Byłem w podobnej sytuacji. Parę lat temu dachowałem samochodem na zakręcie. Była jesień, 22:00, padał deszcz, krajowa 10-tka. Nie zauważyłem znaku skrętu w prawo. Auto straciło przyczepność no i w końcu dachowałem
Miałem o tyle szczęście, że kierowcy jadący za mną jak i ci z przeciwnego pasa ruchu niezwłocznie się zatrzymali. Ja ogólnie pamiętam to jak przez mgłę. Wiem tylko tyle, że auto było tak rozpierdolone, że nie dało się w normalny sposób otworzyć drzwi (były tak rozjebane). Serdeczni ludzie jakimś cudem otworzyli drzwi od pasażera (auto leżało na boku kierowcy), weszli na bok auta i mnie wyciągnęli. Koniec końców łapa cała rozjebana bo wybiłem łokciem od środka szybę i przerysowałem nim od chuja asfaltu, poprzestawiane kręgi szyjne itp (jak znajdę foty to wrzucę na harda
). Najbardziej ubolewam nad naszą jebaną opieką medyczną w szpitalu. Musiałem czekać aż jakaś stara kurwa się ubierze u lekarza żeby tam wjechać (na wózku). Później było już tylko gorzej. Dwie stare kurwy (czytaj "pielęgniarki") przemywały mi rany. Tak mi kurwa łapę przemyły jodynami i innym syfem, że do dzisiaj mam w okolicach łokcia w chuj szkła.
Morał z tego taki, że oduczyłem się zapierdalać na zakrętach