Bogaci i politycy swoje dzieci ustawią i nikt do tej grupy nie przebije się. O to chodziło żeby wyizolować tę grupę uprzywilejowaną. Biedota będzie klepać biedę z tytułami mgr i będzie im się wydawać, że są wykształceni. Ten proces jest długotrwały. Jak byłem młody to u mnie na wsi na 600 mieszkańców było kilka osób z maturą, dwie z wyższym. Ja byłem tym trzecim "uczonym". Potem przyszła bieda, bezrobocie i masowa produkcja mgr. Dziś prawie wszyscy w wiosce mają dyplom i doją krowy. Ci nowi "uczeni" opanowali oświatę, urzędy, instytucje. Zawód nauczyciela został pozbawiony autorytetu, dzieci pozbawiono rywalizacji, nic nie wymaga się. W jednej klasie zamyka się debila i zdolnego. Nie ma segregacji i wyławiania zdolniejszych, żeby nie urazić imbecyli. Nie ma dziś kiblowania w klasie dwa lata, nie ma ocen, prac domowych. Urzędy i instytucje też są zapchane nieukami powciąganymi po rodzinie. Przy tym jest ogromny deficyt ludzi, którzy mogą coś ci umurować, pospawać, ułożyć płytki. Pozbawiono ludzi nauki przedmiotów technicznych. Doszło do takiego komizmu, że dawny absolwent zawodówki ma dziś firmę i 20-30 tys. dochodu co miesiąc, a mgr politologii, czy pedagogiki ciąga paleciaka na magazynie i się frustruje.