Wysłany:
2015-12-26, 19:35
, ID:
4347988
9
Zgłoś
Moja najzabawniejsza przygoda z wedkowaniem odbyła się cztery lata temu.
Z dwoma kumplami wybraliśmy się na weekend nad zalew zegrzynski. Na miejscu pierwsze co to ognisko i flacha. Tak żeśmy te dwa dni w sumie spędzili.
Przed powrotem stwierdziliśmy, że trzeba jakichś ryb kupić żeby baby nie gadaly, że nie lowilismy tylko chlalismy.
Kupiliśmy jakichś szczupakow, sandaczy i leszczy i tak zadowoleni z siebie pojechaliśmy do domów.
Nasze kobiety zdziwily się mocno, że ryby przywiezlismy ponieważ torby w których zapakowane były wędki zostały w domu.
Teraz to jest śmieszne ale wtedy nie było jak się trzeba było gęsto tłumaczyć.