Pewnego razu mój boxer był tak narwany czysta iskra więc wyszliśmy na spacer po czym mi się zerwał ze smyczy i znalazłem go 150m dalej w krzakach jak dusił jakiegoś mieszańca pieska małego. Psa nie udało się uratować, a mój boxer mimo, że dostał mocarną gałęzią w plecy i próbowałem go z całej siły oderwać to jebany miał szczękościsk ( podobno normalne u tych ras) i nie szło skurwola z całej siły odgonić - myślę, że jedyną opcją to właśnie w kark czymś ostrym ( taka natura i instynkt mordercy, który w nich jest uśpiony do tej jebanej iskry energii co im w łeb strzeli z Nienacka po zapachu) pamiętam z tym boxerem jeszcze jedna akce, jak w karczycho wjechał bernardynowi większemu skurwielowi, to tak samo w ruch szły miotły i kije, jedynie bernardyn ode mnie jak dostał w plery to puscił mojego boxera i ugryzł mnie w udo i to tak na 2cm kłami 4 piękne ślady mam do dzis ,,