Jak czytam niektóre komentarze, to zastanawiam się czy to jeszcze sadistic, czy już onet...
Tomek dobrze mówi. Nie opłaca się rozdzielać produkcji na poszczególne rynki ze względów logistycznych. Sam pracuję w branży kosmetyków i chemii użytkowej. Produkt z tego samego zbiornika idzie przykładowo zarówno na stany zjednoczone, niemcy, polskę i rosję...
Różnice się zdarzają, ale są one dostosowane do klienta w danym kraju. Tym samym proszek do prania znanej marki różni się gdy jest wyprodukowany na rynek niemiecki od tego co idzie na Polskę, ale tutaj Was zaskoczę! Powszechną opinią jest, że niemieckie proszki lepiej piorą. Gówno prawda! Na Niemcy robi się proszki bogatsze w składniki zapachowe i zmiękczające, bo Helgi chcą mieć miękki i pachnący materiał. Grażyny natomiast chcą żeby proszek wyczyścił ślady po wymiocinach, krwi i trawie - taka impreza była
A producent o tym wie i na Polskę ładuje więcej detergentów czyszczących, a że ma być taniej to oszczędza na zapachu (bo ten składnik jest dość drogi).
A wracając do piw, to sam interesuję się tym tematem od wielu lat. Prowadziłem też sklep z piwem, więc znam nieco sytuację z drugiej strony. Oprócz tego, że na biedronki i inne robactwo rozsiane po Polsce idzie ten sam produkt, to jeszcze można się spodziewać, że będzie on LEPSZEJ jakości. Ważne są warunki przechowywania - tam piwo trafia bezpośrednio z browaru na magazyn, który nierzadko bywa chłodzony latem, a przynajmniej dobrze zaizolowany. Po kilku dniach piwo jest już w kuflu u klienta. A w małym sklepie? Z browaru do hurtowni, potem w hurtowni potrafi leżeć dość długo w niewiadomych warunkach, a następnie trafia do sklepu, gdzie latem jak nie ma klimatyzacji piwo siedzi na półkach do momentu sprzedaży przez parę tygodni w temperaturze dochodzącej do prawie 40 stopni.
U siebie na szczęście miałem chłodzony magazyn, a z hurtowni odbierałem tylko świeże piwa, ale myślę, że to wyjątkowa sytuacja - ja się utrzymywałem z samego piwa, więc musiałem o nie dbać. Jestem przekonany, że Jola ze spożywczaka "u Joli" ma w dupie to jakiej jakości piwo sprzedaje i jak je przechowuje. Liczy się klient, a jak ktoś się zrazi do jednego to następnym razem weźmie inne, bo przyjdzie i tak - w końcu ma blisko. A jak się zacznie psuć więcej piw, to jest wielu Romków, Zenków i Wieśków, którzy za piwo w dobrej cenie jeszcze odśnieżą zimą chodnik przed wejściem.