Mała relacja z całej wyprawy do Warszawy.
Nie jestem autorem tego tekstu tylko mój kolega z którym razem jechaliśmy ; )
Marsz Niepodległości 2013
Jako środek transportu wybraliśmy samochód osobowy- zależało nam na czasie, niezależności i bezpieczeństwie. Z Kielc wyruszyliśmy o godzinie 10:30, w składzie czterech kolegów i koleżanka. Droga zgodnie z naszymi przewidywaniami przebiega bezproblemowo, chociaż po drodze można było spotkać bardzo wielu policjantów zatrzymujących autokary i busy.
W stolicy jesteśmy w okolicach godziny 13, krótki postój na stacji w okolicach Okęcie, gdzie spotykamy znajomych z Kielc, którzy czekają na kolejne samochody. Zdzwaniamy się z kolejnymi znajomymi z którymi umawiamy się już pod PKiN i ruszamy na Pola Mokotowskie gdzie zostawiamy samochód, wsiadamy w metro, dwa przystanki i wysiadamy na stacji Centrum. W metrze, w przeciwieństwie do poprzedniego Święta Niepodległości, nie spotkaliśmy nikogo z flagą. Może to dlatego, ze do oficjalnego rozpoczęcia marszu mieliśmy jeszcze ponad godzinę, to w poprzednich latach patrioci z polskimi barwami byli bardziej widoczni.
Pod Pałacem Kultury i Nauki już o godzinie 14 było kilkanaście tysięcy osób. Robimy kilka pamiątkowych zdjęć i zaczynamy szukać znajomych. Do godziny 15 z głośników leci patriotyczna muzyka przerywana komunikatami porządkowymi. Od samego wyjścia na Plac Defilad da się wyczuć tą charakterystyczną atmosferę- z każdej strony w zasięgu wzroku nadchodzą kolejne mniej lub bardziej zorganizowane grupy osób, błyski petard i dym z palących się rac.
Mniej więcej o godzinie 15 zaczynają się wystąpienia zaproszonych gości. Przemawiają organizatorzy, kombatanci, przedstawiciele polaków żyjących na Kresach, przedstawiciele organizacji narodowych zza granicy: z Węgier, Francji i Włoch. Przed samym wyruszeniem w drogę, ksiądz Tomasz rozpoczął modlitwę za wszystkich zmarłych walczących o Naszą Ojczyznę. Po błogosławieństwu zaczęła się formować kolumna marszowa, która ruszyła w ulicę Marszałkowską.
Z Placu Defilad wyszliśmy mniej więcej w środku pochodu. Wszystko przebiegało o wiele spokojniej niż w poprzednich latach. W zasięgu wzroku nie było żadnych policyjnych białych kasków, tylko morze ludzi z flagami i transparentami. Po przejściu kilkuset metrów po naszej lewej stronie zaczęło się coś dziać. Z jednej z bocznych uliczek słychać było trochę więcej wybuchów petard co zaczęło przyciągać uwagę części tłumu. My aby się nie zatrzymywać przeszliśmy grupą na przeciwną stronę kolumny i zwyczajnie poszliśmy z Marszem dalej.
Kolejnym przerywnikiem po dłuższym czasie skandowania haseł był dłuższy postój na skrzyżowaniu ul. Waryńskiego i Nowowiejskiej, z którego widać było płonącą tęczę. Ludzie zatrzymywali się na całej szerokości ulicy aby zrobić sobie zdjęcie z tym symbolicznym obrazkiem. Zaczęło robić się trochę tłoczno więc przecisnęliśmy się przez tłum żeby kontynuować marsz. Za skrzyżowaniem zastał nas ciekawy widok: zrobiło się po prostu pusto. Jeden z kolegów sprawdzał na bieżąco wiadomości w komórce. Na profilu Ruchu Narodowego na facebook’u, były informację, że marsz rozciągnął się na 2,5 kilometra. Próbowaliśmy znaleźć kogoś z Warszawy, kto pokierowałby nas w dobrym kierunku, jednak aż dziw- nie było pod ręką żadnego warszawiaka. Ruszyliśmy więc tą samą trasą, którą pamiętaliśmy z poprzedniego marszu, tj. dalej w kierunku ulicy Puławskiej. Dopiero po przejściu 2 przecznic zobaczyliśmy tłum ludzi z biało-czerwonymi flagami. Czoło marszu czekało na resztę manifestacji. Przez ten czas obeszliśmy dookoła ogromną, kilkudziesięciu metrową flagę Polski, oraz podobnych rozmiarów flagi z czarnym napisem Bór Honor Ojczyzna na białym tle.
Korzystając z chwili postoju, znowu sprawdzamy co mówią o nas media. Ogromne było nasze zdziwienie, gdy na jednej ze stron internetowych dowiedzieliśmy się o zamieszkach i wkroczeniu wojska na ulice Warszawy! Nie przejmowaliśmy się propagandą i razem z czołem Marszu ruszyliśmy w dalszą drogę.
Po skręceniu z ulicy Spacerowej w Belwederską byliśmy już na ostatniej prostej. Dla mnie ulica Belwederska to najlepsze miejsce do podziwiania tego wydarzenia. Najpiękniejszym wspomnieniem będzie zapewne moment odśpiewania Roty. Już po zmroku, gdy biało czerwone race dawały jeszcze lepszy efekt, odśpiewanie tej pięknej pieśni było świetnym przeżyciem. Jak to wyglądało z naszej perspektywy można zobaczyć na tym filmiku:
Do pomnika Józefa Piłsudskiego dochodziliśmy równo z pierwszą ciężarówką z nagłośnieniem. Gdy minęliśmy ambasadę rosyjską, która z tej strony obstawiona była przez kilkudziesięciu policjantów, miała miejsce jedna z głupich prowokacji. Policja mniej więcej 50 metrów za nami wystrzeliła z szeregów i odgrodziła czoło marszu od reszty kolumny. Ci, którzy minęli już ambasadę zaczęli się cofać, żeby nie tracić kontaktu z drugą częścią kolumny. Bardzo sprawnie zadziałała Straż Marszu, która dodatkowo oddzieliła policję od nas. Po kilku napiętych chwilach policja po prostu cofnęła się pod bramę ambasady, dzięki czemu kolumna mogła iść dalej razem.
Pod pomnik Dmowskiego dotarliśmy w okolicach godziny 18-tej. Mimo, że Straż Marszu i organizatorzy zachęcali do przejścia na Agrykolę, gdzie miały miejsce jeszcze kolejne przemówienia (przemówienia można obejrzeć m. in. tutaj:
, to my gonieni czasem skierowaliśmy się już w stronę centrum. Na „patelni” pod PKiN czekamy na resztę znajomych, z którymi umówiliśmy się na powrót i bezproblemowo kierujemy się do samochodów.
W Kielcach po świetnym dniu meldujemy się koło godziny 22.
Dzięki wszystkim których spotkaliśmy po drodze i w Warszawie, za świetne wydarzenie, które bez Nas wszystkich nie byłoby takie samo!
Chwała Wielkiej Polsce!
KK