Prosta wyliczanka, która może uświadomi innych takich debili.
Samochód staje przed skrzyżowaniem, szykując się do skrętu w prawo. Musi ustąpić pierwszeństwa, gdyż wyjeżdża z ulicy podporządkowanej. Kierowca patrzy w lewo i 200 metrów dalej widzi światełko. - Spokojnie zdążę - myśli i wyjeżdża. Cały manewr wjazdu w ulicę, od spojrzenia do zakończenia skrętu trwa jakieś 5 sekund. W tym czasie motor zapierdalający 200km/h pokonuje te 200m w 3.5 sek. i wpierdala się w bagażnik osobówki. Motocyklista ginie, a kierowca jest w szoku, bo przecież motor był hen, hen... I to jest główna przyczyna takich wypadków. Kierowcy po prostu nie są w stanie dojrzeć i prawidłowo ocenić prędkości motoru. Gdyby motocyklista jechał stówką, miałby 7 sekund na reakcję. Przy trzech, zanim do niego dotarło co się dzieje, a mózg przetrawił dane, to już leżał martwy, wbity w bagażnik.