Brak kompetencji ze strony kobiet to niestety standard. Krzyczą, że są lepsze od mężczyzn. Jasne, to dlaczego jest tak mało kobiet w zawodach, w których nie można ściemnić, zakręcić dupą? Ile jest kobiet-inżynierów budujących miasta? Ile kobiet potrafi programować systemy operacyjne czy choćby sterowniki? Ile kobiet przybliżyło nas do poznania odpowiedzi na podstawowe pytania, odwiecznie nurtujące ludzkość (gdyby czytała to kobieta to podpowiadam, że mam na myśli naukowców)? Nie jest to poprawne politycznie, ale taka jest prawda. I wcale nie jest tak, że się uzupełniamy, ponieważ proporcja jest nierówna - kobieta w przeważającej większości przypadków jest słabszym ogniwem.
Nie mówię, że to źle ani, że dobrze. Tylko nie mogę do cholery słuchać, że kobiety są tak samo lub bardziej kompetentne w porównaniu do mężczyzn.