To samo tyczy się sprzętu elektronicznego. Dawno temu, w Polsce, w rzeczywistości postkomunistycznej, kiedy zaczęły napływać chińskie produkty zachodnich marek. Stateczny pan w okolicach czterdziestki, z żoną i dwójką bachorów, przynosił w reszcie, pewnego dnia, wymarzony telewizor na pilota, sonego, panasonica, czy innego chuja, który po umieszczeniu w meblościance pozbywał się tylko steropianów. Nie było mowy o ściągnięciu z kineskopu naklejki mówiącej że to pudło ma TXT, scart, 100 kanałów, made in japan itd. Kij że zasłaniała 20% ekranu. Starsi sadole pewnie pamiętają takie obrazki. Choć dziś też widuje np. imbecyli za wszelką cene trzymających laptopy w foliach i wszystkich możliwych naklejkach.