Coś w tym jesteś.
Bąkmanie, zapraszam ciebie na obchody bitwy pod Grunwaldem. Widowisko chujowe, żarcie chujowe, piwo jak szczyny. Za kutasa nie ma w tym nic ciekawego a od lat się kręci. Nawet się odlać nie ma gdzie. Auto zostawisz 3 kilometry dalej, na rżysku. Za srogą opłatą. Później łazisz jak palant po łąkach aż się tych dwustu palantów zbierze, żeby przez pięć minut inscenizować bitwę. No i chuj, co tu dalej robić? Idziesz zeżreć kiełbaskę swojską, chuj że wyciągana z typowego opakowania jak w Real'u mają. No i co dalej, liczysz godziny, bo tak do wieczora to ten zajebany korek się nie rozładuje. Łazisz, pierdzisz po krzakach po tym swojskim żarciu i se myślisz...Co ja tu kurwa robię, gdzie się wysrać i ile kilometrów do samochodu.