Dziwi mnie, jak wolno dokonuje się postęp w tej materii. Od ponad 15 lat słyszę tylko "prototypy", " prototypy", "Kaziowi, któremu ujebało łapę założono prototyp bionicznej protezy, teraz znów może wrócić do swojej ukochanej pasji, czyli bicia żony". Pierwsze urządzenia sterowane myślami to lata '60. W latach '70 były już pierwsze bioniczne protezy działające mniej więcej jak na filmie. No chyba, że jedna z najlepszych książek o elektronice z lat '70 " Nowoczesne zabawki", mająca w dupie kacapską cenzurę kłamie. I od tamtej pory w tej materii nie posunęliśmy się nawet o krok. Osiągnęliśmy niemal technologiczny kres technologii krzemowej. Czyli dodajemy rdzenie, nie zmniejszamy wielkości tranzystora. Dzisiejsze komputery w niczym nie przypominają tych z lat '70. Sieć, która na wypadek wojny jądrowej miała łączyć stanowiska dowodzenia w USA, dziś służy głównie do wrzucania filmów z psami, kotami oraz niemieckimi karłami smarującymi się gównem i niemal każdy komputer, telefon jest do niej podpięty. Telefon, jeszcze 30 lat temu towar luksusowy, dziś komórkę ma nawet menel, a smartfony możliwościami przypominają bardziej PCty. A kurwa jeśli chodzi o bioniczne protezy - wszystko stoi. Jedyne co, to implanty ślimakowe poszły mocno do przodu, i nawet na ulicy widzę, że jest to towar można powiedzieć powszechnie stosowany. A bioniczne protezy rąk i nóg stoją w miejscu od ponad 40 lat. Podobnie jest z protezami oczu. Kilkanaście lat temu słyszałem o osobach odzyskujących wzrok dzięki protezom. Rozdzielczość widzenia mniej więcej jak wyświetlacza u mnie na mikrofali, obraz monochromatyczny, ale poruszać się swobodnie po pokoju osoba z czymś takim już mogła. I co? Od mniej więcej 2002 roku cisza. O co tu chodzi?