Mieliśmy ostatnio na rejsie taką pannę. Płynęliśmy w 4 jachty i gdy przechodziła na któryś, to zaczynały się dziać cuda wianki. Silnik zdychał, rol-fok się zacinał, kabestany się zacinały, kontrafał się zerwał, achtersztag się wykocił i prawie jebnął... jednym słowem jakaś pechówka. Ochrzciliśmy ją Jonaszem. Śmiała się, a potem była właśnie taka akcja, kiedy kolega niósł piwo dla jednego z jachtów i ktoś rzucił hasło "zaraz się wywali, bo jest Jonasz".