Ja jeździłem sporo lat temu motocyklem. Żadna szlifierka, zwykła MZ250, na tamte czasy i osiągi samochodów pokroju malczany, kredensy, poldony, jakieś golfy I, II, miała moc... wyprzedzałem, ustępowali, albo i nie... Nastał czas, że sprzedałem motocykl, kupiłem puszkę, potem kolejną, kolejną... Ale pamiętam jak motocyklem jeżdżąc, bardzo ułatwiało życie, jak puszka zjeżdżała na bok, robiąc miejsce do wyprzedzenia. Ja widzę motocykl w lusterku, zjeżdżam odrobinę niech jedzie. Ale słyszę syrenę i widzę koguty, wieję całkiem na trawnik nawet. Ale z drugiej strony: dziś taki obrazek: spod świateł startują dwie szlifiery, po 100-200 metrach mają spokojnie stówę, goście ewidentnie się ścigają. Za nimi dostojnie powoli rozpędza się autobus. A za autobusem... radiowóz
albo nie widzieli, albo udawali że nie widzą. A i też z dnia dzisiejszego, ograniczenie 40, a dwóch nieoszlifowanych jeszcze, stówka leciutko, na odcinku 300 m do ronda. Wysyp debili.