Za czasów naszych rodziców żeby zdać choćby technikum trzeba było przeskoczyć tyle wysokich szczebli, że sam się dziwię że jakimś 70-80% się to udawało, a magistrom (na dodatek inżynierom) to kłaniano się w pas bo ktoś taki żeby zdać musiał kuć 24/7 przez 5 lat, co sesja miał 6-8 egzaminów USTNYCH gdzie przez 10-20 minut był "wałkowany" z całego materiału, współcześni magistrowie (tzw. "magystry") nie dość że chodzą na zajecia zaocznie (2x po 20 godzin w miesiącu) to jeszcze egzaminy mają w formie testów jednokrotnego wyboru z wybranego działu i na dodatek oblewają je po 3 razy (a jak widać na załączonym wyżej obrazku - domagają się jeszcze 4 próby!). Kurwa, bałbym się jeździć po tych mostach budowanych przez współczesnych architektów!!!