Nie do kończ rozumiem, miejscowy dialekt mandaryński na pipidowie prowincji Syczuan.
Ten z motyką naruszył standardy ISO odnośnie mieszanki służącej do zabezpieczenia budynku.
W skrócie - zaoszczędził na gównie
- Jak twoje, jak razem motykowaliśmy.
- Co z tego, czyja motyka?
- A czyj badyl?
- Nie mówi się czyj tylko kogo. I właśnie, że mój. Znalezione nie kradzione.
- Na moim ogrodzeniu znalezione, złodzieju peserasto j***ny.
I bitka.