Kto jeździ samochodem osobowym wieczorami i w nocy w miastach, ten wie co się stało.
Dla pizdolin wyciągających prawka z czipsów oraz dla pieszych wyjaśnię co tutaj się odjebało.
Gdy z naprzeciwka jedzie pojazd z bardzo silnym źródłem światła, które dodatkowo jest źle wyregulowane i oślepia kierowców jadących naprzeciw, wtedy widoczność tego co się dzieje na drodze oraz na poboczu jest mocno ograniczona.
Kierowca, który potrącił tego debila prawdopodobnie zobaczył go 2-3m przed maską, gdy było za późno na jakikolwiek manewr, gdyż czas reakcji to ok. sekunda przy hamowaniu, pół przy omijaniu, co w takich warunkach i tak nie byłoby rozsądne.
Dodam jeszcze jeden element tej układanki. Nie każdy widzi tak samo w takich warunkach, niektórych to oślepia bardziej, innych mniej.
Porada dla pieszych:
gdy widzisz, że z jednej strony jedzie jakiś fiut oświetlający drzewa i budynki i gdy z nocy robi się dzień, nie wchodź na pasy, gdy z drugiej strony widzisz nadjeżdzające auto, które by musiało tylko lekko zwolnić aby pieszy przeszedł bezpiecznie przez pasy. Taki kierowca nie zwolni, bo nie zobaczy i złamana noga lub śmierć są wtedy prawdopodobne.