Historia mojego kumpla (sprzed kilku lat), jeśli to czyta to pozdrawiam:
"Byłem na wyspach jakiś czas temu, w Londynie. Jechaliśmy autobusem, kulturka; wszyscy gadają, siedzą, stoją, nic specjalnego się nie dzieje - dzień jak co dzień. W pewnym momencie, na przystanku, dwóch kolesi wpada do autobusu, ale w ostatniej chwili, tak że jednemu z nich przytrzasnęło plecak:
- Kurwa, przytrzasnęło mi worek!
- Dobrze, że nie ten drugi..
I pół autobusu zaczęło rechotać."
Co jak co, ale skolonizowaliśmy Wielką Brytanię
"Byłem na wyspach jakiś czas temu, w Londynie. Jechaliśmy autobusem, kulturka; wszyscy gadają, siedzą, stoją, nic specjalnego się nie dzieje - dzień jak co dzień. W pewnym momencie, na przystanku, dwóch kolesi wpada do autobusu, ale w ostatniej chwili, tak że jednemu z nich przytrzasnęło plecak:
- Kurwa, przytrzasnęło mi worek!
- Dobrze, że nie ten drugi..
I pół autobusu zaczęło rechotać."
Co jak co, ale skolonizowaliśmy Wielką Brytanię