się jak zwierzęta. Zamiast pomyśleć o naturze problemu to wolą albo napie*dalać się z policją, albo protestować i blokować drogę do pracy niczemu niewinnym ludziom. Utylizacja.
AgroUnia stała się partią, więc podejrzewam, że takie akcje będą niedługo i u nas...
Nie będą bo ten cały Kołodziejczak chce się dostać do koryta, więc zły PR nie wchodzi w grę