Patrzcie na ten smutek, tę rozpacz w jego oczach w pierwszych scenach. Gość pewnie w sercu już miał wielkie plany, a tu ona okazała się być zwykłą suką. Ale co się dzieje dalej? Ona bierze go i jeszcze wypycha, jak jakiegoś śmiecia za próg... To chłop nie wytrzymuje i oddaje się agresji w jej kierunku. Tymczasem koleżaneczka-szmaciura leci w obronie swojej kumpeli, a w feministycznym szale nie zważa na środki, biorąc szpadel i napierdzielając po głowie. Oczywiście to facet jest tym złym, tak? Ku*wa i weź powiedz, że faceci nie płaczą.
PS: A może było na odwrót, wyczaił swoją miłość z daleka w klubie, a później zaczaił się i uznał, że wyrwie ją na borata, łapiąc w worek i wynosząc z domu, hehe