Geraldinio napisał/a:
W tym kraju odległość do szpitala nie ma znaczenia, samochód mógłby z nią wjechać do budynku, a lekarze i tak by stali i czekali, aż ktoś zadzwoni po karetkę i dopiero interweniowali, w przeciwnym razie NFZ im nie zwróci.
Nie chodzi o to czym im zwróci czy nie, tylko nie mają prawa na dyżurze oficjalnie opuścić murów szpitala.
Gdyby ich ktoś za to podpierdolił to ponieśliby konsekwencje. Pomijam sytuację w której lekarz dyżurny wyszedłby z budynku a coś by się zaczęło dziać z hospitalizowanym pacjentem i np. by umarł. Z automatu prokurator na głowie.
Nawet jeśli pacjent znajduje się w zasięgu wzroku 50 metrów dalej to musi go oficjalnie przekazać zespół ratownictwa medycznego. Od biedy mogliby ją próbować przenieść na SOR, ale to duża szansa na to że zabiją ją w trakcie takiego transportu lub zrobią z poszkodowanego kalekę. Już kiedyś była taka sytuacja w której ktoś miał chyba zawał dosłownie po drugiej stronie ulicy od szpitala i jechała po niego karetka z jakiegoś punktu oddalonego o kilkanaście kilometrów.
A co do samej baby - fajnie, że miała pierwszeństwo. Nie miała obowiązku się rozglądać. Kierowca to nawet 15 punktów karnych zarobił. Teraz na pewno jest bezpieczniej. Będzie sobie mogła na nagrobku wyryć "Może i nie żyję, ale prawo było po mojej stronie"